W pierwszych trzech sobotnich spotkaniach 6. kolejki, rozgrywanych we wcześniejszych godzinach nie było niespodzianek wśród zwycięzców, choć wyniki mogły zaskoczyć. Bez punktów pozostają podopieczni Jacka Nawrockiego. Świetnie na wyjeździe poradzili sobie gracze beniaminka z Torunia, trzy punkty zainkasowali także siatkarze z Białegostoku. Z kolei wiceliderzy tabeli męczyli się w Jaworznie.
KRAKOWIANIE Z OGRANICZONĄ MOCĄ
Przyjezdni rozpoczęli seta w ofensywie lepiej niż rywale. Szybko odskoczyli na 6:2, w czym pomogła im regularna zagrywka Jana Króla. W tym elemencie białostoczanie znaleźli swój klucz do zwycięstwa. Kilka punktów straty udało się krakowianom odrobić dzięki pracy Kaliszuka w bloku, ale wciąż musieli gonić wynik – 9:14. Dopiero w końcówce seta zbliżyli się na 20:21, a chwilę później atakiem wyrównał Kraut. Zwiastowało to wyrównaną końcówkę, którą sfinalizował blok Kaliszuka na 29:27 dla AZS-u.
W drugiej partii losy się odwróciły. Choć początek seta był wyrównany, to tylko do stanu 7:7. Później znów przypomniał o sobie Król, który punktował nie tylko w ataku, ale także blokował rywali. W pewnym momencie goście z Białegostoku mieli czteropunktowy zapas. Ten dystans powiększyli później przy serwisie Pizuńskiego. Gdy on sam wreszcie się pomylił, było 21:15 dla ekipy Łukasza Jurkojcia. Decydujący punkt dołożył od siebie Król.
Wraz z powrotem na boisko przyjezdni napotkali małe problemy z wykończeniem akcji, jednak stratę 3:5 szybko odrobili w polu serwisowym. Gospodarze podejmowali próby zdominowania przeciwników i rzeczywiście udawało im się to, ale do pewnego momentu. Przy prowadzeniu 9:6 zostali dwukrotnie zablokowani, swoją dobrą grę prezentował Naliwajko i BAS Białystok przejął pałeczkę – 12:10. Był to dla nich impuls do powrotu i im dalej w set, tym lepszy rytm im towarzyszył. Set zakończył się błędem Brzostowicza 20:25.
Więcej spokoju oba zespoły wprowadziły do czwartej odsłony. Wciąż w ofensywie brylował Król, ale dorównywać mu zaczął Kaliszuk. Gracze z Krakowa prowadzili od stanu 9:7, wykorzystując swoje szanse w pierwszym tempie. Sporo jednak ryzykowali na dziewiątym metrze, przez co prezentowali punkty przeciwnikom. Gdy asem serwisowym popisał się Król, doszło do remisu 17:17. Równa gra toczyła się już do końca partii, w którym znów lepsi okazali się przyjezdni.
MVP: Jan Król
AZS AGH Kraków – REA BAS Białystok 1:3
(29:27, 21:25, 20:25, 22:25)
Składy zespołów:
AZS AGH: Kraut (7), Urbańczyk (7), Wnuk (2), Potrykus (3), Oziabło (9), Bakaj (2), Dereń (libero) oraz Kaliszuk (20), Brzostowicz (15), Smętek
REA BAS: Pizuński (3), Janusz P. (9), Król (26), Naliwajko (11), Gwardiak (8), Gruszczyński (6), Ostaszewski (libero) oraz Boniaszczuk, Kardasz, Lisicki (4), Zimoląg (1)
NAWIĄZALI WALKĘ, POTEM SIĘ PODDALI
Dobrym akcentem przywitali się z halą siatkarze beniaminka. Popisali się serią 3:0, a zaraz zwiększyli dystans na pięć „oczek”. Wielu akcji nie mógł wykończyć Kiedos, a rywale kapitalnie prezentowali się w przyjęciu. Mimo pozytywnego startu, przyjezdni zanotowali jednak lekki przestój i poprzez własne błędy stracili całą przewagę – 11:11. Sprawy w swoje ręce wzięli Stolc i Skadorwa i po kilku minutach wyrównanej rywalizacji odskoczyli na 21:19. W końcówce nie oddali już pałeczki przeciwnikom i zakończyli seta punktem zdobytym przy własnym przyjęciu.
W drugim secie było już więcej emocji, bo miejscowi znaleźli rytm gry. Choć początkowo Bartłomiej Dorosz wyprowadził zespół Aniołów na 4:1, to dłużny w polu serwisowym nie pozostał Tymoteusz Lenik. Gracze z Torunia mieli cały czas kilka „oczek” z przodu, ale musieli się oglądać za siebie. Przez dłuższy czas toczyła się wymiana punkt za punkt, aż wkrótce z 12:8 dla gości zrobiło się 16:16. Wówczas o przerwę poprosił trener Aniołów Toruń. Na początku niewiele to pomogło, bo podopieczni Jacka Nawrockiego wyszli na pierwsze od dawna prowadzenie. Gospodarze natomiast koncertowo roztrwonili przewagę w końcówce i mając piłkę setową, na 24:21, przegrali seta 25:27. Bohaterami tego zwrotu akcji ponownie okazali się Skadorwa i Stolc.
Siatkarze ze Spały nie mieli żadnych argumentów, by zagrozić przeciwnikom. Grający na wysokiej skuteczności w ofensywie Stolc i dorównujący mu Skadorwa szybko zweryfikowali siły gospodarzy – 5:2. Już w połowie seta różnica punktowa wynosiła siedem „oczek”. Poziom w przyjęciu trzymał tylko Trawka, co przełożyło się na grę w ataku bo w tym elemencie miejscowa drużyna zagrała na… 26% skuteczności. Ostatecznie set zakończył się wynikiem 25:12 dla Torunia.
MVP: Bartłomiej Dorosz
SMS PZPS Spała – CUK Anioły Toruń 0:3
(21:25, 25:27, 12:25)
Składy zespołów:
SMS: Trawka (13), Lenik (2), Kiciński (8), Kiedos (10), Kukie (5), Drąg (2), Kotela (libero) oraz Schadach (libero), Olejniczak (1), Nowik, Pobrotyn, Chrzanowski, Kupkowski
Anioły: Kalinowski (11), Borris (9), Skadorwa (15), Stolc (11), Dorosz (6), Sternik (3), Podborączyński (libero) oraz Walawender, Detmer (libero)
WICELIDERZY TABELI ZASKOCZENI
Zespół KPS-u Siedlce o fotel lidera walczył na wyjeździe. Siatkarze Witolda Chwastyniaka trzy cenne punkty chcieli wywieźć z Jaworzna, ale tamtejszy MCKiS mocno zweryfikował ich plany. Już na otwarcie odskoczyli na 5:3, w czym pomogła im zepsuta zagrywka Czyżowskiego. Goście byli w trudniejszej sytuacji, bo choć co jakiś czas wyrównywali wynik to zaraz znów zespół gospodarzy odskakiwał na dwa „oczka”. Wiceliderzy tabeli musieli szukać opcji w ofensywie, bo Rykała miał w niej spore problemy. Inicjatywę przejął Sokołowski i dzięki niemu przyjezdni utrzymali bliski kontakt z przeciwnikami, natomiast od stanu 21:21 wszystko było już w rękach MCKiS-u.
Choć druga partia na początku tego nie zapowiadała, jeszcze wyraźniej niż pierwsza wygrał ją zespół z Jaworzna. Mimo prowadzenia 5:2 siedlczan, w polu serwisowym do remisu doprowadził Rawiak. Później swoje problemy mieli wiceliderzy tabeli, nawet przy przyzwoitym przyjęciu nie wyprowadzali skutecznych ataków. Przy stanie 14:9 dla miejscowych o czas poprosił trener Chwastyniak. Nie pomogło to na kiepską sytuację jego zespołu bo gospodarze kończyli swoje akcje w pierwszym tempie. Gdy blokiem został zatrzymany Bąkiewicz, MCKiS prowadził 18:14. Końcówka toczyła się pod dyktando gospodarzy, którzy zapisali również tę partię na swoje konto.
Przebudzenie KPS-u Siedlce nastąpiło wraz ze złapaniem rytmu przez Krzysztofa Rykałę. Wraz z Czyżkowskim otworzyli czwartą partię wynikiem 6:4. Gospodarze skutecznie próbowali dotrzymać tempa rywalom, ale momenty w polu serwisowym były kluczowe. Siedlczanie cały czas utrzymywali się na prowadzeniu, na wysokie obroty wkroczył też Sokołowski. W decydującą fazę seta przyjezdni wkraczali z wynikiem 20:17. Ich kluczem do sukcesu było zdobywanie punktów przy własnym przyjęciu, a ostateczny krok w tej partii postawił Sokołowski.
Zacięta walka przeciągnęła się na czwartą partię. W niej pierwotnie na 6:3 odskoczyli gospodarze, by później na 9:9 wyrównali gracze z Jaworzna. Wymiana punkt za punkt toczyła się do ostatniej piłki. Na swoje barki odpowiedzialność wziął Czyżkowski, który kończył każdą otrzymaną piłkę. Przyjezdni co prawda mieli pole manewru przy piłce setowej, bo prowadzili wówczas 24:21, ale rywale postraszyli ich, wygrywając kolejne dwie akcje. W kolejnej jednak popełnili błąd i przedłużyli mecz.
Tie-break układał się lepiej dla KPS-u Siedlce, którzy mimo czujności rywali w obronie, odskoczyli na 4:2. Przy zmianie stron był jednak remis. Rywalizacja toczyła się głównie między Strzeżkiem, a Rykałą. Przy stanie 13:13 wiadomo było, że znów o wszystkim zaważą niuanse. Przyjezdni wykorzystali jednak pierwszą nadarzającą się okazję i wygrali tę batalię po udanym bloku Kosiana.
MVP: Dawid Sokołowski
MCKiS Jaworzno – KPS Siedlce 2:3
(25:22, 25:19, 21:25, 23:25, 13:15)
Składy zespołów:
MCKiS: Puczkowski (1), Pietras (10), Strzeżek (17), Rawiak (21), Turski (7), Szczechowicz (2), Kędzierski (libero) oraz Czerny (12), Borończyk (1), Wojtaszkiewicz (1), Żeliński (1)
KPS: Sokołowski (22), Kosian (13), Rykała (15), Czyżowski (14), Sadkowski (6), Prokopczuk (1), Tomczak (libero) oraz Wiśniewski J. (1), Bąkiewicz (1)
Zobacz również:
Wyniki i tabela I ligi mężczyzn
źródło: inf. własna