Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > siatkówka plażowa > Grzegorz Fijałek: Po tylu latach ogłosić taką decyzję nie było łatwo

Grzegorz Fijałek: Po tylu latach ogłosić taką decyzję nie było łatwo

fot. FIVB

To nie było zaskoczeniem. W stosunkowo wąskiej społeczności polskiej siatkówki plażowej wszyscy spodziewali się tej decyzji od zakończenia minionego, olimpijskiego sezonu. Oficjalnie stało się to jednak faktem dopiero piątego stycznia. Tego dnia Grzegorz Fijałek – nasz najbardziej utytułowany zawodnik plażowy w historii – oficjalnie ogłosił zakończenie zawodowej kariery.

Panie profesorze polskich i światowych plaż. Nie powiem, że to był smutny dzień dla dyscypliny, ale na pewno symboliczny…

Grzegorz Fijałek: No tak. Dla mnie, po tylu latach ogłosić taką decyzję nie było łatwo. Siatkówka towarzyszyła mi przez całe życie i myślę, że dla każdego sportowca ten moment jest trudny. Ta decyzja chodziła mi już po głowie przed Tokio, gdzie szkoda, że  wszystko tak się potoczyło. Rok, w którym planowo miały się odbyć igrzyska zaczęliśmy z Michałem Brylem znakomicie, wygraliśmy turniej w Doha. Potem plany się pokrzyżowały. Stwierdziłem, że z tak zniszczonym barkiem nie będę w stanie podtrzymywać formy przez wiele miesięcy bez grania. Podjąłem decyzję o zabiegu, który de facto nie pomógł. Przez te wszystkie problemy zdrowotne ta decyzja przyszła mi łatwiej.

Jesteś jeszcze relatywnie młody. Starsze od ciebie legendy i ikony światowego beach volleya wciąż grają. Ale ze zdrowiem nie wygrasz.

– Ze zdrowiem nie wygram. Cała moja kariera to była jedna walka ze zdrowiem. Ale wszystkie sukcesy, które odnosiłem były “kopem” i motywacją do dalszej walki. Kiedy stawałeś na podium, to odpłacało te wszystkie problemy. Jak patrzę na całą moją karierę – od hali zaczynając – to i tak się cieszę, że moje zdrowie, które zawsze gdzieś wisiało na włosku plus moje warunki fizyczne pozwoliły mi przez lata rywalizować z najlepszymi.

Jesteś jak na polskie realia – gdzie siatkówka plażowa jest niezmiennie sportem niszowym – graczem spełnionym. W parze z Mariuszem Prudlem, a potem z Michałem Brylem zdobyłeś siedemnaście medali w cyklu World Tour. Do tego dwukrotnie wywalczyłeś brąz ME. Zabrakło medalu MŚ,  a przede wszystkim wymarzonego olimpijskiego podium. Najbliżej szczęścia, wraz z Mariuszem, byłeś w Londynie. Choć wtedy paradoksalnie byłeś mniej doświadczony niż w Rio i Tokio.

– Tak, ale znowu wracamy do zdrowia. Sześć miesięcy pauzowałem, bo miałem naderwany przyczep mięśnia czworogłowego w nodze. Rokowania były tragiczne. Mimo olimpijskiej kwalifikacji nie mogłem nawet biegać po piasku. Tak naprawdę, dopiero kilka tygodni przed Londynem zacząłem pracować czysto siatkarsko. Dzięki temu nie było z kolei  presji. I tylko szkoda tego meczu z Alisonem i Emanuelem. To spotkanie będę pamiętał do końca życia. Jedna piłka dzieliła nas od bycia w czwórce. Ale taki jest sport. To było coś pięknego, że w ogóle można było tam zagrać. Dojść do takiego poziomu i etapu. Każdy marzy o krążku IO I MŚ, ale myślę, że patrząc na całą moją karierę mogę być z siebie dumny. Kiedy patrzę sobie w lustro, to widzę, że zrobiłem wszystko co mogłem. Wracając do zdrowia, zawsze grałem i walczyłem – jako ten mniejszy i fizycznie słabszy – za dwóch. Dawniej nie mieliśmy takiego profesjonalnego wsparcia. Jak czułem, tak robiłem ćwiczenia. Jak czułem, że było mało, to sam sobie dokładałem. I teraz to wszystko wyszło.

Wiem, że boli ciebie ta wspomniana, niszowa pozycja siatkówki plażowej w polskim sporcie. Widzisz jakieś perspektywy rozwoju i promocji? To pytanie możemy wspólnie skierować do nowego prezesa PZPS – Sebastiana Świderskiego.

– Marzy mi się, by siatkówka plażowa w końcu urosła w Polsce, bo możliwości mamy niesamowite. Musimy ściągać młodych chłopaków do trenowania siatkówki plażowej z nadzieją, że będą lata później walczyć o medale MŚ czy IO. Z Mariuszem mieliśmy w sumie furę szczęścia. Prawdopodobnie jesteśmy jedyną parą w historii cyklu World Tour, która nigdy nie przegrała meczu w kwalifikacjach. Na pewno jestem gotów do pomocy. Całe życie walczyłem o promocję siatkówki plażowej. Dziękuję też ludziom ze związku, że wytrzymali ze mną przez te lata. Nie mieli ze mną łatwo, ale taki mam charakter.

Co dalej? W najbliższym czasie weźmiesz udział w egzotycznym projekcie twojego niedawnego rywala ze światowych piasków Aleksandrsa Samoilovsa. Obóz na Zanzibarze działa na wyobraźnię.

– Dostałem zaproszenie na camp, który Sasza regularnie organizuje. Ludzie z całego świata przyjadą na amatorskie treningi. Chodzi tam głównie o zabawę z gośćmi, którzy czują plażowego bakcyla. Destynacja też robi swoje. Szkolenie można połączyć z wypoczynkiem, a nawet safari. W końcu Aleksandrs to „Lion King”.

A jakie są twoje długofalowe plany? Widzisz siebie w roli trenera? Na pewno nie widzę ciebie w roli działacza…

W roli działacza na pewno nie. A czy w roli trenera? To byłoby dobre zwieńczenie mojej kariery. Zjadłem zęby na siatkówce i nie ukrywam, że mam ogromna chęć pomocy, ale to nie zależy tylko ode mnie. Muszę wiedzieć, że komuś też na tym zależy. Przez kilkanaście lat podpatrywałem, co się działo w Szkole Mistrzostwa Sportowego, jak zmienia się infrastruktura i baza w celu osiągnięcia jak najlepszych wyników. Teraz mamy jedne z najlepszych warunków do uprawiania plażówki oraz kilku dobrze zapowiadających się młodych, zdolnych i perspektywicznych chłopaków. Tyle tylko, że po zakończeniu szkoły będą dalej zapowiadającymi się grajkami, a nie już zawodnikami. I to boli najbardziej. Mamy Grzegorza Klimka, supertrenera kadry seniorów, który ma z nami olbrzymi bagaż doświadczeń. Ale czy ktoś ze szkoły próbował się czegoś od niego nauczyć czy podpatrzeć? Przykre jest to, że mamy tak mało ambitnych i pracowitych trenerów siatkówki plażowej.

*cały wywiad  Bartosza Hellera w serwisie polsatsport.pl

źródło: polsatsport.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
siatkówka plażowa

Tagi przypisane do artykułu:
,

Więcej artykułów z dnia :
2022-01-09

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved