– Nie jest tak, że tylko my mamy problemy. Dotyka to różnych zespołów w mniejszym lub większym stopniu. Dlatego tym bardziej doceniam to, co jako grupa robimy w tym sezonie i jakie wyniki osiągamy – powiedział w rozmowie z naszym serwisem trener Ślepska Malow Suwałki, Dominik Kwapisiewicz.
Rola faworyta im nie straszna
W Będzinie męczyliście się z MKS-em, ale chyba wnioski z tamtego spotkania zostały wyciągnięte, bo u siebie pokonaliście beniaminka za komplet punktów?
Dominik Kwapisiewicz: Nawet nie tyle chodzi o wnioski, a bardziej o braki kadrowe, z którymi borykamy się od dłuższego czasu, a mimo tego reagujemy świetnie jako grupa. Pokazujemy, że bez dwóch podstawowych zawodników potrafimy grać naprawdę dobrą i ciekawą siatkówkę. To jest naszą siłą w tym sezonie. Wprawdzie nie do końca byłem zadowolony z przebiegu spotkania z zespołem z Będzina, ale na koniec pogratulowałem chłopakom, ponieważ cel, który sobie przed tym meczem założyliśmy, został zrealizowany. Najważniejsze było, aby w tym starciu nie stracić żadnego punktu do ligowej tabeli.
Czyli siłą Ślepska w tym sezonie jest drużynowość?
– Na pewno. Bez względu na to w jakim zestawieniu gramy, to pokazujemy, że potrafimy punktować. Nie chodzi tylko o problemy Henrique Honorato czy Quentina Joffroya, ale przecież na kilka meczów straciliśmy też Matiasa Sancheza, a mimo tego potrafiliśmy postawić się nawet wyżej notowanym drużynom.
W trzecim secie starcia z MKS-em trochę zaprosiliście będzinian do gry?
– Myślę, że tak. Zawodnicy z Będzina niczym nas nie zaskoczyli. W trzecim secie w naszych szeregach pojawiła się lekka dekoncentracja i nonszalancja. To spowodowało, że ten mecz zakończył się w czterech, a nie w trzech setach. Niemniej jednak jak już wspomniałem, najważniejsze było dla nas to, abyśmy zdobyli trzy punkty i zrealizowaliśmy to zadanie.
Siatkarsko kluczowa była wasza przewaga w ataku?
– W ataku zagraliśmy bardzo dobry mecz. Skutecznie radziliśmy sobie również na wysokich piłkach. Przede wszystkim umiejętnie dostarczaliśmy trudne piłki do siatki, co później umożliwiało nam atak w trudniejszych sytuacjach. Na tym skupialiśmy się na treningach i cieszę się, że ten element podczas meczu lepiej nam funkcjonował.
Chłodna ocena szans
Czy według pana macie jeszcze szansę na włączenie się do rywalizacji o play-off?
– Szansa jest na pewno, ale na razie skupiamy się na najbliższym meczu. Nic nie da nam to, jeśli wybiegalibyśmy na przykład do meczu z GKS-em Katowice. Teraz najważniejszy jest dla nas pojedynek w Nysie. Wiemy, w jakiej sytuacji jest Stal, dla której każdy punkt jest niezwykle cenny. Jestem przekonany, że spotkanie w Nysie będzie dla nas trzy albo cztery razy trudniejsze niż to z MKS-em, ponieważ determinacja u zawodników Stali będzie na ogromnym poziomie.
W ogóle chyba trudniej się gra te mecze, w których występuje się w roli faworyta?
– Nie chciałbym tego rozpatrywać w takich kategoriach. Na pewno istnieje taka zależność, że na mecze z zespołami z czołówki zawodnicy nie muszą się dodatkowo mobilizować, bo to przychodzi bardzo naturalnie. Po prostu grupa nakręca się sama. A przed meczem z MKS-em było widać, że chłopakom było o wiele trudniej o pełną koncentrację. Pewnie wynikało to z ich świadomości związanej z tym, że jesteśmy lepszą drużyną. Jednak ja zawsze podkreślam, że to zawsze trzeba udowodnić na boisku. Wielokrotnie bywało już tak, że faworyci przegrywali.
Czekają na kontuzjowanych
W jakiej perspektywie czasowej będzie miał pan cały zespół do dyspozycji?
– Nie wiem. Sprawa z Quentinem jest bardziej skomplikowana. Będziemy bazować na progresie polepszania się jego stanu zdrowia z tygodnia na tydzień. Na razie musimy radzić sobie z tym, co mamy. Poza tym nie jest przecież tak, że tylko my mamy problemy. Dotyka to różnych zespołów w mniejszym lub większym stopniu. Dlatego tym bardziej doceniam to, co jako grupa robimy w tym sezonie i jakie wyniki osiągamy.
Zobacz również
źródło: siatka.org