– Do połowy seta rzeczywiście wynik był na styku. Następnie w końcówkach dochodziło momentami do piłki przechodzącej, naszej niedokładnej wystawy, w rezultacie czego było po zawodach – powiedział Strefie Siatkówki Grzegorz Łomacz, rozgrywający PGE GiEK Skry Bełchatów po porażce w 10. kolejce PlusLigi.
NIESPODZIANKI BRAK
PGE GiEK Skra Bełchatów przegrała w Zawierciu z Aluronem CMC Wartą Zawiercie 0:3. Wicemistrzowie Polski ponownie dali olbrzymi wyraz swojej zagrywki, kończąc starcie z dorobkiem 10 asów. Punktowali nią również w ważnych fragmentach meczu, jak chociażby końcówkach. – Całkowicie spodziewaliśmy się mocnej zagrywki zawiercian. Niestety serwis siedział Warcie. Naprawdę walczyliśmy, choć może po wyniku tego nie widać. W momencie, kiedy mieliśmy jakikolwiek punkt zaczepienia, wówczas zagrywka rozstrzygała każdego seta – mówił w rozmowie ze Strefą Siatkówki Grzegorz Łomacz, rozgrywający PGE GiEK Skry Bełchatów.
SIŁA WARTY
Zasadniczo w każdej z odsłon toczyła się wyrównana walka. Podopieczni Michała Winiarskiego przechylali szalę zwycięstwa na swoją korzyść głównie w końcówkach. Reguła ta miała miejsce szczególnie w drugiej partii, kiedy to gospodarze zapunktowali każdym elementem. – Do połowy seta rzeczywiście wynik był na styku. Następnie w końcówkach dochodziło momentami do piłki przechodzącej, naszej niedokładnej wystawy, w rezultacie czego było po zawodach – tłumaczył kreator gry Skry.
I dodał: – Miguel zagrał fenomenalnie spotkanie. Podobnie jak cały zespół z Zawiercia. Stąd taki, a nie inny wynik.
SPOSÓB NA WALKĘ Z CZOŁÓWKĄ?
Po zakończonym spotkaniu nie obyło się bez krótszej rozmowy zawodników w kółku z trenerem Gheorghe Cretu. Co do przekazania swoim podopiecznym miał rumuński szkoleniowiec? – Nie powiedzieliśmy sobie niczego wielkiego. Musimy nadal pracować ciężko tak, jak do tej pory. Na każdym treningu musimy poprawiać swoją jakość. To jedyna droga do tego, żeby walczyć z takimi zespołami – zauważył Łomacz.
UŚMIECH
Starcie Warty i Skry było okazją do stanięcia naprzeciwko siebie zawodników reprezentacji Polski, jak i tych, którzy dzielili ze sobą pokój w bełchatowskiej Skrze. Mowa o Mateuszu Bieńku i Grzegorzu Łomaczu, którzy po meczu ucięli pogawędkę z uśmiechami na twarzach. – Z Mateuszem spotkaliśmy się dzień przed meczem, jak i po meczu. Znamy się parę długich lat. Zawsze pojawia mi się uśmiech na twarzy, kiedy go widzę – zakończył Grzegorz Łomacz.
Zobacz również:
PlusLiga. Przyjmujący niezbyt skuteczni? Dla niego to nie problem
źródło: inf. własna