Antoine Brizard stał się ważną częścią reprezentacji Francji. Uwielbia bycie w drużynie i wygrana jest dla niego ważna. Ważniejsze jest jednak to, żeby wziąć udział w igrzyskach jeszcze raz i zrobić to z drużyną przyjaciół. Opowiedział o całym doświadczeniu i swoich odczuciach francuskim mediom.
DRUŻYNA TO WARTOŚĆ
Gdzie się znajdujesz w tym momencie swojej siatkarskiej kariery?
– Gram już trzeci rok ze włoskiej Piacenzie. Ostatnim zdobytym przez nas trofeum był Puchar Włoch w 2023 roku. Gram w reprezentacji 7, albo 8 lat i ostatnim tytułem, który zdobyliśmy, jest Liga Narodów 2022.
Kiedy zacząłeś grać siatkówkę i właściwie, dlaczego wybrałeś ten sport?
– Zacząłem grać w siatkówkę w Poitiers, kiedy miałem 7 lat. To zdecydowanie siatkarskie miasto. Moi rodzice chodzili na mecze lokalnej drużyny i mnie się to też spodobało. Trenowałem jeszcze jednocześnie piłkę nożną i tenisa, ale kiedy siatkówka stała się czymś poważnym to skupiłem się właśnie na niej.
Uczęszczałeś do CREPS (szkoła sportowa we francuskim Bordeaux – przyp.aut) dlaczego zdecydowałeś się tam pójść?
– Kiedy byłem mały, to widziałem kogoś skaczącego o tyczce. Wtedy właśnie znalezienie się w tej konkretnej szkole stało się moim celem. Czułem, że właśnie tego potrzebuję, żeby odnieść sukces w siatkówce. Gdy tylko pojawiła się taka możliwość, to nie wahałem się ani sekundy.
Co ci dało to doświadczenie?
– 2 niesamowite lata. Szczególnie ze względu na relacje z ludźmi. Ze sportowego punktu widzenia przyzwyczaiłem się do rygoru treningowego. Z ludzkiego punktu widzenia to było naprawdę piękne doświadczenie. Poznałem fantastyczne osoby i nauczyłem się jak funkcjonować w grupie. Jak dogadywać się i dobrze żyć z innymi. Byli tam też sportowcy, którzy specjalnie przyjeżdżali z różnych stron świata. To doświadczenie dało mi naprawdę dużo i dzięki temu mogłem nauczyć się wiele o różnych kulturach.
Co związanego ze swoim sportem lubisz najbardziej?
– Najlepsze jest to, że to właśnie jest sport DRUŻYNOWY. To najbardziej kocham. Jasne, że rozgrywający polega na innych, ale może też kreować grę. To świetne. Bardzo mi się podoba to, że tutaj nie błyszczy tylko jedna osoba. Musimy współpracować jako zespół.
Jakie jest twoje najpiękniejsze wspomnienie związane z siatkówką?
– To bez wahania igrzyska! Nie mam na myśli tego, że je wygraliśmy. Raczej to, w jaki sposób to zrobiliśmy. Mam na myśli wspomnienia z drugiego tygodnia turnieju i to, że staliśmy nad przepaścią po pierwszych trzech meczach i to ile zrobiliśmy, żeby wszystko wygrać. Jaką drużyną wtedy byliśmy – to naprawdę było szalone!
FEDERER IDOLEM
Kto cię inspiruje jako sportowca?
– Jestem wielkim fanem Rogera Federera – można powiedzieć, że jest moim idolem. No i oczywiście bracia Kabaratić.
Od kiedy Igrzyska są twoim celem i co to dla was znaczy jako drużyny?
– Oglądam je odkąd, byłem naprawdę mały, ale dobrze pamiętam dopiero te w Pekinie. Udział był moim marzeniem od kiedy Francja zakwalifikowała na IO w 2016. Wcześniej od wielu lat nie braliśmy w nich udziału. Właśnie w 2016 roku dostałem pierwsze powołanie. Grałem już profesjonalnie i wtedy ludzie zaczęli mi mówić, że mógłbym jechać na igrzyska jako drugi rozgrywający. Wtedy zacząłem sobie myśleć – naprawdę mógłbym pojechać do Tokio?! Kiedy już zacząłem, regularnie grać w kadrze powtarzałem sobie, że to mogłoby być naprawdę niesamowite doświadczenie. Prawdę mówiąc, to zacząłem w to wierzyć naprawdę późno. Przecież francuska siatkówka wróciła na salony dzięki poprzedniemu pokoleniu. To dzięki takim nazwiskom jak Toniutti, N’Gapeth, czy Tillie to wszystko stało się możliwe.
Co to dla ciebie znaczy?
– Dopiero biorąc udział w IO, zdałem sobie jak to naprawdę jest. Inaczej odczuwasz to wszystko, rozmawiając z kimś, kto już brał w igrzyskach udział. Inaczej jest wtedy, kiedy już sam wiesz, jak to jest.
Jak przeżyłeś swoje pierwsze Igrzyska?
– To wszystko było naprawdę niesamowite. Jako zespół dogadujemy się naprawdę dobrze, ale ja najbardziej zaprzyjaźniłem się z Yacine Louatim. To on został moim świadkiem na ślubie. Mogłem dzielić to doświadczenie z nim i z Bartem Chinenyeze, który też jest moim naprawdę dobrym przyjacielem. Dzięki nim ten czas był jeszcze piękniejszy. Dla całej naszej trójki to były pierwsze igrzyska. Odczuwasz to wszystko nieco inaczej, jak uprawiasz sport indywidualny, a inaczej jak jesteś częścią drużyny. Jeszcze inaczej jest wtedy, kiedy nie do końca dobrze dogadujesz się ze swoimi kolegami. U nas jest inaczej, więc dzięki temu to naprawdę był wyjątkowy czas.
TYPOWY DZIEŃ
Jak wygląda twój typowy dzień podczas przygotowań do Igrzysk?
– Wstaję, jem śniadanie, robię w domu krótki rozruch. Idę na siłownię na około 1,5h. Pracuję z fizjoterapeutą, albo nie. Wracam i coś jem. Idę na kolejny trening, bo muszę przyjść i jeszcze dodatkowo się porozciągać. Muszę się rozgrzać przed wszystkimi, bo jak oni się rozgrzewają to, ja już odbijam. Trenujemy około dwóch godzin. Potem wracam do domu, jem i oczywiście śpię. Zwracam większą uwagę na pracę nad swoją mobilnością, przygotowaniem fizycznym. Zbliżają się naprawdę ważne mecze, więc muszę być w bardzo dobrej formie. Odpukać w niemalowane, bo oczywiście muszę być przede wszystkim zdrowy.
Masz jakąś radę dla kogoś, kto chce iść twoim śladem i pojechać na Igrzyska Olimpijskie?
– Musisz uwierzyć w siebie i nie słuchać nikogo kto mówi, że to nie jest możliwe. Jeśli o tym marzysz, to zrób wszystko, co możesz. Jeśli nie da rady, to nie jest ważne. Nie możesz pozwolić innym, żeby cię ograniczali.
źródło: cdos33.org, inf. własna