– BBTS nadal jest faworytem. Decydujące spotkanie bielszczanie rozegrają u siebie, gdzie bardzo rzadko przegrywają. My tam ostatnio przegraliśmy 0:3, a powalczyliśmy tylko w jednym secie – powiedział przed decydującym starciem ćwierćfinałowym I ligi przyjmujący Mickiewicza Kluczbork, Janusz Górski.
Obronili kluczborską twierdzę
Twierdza Kluczbork została obroniona w najważniejszym momencie sezonu. Jedną nogą byliście już poza play-off, a jednak wciąż jesteście w grze o półfinał, pokonując po tie-breaku BBTS.
Janusz Górski: Zagraliśmy dużo lepsze spotkanie niż w Bielsku-Białej, a BBTS popełnił znacznie więcej błędów i dlatego ten mecz tak się potoczył. Cieszymy się, że wygraliśmy u siebie, bo dzięki temu przedłużyliśmy całą rywalizację.
Chociaż po trzech setach niewiele na to wskazywało, bo BBTS był o włos od awansu do półfinału.
– Zgadza się, ale w siatkówce często zmienia się sytuacja, a każdy set jest nowym rozdaniem. Wiedzieliśmy, że w przegranych partiach popełniliśmy masę błędów i oddaliśmy rywalom inicjatywę po dobrym starcie. W ogóle w tym sezonie tylko jeden nasz mecz z bielszczanami skończył się wynikiem 3:0, a w pozostałych były tie-breaki. W końcu udało nam się przełamać BBTS i odnieść zwycięstwo.
Może rywale trochę zbyt wcześnie uwierzyli, że ta rywalizacja jest już zakończona?
– Nie wiem, co myśleli bielszczanie, ale wydaje mi się, że są oni profesjonalistami i przedwcześnie nie dopisują sobie zwycięstw czy też nie myślą, że są już w półfinale, jeśli mecz się jeszcze nie skończył.
W statystykach obie drużyny w wielu elementach spisały się na podobnym poziomie. Według pana co zaważyło na tym, że to wy przechyliliście szalę zwycięstwa na swoją stronę?
– Wydaje mi się, że statystyki nie do końca oddają przebieg meczu, bo jednego seta przegraliśmy do 15. W nim bielszczanie dużo lepiej wyglądali od nas w statystykach. Według mnie kluczem do naszej wygranej była mniejsza liczba błędów własnych. Dodatkowo dobrze weszliśmy w tie-breaka. Kończyliśmy swoje akcje w ataku, zatrzymaliśmy też rywali blokiem, przez co odnieśliśmy zwycięstwo. We wcześniejszych setach było tak, że ten kto utrzymywał jakość zagrywki na wyższym poziomie, ten wygrywał. Jak któryś zespół psuł więcej zagrywek i oddawał piłkę na drugą stronę siatki po lekkiej zagrywce, to drugiej drużynie łatwiej prowadziło się grę.
BBTS nadal w roli faworyta
Po tej wygranej psychologiczna przewaga jest po waszej stronie?
– Nie wydaje mi się. Według mnie BBTS nadal jest faworytem. Decydujące spotkanie bielszczanie rozegrają u siebie, gdzie bardzo rzadko przegrywają. My tam ostatnio przegraliśmy 0:3, a powalczyliśmy tylko w jednym secie. Teraz do Bielska-Białej pojedziemy zagrać dobre spotkanie. Mam nadzieję, że stworzymy kibicom fajne widowisko.
W tym meczu będą podwyższone emocje?
– Nie rozpatrywałbym tego spotkania w kategoriach większych emocji czy dodatkowej presji. Wiem, że BBTS zgłosił akces awansu do PlusLigi, ale wydaje mi się, że ten, kto awansuje, będzie miał bardzo trudne zadanie i kłopot, aby utrzymać się w PlusLidze. Myślę więc, że w trwających rozgrywkach presja jest dla wszystkich drużyn trochę niższa w porównaniu do poprzednich. Po prostu postaramy się zagrać jak najlepsze spotkanie, aby po meczu nie wejść do szatni i odczuwać niedosyt, że mogliśmy zagrać lepiej. Na pewno nie jedziemy tam z chęcią poniesienia porażki. Chcemy odnieść zwycięstwo, bo awans do półfinału byłby historycznym wynikiem dla naszego zespołu. Jednak jeszcze raz podkreślę, że to BBTS jest faworytem tego spotkania.
Zobacz również
Mariusz Łysiak: Faworyci są na papierze, ale ta liga jest nieprzewidywalna
źródło: inf. własna