Reprezentacji Polski kobiet nie udało się awansować do półfinału igrzysk olimpijskich. Polki 0:3 uległy Amerykankom i odpadły z rywalizacji. – Liczyłam, że trzeci set nam to odwróci, ale nauczone poprzednimi latami wiemy, że wcześniej zdarzało nam się wygrywać na początku seta i zaczęłyśmy tracić przewagę, to też się wydarzyło. Trochę wróciły nam demony – przyznała w rozmowie na antenie Eurosportu Malwina Smarzek.
Podopieczne trenera Lavariniego nie zagrały najlepszego spotkania. Polki nerwowo weszły w spotkanie ćwierćfinałowe. Biało-czerwone dały się zdominować Amerykankom i przegrały 0:3. – Do pozytywnych wniosków pewnie dojdziemy dużo, dużo później, bo zamykając tak ważny turniej, pierwszy dla nas wszystkich tutaj w tym super zespole, jest bardzo ciężko. Szczególnie zamykając takimi wynikami, jak te ostatnie. Chyba było widać, że Amerykanki mają bardzo dużo takich meczów o tak dużą stawkę za sobą. Trener powiedział nam przed tym meczem, że to jest nasza przewaga, że nie mamy tego doświadczenia, ale nie udało się – przyznała w rozmowie na antenie Eurosportu Malwina Smarzek.
Dużo emocji
Polki wielokrotnie w ostatnim czasie mierzyły się z Amerykankami. Ostatnio wygrały w Lidze Narodów i podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich. We wtorkowym ćwierćfinale nie potrafiły jednak znaleźć sposobu na rywalki. – Myślę, że Amerykanki to przede wszystkim system gry i mental. Jeżeli od początku nie złapiemy się mentalem z nimi, to one nas zagrzebią. Wyszły bardzo bojowo nastawione. Nam towarzyszyło bardzo dużo emocji i myślę, że to jest piękne, bo to jest ćwierćfinał pierwszy dla wszystkich. Nie będę ukrywać, że wyszłyśmy, jakbyśmy grały jakikolwiek inny mecz. To było widać – powiedziała atakująca, która w tym spotkaniu była zmienniczką Magdaleny Stysiak. Rozpoczęła również trzeci set. Skończyła 6 ataków (43% skuteczności) i dołożyła jeden blok.
Stare demony
Po wyraźnie przegranym drugim secie w trzecim trener Lavarini zrobił zmiany. Początkowo przyniosły one skutek, bowiem Polki prowadziły 5:0 a następnie 10:4. Amerykanki zdołały jednak odrobić te straty i zamknąć mecz w trzech partiach. – Daję sobie rękę uciąć, że gdyby jakakolwiek z nas wiedziała, jak to odwrócić, to byśmy to zrobiły. Trener po drugim secie powiedział nam: „Sh*t is raining” (ang. pada g*wno). To troszkę tak było. Liczyłam, że trzeci set nam to odwróci, ale nauczone poprzednimi latami wiemy, że wcześniej zdarzało nam się wygrywać na początku seta i zaczęłyśmy tracić przewagę, to też się wydarzyło. Trochę wróciły nam demony – zakończyła Smarzek.
Zobacz również:
Ważna deklaracja Wołosz: To jest ostatni mój mecz w kadrze
źródło: Eurosport