– Siatkówka wymaga przede wszystkim odpowiedniej liczby prawidłowo wykonanych powtórzeń. Musimy więc wykonać pewną pracę, ale też uwierzyć w to, co robimy. Głowa będzie kluczowa – powiedział Dariusz Daszkiewicz, który został trenerem Czarnych Radom.
Powrót na trenerską ławkę
Lubi pan wyzwania?
Dariusz Daszkiewicz: – Historia klubów, w których byłem trenerem, pokazuje, że tak. Fajnie jest mieć jakieś wyzwanie, do którego się dąży.
Przejmuje pan zespół z Radomia w trudnym momencie. Czy w takim razie miał pan duże wątpliwości czy szybko zdecydował się pan na pracę z Czarnymi?
– Wielkich wątpliwości nie miałem. Wiadomo, że sytuacja Czarnych nie jest łatwa, tym bardziej, że przegrali pięć meczów z rzędu, a przecież oczekiwania w klubie były wysokie. Przejmując zespół, wierzę, że jesteśmy w stanie to zmienić i wyjść na prostą.
Zasiadając na ławce trenerskiej Czarnych, w pewien sposób zyskał pan szansę, aby przypomnieć o sobie kibicom?
– Na pewno tak. Wiadomo, że pracujemy jako zespół, ale też każdy zawodnik czy trener pracuje na swoje nazwisko. Jestem po półtora rocznej przerwie, więc jestem spragniony pracy i boiskowej adrenaliny. Mam nadzieję, że to też przyniesie pozytywny efekt.
Praca i głowa
Udało się już panu odnaleźć przyczynę, przez którą Czarni do tej pory zawodzili czy jednak będzie potrzebował pan czasu, aby wgryźć się w tę drużynę?
– Siatkówka jest to teoretycznie prosta, ale jednak skomplikowana gra, która wymaga przede wszystkim odpowiedniej liczby prawidłowo wykonanych powtórzeń. Musimy więc wykonać pewną pracę, ale też uwierzyć w to, co robimy. Głowa będzie kluczowa. Cały czas musi być pozytywne myślenie. Wiadomo, że błędy będą się zdarzały, bo one są nieodłącznym elementem siatkówki, ale trzeba starać się je niwelować i nie koncentrować się na nich, tylko na kolejnej akcji, która jest przed nami.
Czy zakontraktowanie nowego rozgrywającego wyszło z pana inicjatywy?
– Nie. Decyzja o zakontraktowaniu nowego rozgrywającego zapadła już wcześniej. Rozmawiając z prezesem, otrzymałem już informację, że na tej pozycji będzie zmiana.
Jak pan oceni ten ostatni mecz w Toruniu?
– Pierwszy set wypadł słabo, ale dla mnie bardzo dużym pozytywem było to, że po kompletnie nieudanym pierwszym secie i będąc po tylu porażkach zespół fajnie zareagował. U chłopaków widać było motywację i chęć do gry. Najważniejsze jest dla mnie to, że chłopaki nie mają zwieszonych głów, tylko są chętni do pracy. Będziemy starali się poprawiać naszą grę i niwelować błędy, ale kluczowa będzie wiara. Jeśli jej zabraknie, to poprawa gry nigdy się nie uda. Wszystkie elementy są ważne, ale w siatkówce głowa jest najważniejsza. Zawodnik może świetnie dźwigać na siłowni, kapitalnie prezentować się na treningach, a jeśli nie panuje nad swoją głową, to na pewno w meczu nie pokaże w pełni swoich umiejętności.
Zwycięstwo potrzebne jak tlen
W końcu czas na przełamanie w meczu z BAS-em Białystok?
– Zwycięstwo jest nam bardzo potrzebne. Chcielibyśmy je odnieść jak najszybciej, bo wtedy byłoby nam łatwiej pracować. Wiadomo, że wygrane budują atmosferę w zespole. One są nam bardzo potrzebne, ale zdajemy sobie sprawę, że nie będzie o nie łatwo. BAS też na pewno będzie chciał zapunktować w meczu z rywalem z dolnej części tabeli, ale my powalczymy o zwycięstwo.
Zobacz również
I liga M: Drobne iskierki i duża niespodzianka – podsumowanie 7. kolejki
źródło: inf. własna