– Było to chyba najpewniejsze zwycięstwo w tym sezonie z naszej strony – mówił po wygranym 3:0 przez Asseco Resovię Rzeszów spotkaniu w Katowicach Dawid Woch. Siatkarz opowiedział o dość nietypowej rozgrzewce z GieKSą przed meczem oraz o wyzwaniach, jakie stawia przed nimi PlusLiga. Rzeszowianie zdecydowanie nie zamierzają lekceważyć rywali, a każdy mecz traktują jako krok ku upragnionym medalom. Jak zespół radzi sobie z presją i jakie plany mają na nadchodzące starcia?
Karolina Wólczyńska (Strefa Siatkówki): Czyj to był pomysł, byście wspólnie z GKS Katowice się rozgrzewali? Kto to zainicjował?
Dawid Woch: – Czasami tak się zdarza, że jeżeli poprzedni mecz dojdzie do tie-breaku, istnieje ryzyko, że następne spotkanie się opóźni. Tak naprawdę wyszło to bardzo spontanicznie z obydwu stron. Nie wiedzieliśmy tak naprawdę, jak utrzymać ciepło. Opóźnienia zawsze troszeczkę wybiją z rytmu. Stanęliśmy więc na końcowych liniach i po prostu ktoś krzyknął, żebyśmy zagrali w Baughera, czyli dyszelki. Myślę, że to fajna odskocznia dla kibiców, którzy zobaczyli coś nowego. Zresztą nie tylko dla nich. Przyznaję się, że pierwszy raz zdarzyło mi się w to grać przed meczem i to jeszcze z drużyną przeciwną. Fajnie, że to się wydarzyło. Nie spodziewajmy się jednak zbyt często takich akcji.
wymagający tydzień
Wystarczyły trzy sety, byście odnieśli pewne zwycięstwo. Było kilka długich wymian, które zakończyły się waszym zwycięstwem i pewnie dodawały wam pewności siebie. Wiadomo, że łatwiej zmotywować się do rywalizacji z topu. Jak udało się wam zachować koncentrację w meczu z katowiczanami?
– Oczywiście, że tak jest. Natomiast dla nas teraz każde spotkanie jest o tyle ważne, że musimy zbierać punkty. W pierwszej rundzie traciliśmy bardzo dużo punktów w spotkaniach, które teoretycznie powinniśmy byli wygrać. W wielu z nich prowadziliśmy, by wypuścić zwycięstwo z rąk. Akurat z GieKSą zdobyliśmy trzy punkty, ale też po ciężkim meczu. Wiedzieliśmy, że w Katowicach nie będzie łatwo. Przede wszystkim się cieszę, że ten trudny tydzień kończymy kolejnym zwycięstwem. Po bardzo wymagającym spotkaniu z LUK Lublin graliśmy w Pucharze CEV na Cyprze, więc cały tydzień byliśmy w podróży. Przed rywalizacją z katowiczanami nie było czasu na trening. Mimo, że nie czuliśmy się najświeżsi, było to chyba najpewniejsze zwycięstwo w tym sezonie z naszej strony.
pewny finał?
Wystarczą tylko dwa wygrane sety z Pafos, żebyście przeszli do następnej rundy. Od samego początku jesteście faworytami do finału, w którym najprawdopodobniej zmierzycie się z Trentino Volley. Jak wy podchodzicie do takich doniesień?
– Na pewno jesteśmy zdecydowanie lepszą drużyną od Pafos. Nie będziemy ich lekceważyć. Wiemy, że tak naprawdę każdy mecz, w którym tracimy na chwilę koncentrację, może nam się wymknąć spod kontroli. We własnej hali będzie grało się dużo łatwiej i będziemy po meczu z warszawianami, który będzie na pewno kosztował nas dużo emocji. Mam nadzieję, że zobaczymy dużo walki i dobrej gry. Natomiast jeżeli tylko pokażemy naszą dobrą siatkówkę, jestem przekonany, że to spotkanie będzie wyglądało dużo lepiej i dużo łatwiej niż pierwsze. Wówczas troszeczkę się męczyliśmy, ale to ze względu na to, że nie zachowywaliśmy spokoju w najłatwiejszych momentach.
oddech na plecach
Wróćmy do PlusLigi. Czujecie oddech rywali z tego grona goniącego ósemkę?
– Oczywiście, że czujemy. Dlatego też chcemy zdobywać jak najwięcej punktów w każdym spotkaniu, żeby umacniać się w tabeli. Chcemy awansować do play-off, co jest sprawą oczywistą, i zająć takie miejsce, które pozwoli nam walczyć o medale. Nasza drużyna jest zbudowana po to. Od drugiej rundy pokazujemy, że ten zespół może namieszać i sprawić jeszcze niejedną niespodziankę w play-off. Oczywiście do tego jeszcze daleka droga. Do końca rundy zasadniczej zostało jeszcze dziewięć meczów, dlatego musimy się w pełni skoncentrować. Natomiast ja jestem dobrej myśli i fajnie, że po dobrym, emocjonującym meczu z lublinianami gramy drugie z rzędu starcie na bardzo wysokim poziomie.
źródło: siatka.org