– Zwycięstwo oczywiście cieszy, nie możemy jednak zapomnieć o tym, że pewność siebie musimy wypracować na treningach. Dopiero dzięki temu będziemy mogli spokojnie podchodzić do kolejnych meczów – powiedział Jakub Abramowicz, środkowy BAS-u Białystok.
Doczekaliście się pierwszej wygranej w I lidze. Po pokonaniu AGH kamień spadł wam z serca? To zwycięstwo doda wam pewności siebie i pozwoli ze spokojniejszą głową podejść do kolejnych meczów?
Jakub Abramowicz: – Rzeczywiście, można tak powiedzieć. W końcu zagraliśmy już dwa pięciosetowe mecze z Krispolem Września i Lechią Tomaszów Mazowiecki, lecz w obu tie-breakach zabrakło nam zgrania i chłodnej głowy. Na szczęście w meczu z drużyną z Krakowa przełamaliśmy tę złą passę. Zwycięstwo oczywiście cieszy, nie możemy jednak zapomnieć o tym, że pewność siebie musimy wypracować na treningach. Dopiero dzięki temu będziemy mogli spokojnie podchodzić do kolejnych meczów.
Wygrywaliście już 2:0. Co zatem stało się, że nie dokończyliście meczu w trzech setach? W czym upatrujesz przyczyn tego, że AGH doprowadziła do tie-breaka?
– Dwa pierwsze sety zagraliśmy na naprawdę dobrym poziomie. Byliśmy mocno zmotywowani i skoncentrowani, dlatego je wygraliśmy. Niestety, w trzecim secie wyszliśmy zbyt rozluźnieni – można powiedzieć – usatysfakcjonowani z tych dwóch ugranych setów, przez co straciliśmy płynność gry. Ponadto trener Kubacki dokonał kilku rotacji w wyjściowym składzie, a dobra postawa zmienników zapewniła wygraną krakowianom w trzecim i czwartym secie. Na szczęście w tie-breaku wyszliśmy już w pełni skoncentrowani i po wyrównanej końcówce doprowadziliśmy do zwycięstwa.
Beniaminek nigdy nie ma łatwo. Dla was chyba początek sezonu też był trudny, a porażki pewnie nie budowały morale drużyny?
– Oczywiście, pięć porażek z rzędu nie nastroiło pozytywnie drużyny. Można pocieszać się tym, że trzy z pięciu drużyn, z którymi graliśmy, są faworytami w walce o podium TAURON 1. Ligi. Jednak to nie przegrane bolały najbardziej, a styl naszej gry. Znaczna część elementów nie funkcjonowała tak jak powinna, a w szczególności współpraca bloku i obrony. Między innymi mecze z wrześnianami i tomaszowianami zakończyły się naszą porażką, choć powinny zakończyć się naszym zwycięstwem.
Przed wami starcie z będącym na fali Norwidem. Myślisz, że jest to drużyna w waszym zasięgu? Jak musicie zagrać, żeby urwać jej punkty i odnieść zwycięstwo?
– Drużyna Norwida Częstochowa zaliczyła bardzo dobry start w tym sezonie. Jest to bardzo poukładany zespół, który gra mądrze. Jednak jeśli wyjdziemy na ten mecz skoncentrowani od początku do końca jak miało to miejsce w dwóch pierwszych setach w Krakowie, to jest w naszym zasięgu. Na pewno musimy odrzucić częstochowian od siatki dobrą zagrywką, a system blok-obrona musi znacznie lepiej zafunkcjonować niż w poprzednich meczach. Liczę na to, że w tym tygodniu porządnie przygotujemy się do tego starcia, co przełoży się na naszą dobrą grę w sobotę i w konsekwencji na zwycięstwo.
Jak odnajdujesz się w tej niecodziennej rzeczywistości, w której praktycznie nie ma tygodnia, w którym nie zostałyby odwołane jakieś mecze, a drużyna nie trafiłaby na kwarantannę? I jak wam się gra bez kibiców?
– Nie jest to komfortowa sytuacja, gdyż nie można być pewnym, co przyniesie jutro. Niestety, zdarza się, że dzień przed meczem zostaje on odwołany ze względu na koronawirusa. Z kolei brak kibiców na trybunach nie zapewnia prawdziwej meczowej atmosfery, co może przekładać się na grę i motywację, bo to przede wszystkim dla nich są organizowane widowiska sportowe i to dla nich gramy w siatkówkę. Niestety, nic na to nie poradzimy i pozostaje nam czekać na powrót do normalności. Na razie trzeba zaakceptować taką rzeczywistość i skupić się na pozytywach, a przede wszystkim na solidnej pracy na treningach.
źródło: inf. własna