– Seniorzy to są dorośli ludzie, więc muszą brać decyzje trenera na klatę, dostają za to też pieniądze. A tutaj ma się to do czynienia z dziećmi. Każdy z nich chce grać – mówił o głównych różnicach między młodzieżową a dorosłą siatkówką Wojciech Grzyb. Były siatkarz opowiedział o Kinder Joy of Moving i o tym, jak zaraził dzieci chęcią gry w siatkówkę.
Ma pan troje dzieci – Michała, Lenę i Lilianę. Wszystkie pana dzieci połknęły bakcyla siatkarskiego?
Wojciech Grzyb: – Tak, Lena też grała w rozgrywkach, ale przez pandemię i reorganizację zawodów, jej się nie udało dostać nigdy na na ten finał. Z synem i najmłodszą córką przyjeżdżamy od kilku lat.
zwycięstwo w „kinderku” a późniejszy sukces
Jakie emocje towarzyszą panu jako rodzicowi, gdy z trybuny obserwuje rywalizację?
– Zdaję sobie sprawę przede wszystkim z tego, że to jest przygoda, a nie jakiś cel ostateczny. Najlepszym przykładem jest właśnie to, że prześledziłem to wszystko z synem, który nie zdobył w tych zawodach żadnego medalu, jego najwyższe miejsce to bodajże piąte w dwójkach i doskonale wiem, które pary wygrywały. Nie kojarzę, żeby z tych ekip był ktoś, kto teraz będzie grał w PlusLidze czy reprezentacji. Przyznam szczerze, że nie pamiętam, jakie wyniki osiągał Maksio Granieczny, ale on później przeszedł do Akademii Talentów Jastrzębskiego Węgla. Zwycięstwo w tym turnieju nie jest wyznacznikiem późniejszego sukcesu. Jest to z pewnością wspaniała przygoda. Córka teraz też gra, stara się, walczy i o to właśnie chodzi – o walkę, naukę, zdobywanie doświadczenia w wygrywaniu i przegrywaniu.
Dzieci są do pana porównywane?
– Trudno mi ocenić. One lepiej będą wiedziały. Ze względu na płeć to bardziej syn mógł się spotkać z porównaniami. Choć on występuje na przyjęciu, a ja byłem środkowym, więc też to inna pozycja. Na pewno porównania są nieuniknione, ale ja jakoś niespecjalnie nad tym się koncentruje.
dorosła a młodzieżowa siatkówka
Obecnie zajmuje się pan szkoleniem grup młodzieżowych. W jakich aspektach siatkówka juniorska różni się od seniorskiej?
– To dosyć szerokie pytanie. Bardzo się różni. Przede wszystkim fajnie jest szkolić młodzież, biorąc pod uwagę ich jak najlepszy rozwój, aczkolwiek zawsze wykładnikiem są wyniki. To nie zawsze idzie w parze, więc tutaj trzeba też na pewno wypośrodkować. Nie zawsze najbardziej perspektywiczni zawodnicy na przykład w kategorii młodzika czy juniora młodszego, będą tymi, którzy będą grali w podstawowym składzie, aczkolwiek sezon nie składa się tylko z imprezy docelowej tylko z wielu spotkań, czy turniejów. Chłopaki uczestniczą w lidze w odpowiedniej dla siebie kategorii wiekowej. Osoby perspektywiczne dostają wtedy bardzo dużo szans, żeby nadrabiać pewne deficyty koordynacyjne, bo dwumetrowcy w wieku 15 lat mają prawo być gorzej skoordynowani niż ktoś, kto ma tych 20 cm mniej. To trzeba naprawdę rozważyć na wielu płaszczyznach.
Z seniorami jest prosty temat – dostaje się już gotowych, bardzo dobrze wyszkolonych zawodników i można wdrażać zaawansowaną taktykę. W kategoriach młodzieżowych wyegzekwowanie tego, żeby zagrywka szła w odpowiedniego zawodnika, jest sporym sukcesem, a układanie bloku nie z każdym zawodnikiem czy drużyną się uda. Poziom percepcji jest po prostu zupełnie inny. Seniorzy to są dorośli ludzie, więc muszą brać decyzje trenera na klatę, dostają za to też pieniądze. A tutaj ma się to do czynienia z dziećmi. Każdy z nich chce grać. Mamy 14 zawodników, możemy wystawić siedmiu na boisku, a szykujemy się w dwudziestu pięciu czasami w dwudziestu ośmiu i wiemy, że serca bolą i tych chłopców i ich rodziców, nas również bolą przy podejmowaniu decyzji, ale idąc do turnieju docelowego trzeba się decydować na taki zestaw, który będzie po prostu stabilny i w naszej opinii oczywiście najlepszy, taki który będzie gwarantował jak najwyższe miejsce. Trzeba wziąć pod uwagę też uczucia tych chłopców, ale i tak w ogólnym rozrachunku cała grupa pracuje na to, żeby ta ciężka praca, którą w rok albo cykl całych czterech lat robiliśmy, zamienił się w medal dla nich wszystkich, bo każdy od tego pierwszego, który gra w szóstce, po tego 25. pracują na to, żeby odnieść na sukces.
techniczne dziewczyny, siłowi chłopcy
Okiem trenera jak ocenia pan poziom sportowy zmagań?
– Dawno mnie tu nie było, a też zawsze bardziej patrzyłem na chłopięcą siatkówkę, Oczywiście oglądałem również decydujące mecze w wykonaniu dziewczyn. Teraz z córką jestem, więc patrzę na poziom żeński i nie da się porównać dwójeczek dziewczynek do chłopców. Chłopcy są szybsi i skoczniejsi. Tak jak siatkówka męska jest gołym okiem bardziej fizyczna, tak samo tutaj też chłopięca siatkówka jest troszeczkę bardziej fizyczna. W dwójkach dziewczynki nie blokują, a chłopcy już grają blokiem. Gra polega głównie na odbijaniu, utrzymaniu piłki w grze, mądrym przebijaniu, a w chłopięcej jest nacisk na atak i dzięki temu blok odgrywa większą rolę. Dziewczyny są i wysokie, skoordynowane atakujące. Ośrodki, które bardziej koncentrują się na „kinderkach” poświęcają bardzo dużo czasu na skuteczność i taktykę, gdzie tę piłkę skierować, żeby ta szansa zdobycia punktu była jak największa. Nasz klub prowadzi sekcje siatkówki od kindera po liceum. Nasze dziewczyny nie chodzą do tych samych szkół, miały lekki problem ze zgrywaniem się. Nie ma co tam długo tego analizować, bo fajnie grają, rywalizują z tymi mocnymi. Moje dzieci są raczej późno dojrzewające, więc córeczka dosyć mocno odstaje wzrostem, a na tym etapie wzrost robi robotę.
jaki ojciec, taki syn
Pana syn debiutował w minionym sezonie w PlusLidze, podpisał niedawno kontrakt z ostrawskim klubem, a teraz dostał powołanie do reprezentacji U20. Czuje pan dumę?
– Wszystko, co pani powiedziała się zgadza. Oczywiście, że czuję dumę. Ciężko na to zapracował i jest to jego pierwsze powołanie do kadry. Ma 19 lat i długo grał na libero z racji swojego wzrostu, był zawodnikiem uzupełniającym tworzącym drugą linię na pomoc przyjęciu i taką mocniejszą rolę zaczął odgrywać dopiero w juniorze. W juniorze starszym był dominującą postacią w swoim zespole, co zostało docenione przez trenera reprezentacji. 1 lipca zaczynają zgrupowanie. Mam nadzieję, że tam pokaże, na co go stać, bo moim zdaniem ma papiery na granie. Jest naprawdę dobrym przyjmującym, do tego w ataku również jest bardzo dynamiczny. Też potrafi trzymać zarówno defensywę jak ofensywę. Co do tej Ostrawy, to też wygląda na razie fantastycznie i da to dosyć ciekawie. Ten rok będzie bardzo trudny dla młodzieży w Polsce, bo trzy zespoły spadają z PlusLigi, pięć zespołów spada z I ligi. Kluby nie za bardzo chciały podpisywać kontrakty z młodymi zawodnikami, bo każdy punkt będzie na wagę złota. Mój syn będzie więc grać w czeskiej Ekstraklasie. Jakby ktoś mi rok temu powiedział, że tak to się potoczy, to bym trzymał mocno kciuki, żeby tak było.
Z Gdańska do Ostrawy trochę daleko…
– Michał to już dorosły człowiek. Szybciej poszedł do szkoły, więc już studiuje. Nie mamy żadnych obaw. Autostradą jest całkiem dobre połączenie.
Złoty pawlik
Trener Pawlik poprowadzi reprezentację U20. Chyba wszystkim kojarzy się on ze złotymi juniorami, którzy nie przegrali ani jednego meczu. Czy mamy szansę w takim razie powtórzyć ten sukces?
– Każda grupa jest inna. Sebastian Pawlik też w 2014 roku zdobywał mistrzostwo świata w sztabie Stephane’a Antigi, więc też to jego doświadczenie, fundamenty zostały tam zbudowane. To świetny fachowiec. Trzymam kciuki, żeby oczywiście Michał w tej drużynie odegrał dużą rolę, stać go na to, żeby pomóc drużynie i by ta drużyna odniosła jak najlepszy wynik. Natomiast każda drużyna, każdy sezon, to jest osobna historia. Trudno mi powiedzieć, jak wyglądają rywale – Włosi, Francuzi… Mogę się tylko spodziewać, że dobrze, ale z Francją będą grali sparingi. Im będzie bliże mistrzostw, tym bardziej będę śledził ten poziom i będę mógł więcej powiedzieć o szansach. Natomiast Polska zawsze się liczyła. Mamy topowe szkolenie, zawodnicy też będą prezentowali wysoki poziom, który będzie mógł ich predysponować do walki o najwyższe cele.
Wybierze się pan do Serbii?
– Ja mam obóz właśnie pod koniec sierpnia, a we wrześniu już zaczynam szkołę. Nie zastanawiałem się nad tym, szczerze mówiąc. Ciekawe pytanie, ale zobaczymy. Żonie podrzucę temat. Zobaczymy jak mi będzie szło. Z pracy trzeba będzie wziąć wolne. Na turnieje docelowe raczej nie jeździliśmy. Dzieci były małe, teraz są już większe, więc może się wybierzemy.
Zobacz również:
Kiedy ostateczna decyzja? Grbić: Musimy usiąść, porozmawiać, a ja muszę wyjaśnić
źródło: inf. własna