W I lidze kobiet było ostatnio bardzo dużo grania. Siatkarki beniaminka Asotry Płomienia Sosnowiec od 10 do 23 stycznia zagrały sześć meczów. O atmosferze w drużynie, rywalizacji na boiskach zaplecza TAURON Ligi mówi zawodniczka tego klubu – Agnieszka Czerwińska: – Rok 2021 rozpoczął się bardzo intensywnie. Czas wrócić do grania w cyklach treningowych, z czego się bardzo cieszymy. Występuje delikatne zmęczenie, nie da się ukryć.
Jesteś zmęczona?
Agnieszka Czerwińska: – Styczeń jest dla mnie jednym z bardziej intensywnych miesięcy od początku pandemii. Lubię być zajęta i mieć dużo na głowie. A co do zmęczenia fizycznego, po wygranych spotkaniach odczuwam je mniej, nawet jeśli jest to pięciosetowy bój.
Od 10 do 23 stycznia, czyli w nieco ponad trzy tygodnie, zagrałyście sześć meczów – z Jaworem, Opolem, Poznaniem, Szczyrkiem, Rzeszowem oraz Jarosławiem. Pozwolę więc sobie ponownie zapytać, czy ty i czy drużyna czujecie się zmęczone?
– Rok 2021 rozpoczął się bardzo intensywnie. Czas wrócić do grania w cyklach treningowych, z czego się bardzo cieszymy. Występuje delikatne zmęczenie, nie da się ukryć, ale tym razem do kolejnego meczu mamy więcej niż dwa dni, więc będziemy mogły spokojnie przetrenować cały tydzień, żeby w pełni sił wyjść na sobotnie spotkanie.
Terminarz teraz trochę zwolni, bo na chwilę obecną wrócimy do grania w cyklach tygodniowych, ale mimo wszystko nasuwa się pytanie, czy po takim maratonie wystarczy wam sił, żeby jeszcze walczyć w końcówce rundy zasadniczej.
– Razem się uzupełniamy, mamy wyrównany skład. Kiedy jedna nie może, to druga wchodzi i stara się nadrobić. Jesteśmy pozytywnie nastawione na drugą część rundy zasadniczej i nie zamierzamy odpuszczać.
Oprócz wysiłku sportowego to chyba też nie był łatwy okres psychicznie to wytrzymania. Ciągiem zagrałyście trzy mecze z drużynami z czołówki tabeli, potem w Pucharze Polski z Developresem SkyRes Rzeszów. Ten maraton zakończył się kolejnymi porażkami. Jak sobie z tym radziłaś?
– Naszą siłą jest drużyna, dużo rozmawiamy z dziewczynami, zdarzały się smutki po porażkach, ale nie mogłyśmy ich długo rozpamiętywać, bo jak mówisz, grałyśmy ciągiem. Musiałyśmy myśleć o kolejnym spotkaniu i szybko wyrzucać z głowy porażki. Na szczęście maraton zakończył się zwycięstwem, dlatego celebrujemy tę chwilę i czas skupić się na kolejnym, sobotnim spotkaniu.
Warto w tym wszystkim jeszcze wspomnieć o sytuacji zdrowotnej w drużynie. Z czterech środkowych bloku, jakie są w składzie w tym sezonie, dwie dziewczyny były wyłączone z gry przez kontuzje. Czyli nie było innego wyjścia – musiała grać Martyna Kołodziej oraz ty. Czułaś presję?
– Wchodząc na boisko wszystkie chcemy pokazać się jak najlepiej. Mając z tylu głowy, że w kwadracie nie ma żadnej zmienniczki na mojej pozycji presja może się pojawić prędzej czy później. Drużyna bardzo mnie wspierała, wiec jeśli czułam presję, to tylko dlatego ze sama ją na siebie nałożyłam. W meczu z Poznaniem był lekki stres, natomiast z Rzeszowem nie miałyśmy nic do stracenia i cieszyliśmy się gra. Do meczu z Jarosławiem podeszłam bez presji, ciesząc się z każdej udanej akcji.
Sztab szkoleniowy w kilku ostatnich meczach zaskoczył wysyłając w jednym ustawieniu z jedną przyjmującą i dwoma atakującymi. Możesz nam opowiedzieć jak do tego doszło, jak się trenuje takie ustawienie i, przede wszystkim, jak ci się gra w takim nietypowym składzie?
– Najlepsze w tym wszystkim jest to, że teraz mogę dawać rady starszej koleżance, Patrycji Patoń (łączę pozdrowienia – śmiech), jak stać na boisku, żeby nie zrobić błędu ustawienia . Na treningach ćwiczymy wiele wariantów, czasem nie wiemy jaki skład finalnie wyjdzie w sobotę̨. Dziewczyny w przyjęciu robią kapitalną robotę, a mając dwie armaty na boisku hmmm… W jednym ustawieniu na lewym Kasia, na prawym Patka, dziwie się, kiedy ja dostaje wtedy piłkę.
Spoglądasz w tabelę I ligi? Strasznie ciasno tam się robi. Między trzecim miejsce a ósmym jest zaledwie pięć punktów różnicy.
– Czasem zdarzy się spojrzeć, ale staramy się nie kalkulować́ i za każdym razem wychodzić́ na boisko z nastawieniem na jak najlepsza grę, która w rezultacie da zadowalający wynik. Po kilku pierwszych spotkaniach w sezonie okazało się, że mamy bardzo wyrównaną ligę. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Trzeba walczyć o każdy punkt, bo wiele może się jeszcze zmienić.
Najbliższy mecz w swojej hali zagracie 30 stycznia z ekipą z Wieliczki. W pierwszej fazie na wyjeździe zagraliśmy zwycięski tie-break. Czego spodziewasz teraz w najbliższą sobotę?
– Zaczęłam się już trochę przyzwyczajać do systemu grania środa-sobota, więc sobota jest dla mnie odległym terminem, ale już teraz myślę, że jeśli zagramy na miarę swoich możliwości to może być́ to emocjonujące widowisko.
Tak swoją drogą doliczyłem się sześciu tie-breaków w meczach wyjazdowych. Umówiłyście się przed sezonem z dziewczynami, że na wyjazdach będziemy kibiców trzymać w napięciu w meczach po pięć setów?
– Zdania co do umawiania się na tie-breaki były podzielone, wiec zrezygnowałyśmy z tego pomysłu, ale jak widać́ nawet bez umowy walczymy, aby emocji na meczach nigdy nie brakowało (śmiech). Ale czy to źle? Jeśli ma to być wygrana to bierzemy ją w każdym stosunku i z wieloma emocjami.
źródło: pzps.pl