W wielkim finale Ligi Mistrzów włoski Itas Trentino nie dał szans ekipie Jastrzębskiego Węgla. Ekipa z Trydentu triumfowała 3:0. – Po dwóch miesiącach zmagania się z różnymi przeciwnościami, sięgnęliśmy po złoty medal Ligi Mistrzów. To coś niesamowitego i trudnego do wyrażenia. Przede wszystkim jednak wierzyliśmy w nasz sukces – powiedział Strefie Siatkówki środkowy Itasu, Jan Kozamernik.
PEŁNY SKŁAD
Sezon skończyliście z dużym przytupem.
Jan Kozamernik: W końcu jesteśmy z powrotem całą drużyną, po wielu urazach i porażkach licząc od półfinału Serie A. Po pierwsze udało nam się awansować do finału Ligi Mistrzów. To było coś niesamowitego, bo bez podstawowego rozgrywającego pokonaliśmy Lube – bardzo silną drużynę.
Teraz po dwóch miesiącach zmagania się z różnymi przeciwnościami, sięgnęliśmy po złoty medal Ligi Mistrzów. To coś niesamowitego i trudnego do wyrażenia. Przede wszystkim jednak wierzyliśmy w nasz sukces.
PRESJA NA RYWALU
Czuliście się “underdogami” przed finałem?
– Myślę, że wiedzieliśmy, że żeby wygrać Ligę Mistrzów, musimy zagrać wyjątkowy mecz. Dużo lepszy niż to, co pokazaliśmy w lidze włoskiej. Pracowaliśmy, przygotowaliśmy się na finał i ta praca przyniosła efekty. Pokazaliśmy, jaki jest charakter naszej drużyny. Pokazaliśmy, co jesteśmy w stanie zrobić będąc w pełnym składzie, bez kontuzji. Skończyliśmy sezon ligowy w najbardziej niesamowity sposób, w jaki mogliśmy. Jestem przeszczęśliwy.
Pod względem taktyki okazaliście się o wiele lepsi od Jastrzębskiego Węgla.
– To była jedna z naszych najmocniejszych stron w tym sezonie. Zawsze graliśmy dobrze w systemie blok-obrona i do tego mocno zagrywaliśmy. Dzięki temu odnieśliśmy sukcesy. Kiedy wyników nie było, właśnie tych elementów brakowało w naszej grze. Finał Ligi Mistrzów każdy z nas zagrał niesamowicie i jestem ogromnie wdzięczny, że mogę być częścią tej drużyny. Teraz musimy to świętować.
Zobacz również:
Jurij Gladyr: Można to określić całkowitym paraliżem
źródło: inf. własna