– Reprezentacja zagrała w tych mistrzostwach bardzo słabo. Nawet w wygranych meczach nie pokazała finezyjnej siatkówki. W spotkaniu ćwierćfinałowym dziewczyny nie miały nawet punktu zaczepienia, były tylko i wyłącznie tłem dla niekompletnej reprezentacji Turcji – podsumował występ Polek w ćwierćfinale ME Bogdan Serwiński.
Na ćwierćfinale polskie siatkarki zakończyły udział w mistrzostwach Europy. Jest pan rozczarowany takim wynikiem, czy odzwierciedla on obecny potencjał naszej reprezentacji?
Bogdan Serwiński: – Marzyliśmy o tym, aby dziewczyny osiągnęły jakiś drobny sukces, żeby znalazły się przynajmniej w strefie medalowej. Natomiast rzeczywistość okazała się brutalna. Reprezentacja zagrała w tych mistrzostwach bardzo słabo. Nawet w wygranych meczach nie pokazała finezyjnej siatkówki. W spotkaniu ćwierćfinałowym dziewczyny nie miały nawet punktu zaczepienia, były tylko i wyłącznie tłem dla niekompletnej reprezentacji Turcji. Przykro się na to patrzyło.
W czym upatruje pan słabszej dyspozycji Polek?
– Myślę, że trzeba wrócić do sytuacji, kiedy był dość mocny konflikt między zawodniczkami i trenerem. W wypowiedziach Malwiny Smarzek można było znaleźć odniesienia do tamtej sytuacji. Od tego momentu nie mogło być dobrze, bo konflikt był potężny. Po takich zarzutach postawionych trenerowi praca nie mogła się dobrze układać. Chyba nadszedł czas, aby ludzie odpowiedzialni za polską siatkówkę przeanalizowali sytuację, wyciągnęli wnioski i podjęli najbardziej racjonalne decyzje, które poprowadzą siatkówkę do przodu. Chociaż przed nami jeszcze mistrzostwa Europy siatkarzy, to do tej pory polska siatkówka poniosła klęskę. Nasze oczekiwania były znacznie większe. Z odważnych zapowiedzi nic nie wyszło. Mam nadzieję, że męska kadra w mistrzostwach Europy osiągnie dobry wynik. Może chociaż zakończenie sezonu reprezentacyjnego będzie udane.
Zgodzi się pan, że żeńska kadra zrobiła regres w ostatnich latach? Po udanych mistrzostwach Europy w 2019 roku apetyty zostały rozbudzone, a później jednak gra została uproszczona i postępu nie było widać.
– Według mnie rotacje w zespole są zbyt duże. Nie znam od środka sytuacji, bo być może tak trzeba było postępować, być może nie było innej możliwości, ale przez zmiany w składzie nie osiągnie się stabilności. Potwierdza to przykład reprezentacji Rosji, która w mistrzostwach Europy wystąpiła w odmłodzonym składzie. Została rozbita w meczu z Włoszkami. Odmładzanie, częste zmiany, brak stabilności w składzie pozytywnego rezultatu przynieść nie może.
A może po prostu polska siatkówka żeńska nie dysponuje dużym potencjałem?
– Wydaje mi się, że patrząc przez pryzmat ligi, to w Polsce ilościowo i jakościowo siatkarek na dobrym poziomie jest sporo. Brakuje im być może ogrania i pewności siebie, ale według mnie to nie jest największy problem.
Czyli czas na zagranicznego trenera?
– Nie jest tak, że w Polsce nie ma trenerów na wysokim poziomie. Chodzi o to, aby zawodniczki miały zaufanie do trenera. Jeśli mają je do zagranicznego i nie chcą pracować z Polakiem, to może będzie to dobre rozwiązanie. Najważniejsze, aby był to trener o odpowiednich parametrach szkoleniowych, który będzie potrafił pracować. Każdy nowy trener stanie przed trudnym zadaniem. Ale nie jest to aż tak skomplikowane. Przez rok czasu można doprowadzić reprezentację do poziomu, który by nas satysfakcjonował. Trudno oczekiwać medalu w mistrzostwach świata. Chodzi o satysfakcję z gry i wyniku adekwatnego do potencjału kadry.
źródło: inf. własna