– Nie jest prosto funkcjonować w sytuacji, w której nasze oczekiwania były i są dużo większe. Musimy jednak utrzymać nerwy na wodzy i myśleć o kolejnych meczach, bo wszystko może się jeszcze wydarzyć – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki trener Lechii Tomaszów Mazowiecki, Mateusz Mielnik.
Wyszarpali zwycięstwo
Za Lechią trudna przeprawa z AGH AZS Kraków. Rywale tanio skóry nie sprzedali, ale ostatecznie to wy wyszarpaliście zwycięstwo w tie-breaku.
Mateusz Mielnik: Zwycięstwo jest najważniejsze. W ostatnim okresie nie gramy równo, ale nie poddajemy się i robimy wszystko, aby zbierać punkty. One są niezbędne do tego, aby awansować do play-off z jak najlepszego miejsca. Krakowianie też walczyli, bo również ma swoje cele do osiągnięcia. W tej fazie sezonu żaden zespół łatwo punktów nie oddaje.
Właśnie ten czwarty set był potwierdzeniem waszej falującej formy?
– Zdecydowanie tak. Mamy problemy z utrzymaniem dobrego rytmu, na przestrzeni całego meczu przytrafiają nam się przestoje. To jest nasza bolączka. Pracujemy nad tym, aby ją wyeliminować. Ważne, że się podnieśliśmy. Nikt z nas się nie poddał, a nie jest prosto funkcjonować w sytuacji, w której nasze oczekiwania były i są dużo większe. Musimy jednak utrzymać nerwy na wodzy i myśleć o kolejnych meczach, bo wszystko może się jeszcze wydarzyć. Musimy zająć jak najwyższe miejsce przed play-off, a w nich będziemy mieli czystą kartę i wszystko zacznie się od nowa.
No właśnie, nie jesteście pewni gry w play-off. Po piętach depcze wam dziewiąty w stawce BAS Białystok.
– Rywalizacja o awans do play-off jest dosyć zacięta. Do końca rundy zasadniczej zostały jeszcze cztery kolejki i jeszcze kilka zespołów ma szansę wskoczyć do ósemki. Zobaczymy, jak to się poukłada, ale my musimy przede wszystkim równo grać. Choć nie ukrywam, że cały czas doskwierają nam problemy zdrowotne, które mają wpływ na naszą dyspozycję. No ale tak to w siatkówce wygląda.
Walczą z kontuzjami
Uraz Marcela Hendzelewskiego mocno podciął wam skrzydła?
– Stało się to po meczu z MKS-em Będzin na początku drugiej rundy. Nie była to dla nas łatwa informacja, kiedy wypadł nam z gry podstawowy zawodnik. Piotrek z Adamem wyszli obronną ręką z tej sytuacji i na pewno pomogli zespołowi, ale już przez praktycznie dwa miesiące trenujemy w okrojonym składzie, co na pewno wpłynęło na falowanie poziomu naszej gry.
Czyli po zakontraktowaniu Kamila Maruszczyka podniesie się poziom treningów, co przełoży się na dyspozycję w meczach?
– Obecnie jesteśmy w okresie, w którym juniorzy rozgrywają swoje rozgrywki, a my na treningach wspieramy się właśnie juniorami lub kadetami. Trwa to już drugi miesiąc. Ciężko będzie w ciągu tygodnia naprawić to, co uciekło nam przez dwa miesiące. Na pewno musimy być cierpliwi. Liczymy na to, że Kamil wniesie do naszego zespołu dodatkowe doświadczenie i trochę świeżości. Kiedy pojawia się nowy zawodnik w zespole, to wnosi ze sobą energię do trenowania. Jest to zawodnik, który zna I ligę, więc nie ulegnie presji w najważniejszych momentach.
Do kolejnego meczu macie trochę czasu, więc przyda się spokojny trening?
– Mecz z SMS-em PZPS Spała już dawno został przełożony, bo trwają finały MP juniorów. Część zawodników ze Spały rozjechała się na te finały. Od nas też Wiktor Wójcik i Wiktor Przybyłek pojechali na ten turniej, więc nawet nie mamy dwunastu zawodników do trenowania. Dodatkowo Adam Kącki nie trenuje od tygodnia, bo zrobił mu się stan zapalny i konieczne było ściąganie płynu z kolana. Cały czas mamy jakieś problemy, z którymi musimy sobie radzić.
To może jak osiągnięcie dobry wynik na koniec sezonu, to będzie on lepiej smakował, bo zwycięstwo rodzi się w bólach?
– Bardzo mocno wierzę, że tak będzie.
Zobacz również
Transfer medyczny w Lechii. Grał w PlusLidze, teraz zastąpi Hendzelewskiego
źródło: inf. własna