– Z różnych względów nie mogę kontynuować tego wspaniałego projektu oraz wspaniałego czasu, który przeżyłem w Stężycy ja i moja rodzina. Teraz tak naprawdę trzeba patrzeć do przodu. Nie można się nad tym już w jakiś sposób rozwodzić – mówił w rozmowie ze Strefą Siatkówki Dawid Michor.
Krzysztof Sarna (Strefa Siatkówki): Przewidywał pan, że jeśli wyniki wyborów samorządowych w Stężycy będą takie, jakie były to pożegna się pan z Wieżycą Stężyca. Zdobył pan worek medali. Jak jeszcze można opisać to, co wydarzyło się za pana kadencji trenerskiej w Wieżycy?
Dawid Michor: – Myślę, że nie trzeba za wiele mówić, bo wyniki mówiły same za siebie i za tę pracę. Rzeczywiście, tak jak przewidywałem, że jeśli zmieni się władza, to pewna era również się zmieni. Tak naprawdę trzymam kciuki za to, żeby ośrodek funkcjonował dalej i żeby znalazł swoją stabilizację w nowej rzeczywistości. Nie chcę i nie mogę za bardzo wchodzić w szczegóły. Myślę, że w tej chwili nowa władza, ale też nowa sytuacja, jaka zastała klub, będą sprawiały, że będzie inaczej, ale nie gorzej. Tego życzę wszystkim ludziom, z którymi miałem przyjemność tworzyć ten projekt. Moje marzenie i życzenie jest takie, żeby tak dokładnie było.
Z różnych względów nie mogę kontynuować tego wspaniałego projektu oraz wspaniałego czasu, który przeżyłem w Stężycy ja i moja rodzina. Teraz tak naprawdę trzeba patrzeć do przodu. Nie można się nad tym już w jakiś sposób rozwodzić. Myślę tylko o tym, co może być w przyszłości i jak te doświadczenia, które już zdobyłem, będę mógł wykorzystać w następnym miejscu, być może równie ciekawym i równie bogatym w sukcesy.
Jest pan w ostatnim czasie zasypywany pytaniami, w jakim klubie będzie występować w przyszłym sezonie. Na pewno nie narzeka pan na brak ofert. Bardziej jednak będzie pana kierować w stronę młodzieżowej siatkówki, w której świetnie się pan odnalazł, co potwierdzają wyniki z ostatnich lat, czy też pójdzie pan o krok wprzód i poprowadzi zespół z TAURON Ligi?
– Niestety nie mogę nic powiedzieć. Prawda jest taka, że dostaję ciekawe propozycje i to nie tylko z tej młodzieżowej siatkówki, ale głównie z niej. Nie mam co mam odpowiedzieć. Czuję, że do końca nie ma dla mnie znaczenia czy to będzie młodzieżowy projekt, czy seniorski. Znaczenie dla mnie ma to, żebym realizował ten projekt z ludźmi, którzy tak samo, jak ja rozumieją sport i również chcą sportu i wyzwań na najwyższym poziomie, a także każdego dnia będą starali się być najlepszą wersją pod względem organizacyjnym i sportowym.
Chciałbym podjąć współpracę w miejscu, w którym moje ambicje spotkają się z ambicjami tych wszystkich, z którymi będziemy to tworzyć, bo w sporcie drużynowym nie robi się niczego w pojedynkę. Potrzebna jest rzesza ludzi, która będzie razem przeżywać znoje i sukcesy.
Rola asystenta spełniałaby pana ambicje, czy jednak chce pan zostać przy byciu pierwszym trenerem?
– Wydaje mi się, że obrałem taką ścieżkę, oczywiście nie umniejszając roli asystenta, bo to bardzo ważna rola, natomiast wybrałem rolę pierwszego trenera i chcę się w niej realizować. Myślę, że mój charakter i predyspozycje się ku temu skłaniają.
Gdyby to miałaby praca asystenta po to, żeby nauczyć się czegoś nowego czy zdobyć doświadczenie u boku wybitnego trenera jako inwestycja w siebie to nie mówię nie. Natomiast na tę chwilę szukam pracy w roli pierwszego trenera i jest to coś, co chcę robić i co czuję.
To trochę tak, jak w kuluarach rozmawiam ze znajomymi czy innymi trenerami, którzy z troską pytają o to, gdzie będę, to trochę mówię i myślę, że nie muszę mówić, bo ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem raczej takim typem lidera, przywódcy i trudno byłoby czerpać z tych wszystkich moich umiejętności w roli asystenta. Na pewno straciłbym mnóstwo swoich atutów i mocnych stron, które sprawiają, że jestem pierwszym trenerem, jakby to nie brzmiało.
Czy już pan podpisał umowę, czy nadal się pan rozgląda?
– Nie. Jeszcze nie ma żadnej wiążącej decyzji. Mimo że jest już bardzo późno, to staram się podejść na spokojnie do tematu. To będzie nie tylko moja decyzja, ale też całej rodziny.
Skoro cała rodzina musi się przeprowadzić, to czy propozycja zagraniczna wchodzi w grę, czy od razu byłaby skreślona?
– Nie wykluczam tego. Jeśli byłaby to ciekawa propozycja, to na pewno bym ją rozważał. Dzisiaj świat jest tak mały, że nie ma znaczenia czy będzie to Polska, czy Europa. Myślę, że my też jesteśmy już tak odważni jako nacja w siatkówce, że podbijamy świat. Wielu trenerów pracuje w Japonii, koleżanki i koledzy są też w Stanach i wielu europejskich krajach. Również nie widzę powodów, żebym miał się zamykać tylko i wyłącznie na kraj.
Jest w czym przebierać?
– Zawsze jest potrzeba zatrudniania trenerów, bo wiele ośrodków się rozwija. Wiele miejsc cały czas szuka trenera. My w Stężycy praktycznie co roku szukaliśmy trenera, więc tych propozycji w Polsce jest dużo. Zobaczymy.
Ostatnio jeździ pan od konferencji na konferencję, a przy tym bywa na meczach reprezentacji Polski. To trochę takie życie z bajki po klubowym sezonie?
– Jest to na pewno ciekawe doświadczenie. Miałem przyjemność prowadzić swego rodzaju wykład na konferencji licencyjnej dla trenerów kobiet, a teraz mężczyzn. To dla mnie wyjście ze strefy komfortu i okazja do tego, żeby sprawdzić się w innej roli. Bardzo ciekawe doświadczenie. Przy okazji można zobaczyć mecze reprezentacji i spotkać się ze starymi znajomymi, bo z Grześkiem Łomaczem widuje się tylko od czasu do czasu. Przy takich okazjach zawsze jest miło i sympatycznie spotkać się ze starymi kumplami z boiska.
Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, powiedział pan, że z dużym sentymentem wspomina halę w Milowicach w Sosnowcu. Czy w Arenie był pan pierwszy raz? Jakby pan ocenił ten obiekt?
– To piękny obiekt. Od razu jak tutaj wszedłem to widać, że jest to fantastyczne miejsce do grania w siatkówkę. Sosnowiec może być dumny z takiego obiektu. Naprawdę wow.
Zobacz również:
źródło: inf. własna