Sporo mówi się ostatnio o kontuzjach. Plaga urazów to znak rozpoznawczy początku sezonu PlusLigi. Trenerzy przygotowania fizycznego: Piotr Pietrzak w rozmowie z Agnieszką Niedziałek ze sport.pl oraz Jakub Gniado w wywiadzie Sary Kalisz z TVP Sport zgodnie przyznają, że ich rola aktualnie sprowadza się do zarządzania kryzysem, nie szlifowaniu formy.
Kontuzje gęsto się ścielą
Od pierwszych kolejek PlusLigi trwa dyskusja dotyczącą zdrowia zawodników. Z mniej lub bardziej poważnymi urazami musiało się zmierzyć się wielu siatkarzy. Nie tylko ci obciążeni największa liczbą spotkań. Wśród kontuzjowanych są również tacy, którzy nie grali w reprezentacjach swoich krajów. – Kontuzje są częścią sportu. Wiadomo, chcemy robić wszystko, by było ich jak najmniej, a teraz nastąpiła chyba kumulacja wszelkiego złego losu i nieszczęść. Ważne, by to przetrwać i powoli wyjść na prostą – mówił Piotr Pietrzak po meczu ZAKSY w Rzeszowie, gdzie wicemistrzowie Polski nie byli w stanie wystawić wszystkich graczy na ich nominalnych pozycjach.
Zobacz również:
Problemy ZAKSY
KALENDARZ MA ZNACZENIE
Kalendarz siatkarski nie oszczędza reprezentantów, którzy “pod prądem” są praktycznie przez cały rok. Po zakończeniu sezonu klubowego stawiają się w reprezentacji. – Nie jesteśmy w stanie do końca kontrolować stopnia zmęczenia i ryzyka urazu wśród zawodników przy tak natężonym kalendarzu, przy tylu spotkaniach. Czy to w klubie, czy w reprezentacji, czy też u graczy łączących występu na obu polach. W przypadku tych ostatnich okres regeneracji pomiędzy sezonami nie jest stuprocentowy – zarówno po grze w klubie, jak i po powrocie z kadry – przyznał trener przygotowania fizycznego ZAKSY oraz reprezentacji Polski.
Tegoroczny sezon będzie najbardziej wymagający, bowiem natężeni meczów nie pozwala na to, żeby siatkarze mogli odpowiednio się zregenerować. Zupełnie inaczej praca wygląda w reprezentacji, co podkreślał Pietrzak. – Mamy turnieje, nie są to rozgrywki, które trwają pół roku i gra się co drugi czy trzeci dzień. Przez to zarządzanie zdrowiem, formą zawodnika jest trochę łatwiejsze. Gdy zaś zaczyna się sezon klubowy, to jest to po prostu rollercoaster, od pierwszego meczu. W przypadku drużyn, które grają na wszystkich możliwych frontach – czyli także w Pucharze Polski i Lidze Mistrzów – kwestia tego zarządzania wygląda zupełnie inaczej – tłumaczył członek sztabu szkoleniowego.
Zarządzanie kryzysowe
Organizmy najbardziej obciążonych graczy są na limicie. Aktualna sytuacja kalendarzowa zmusza trenerów do zmiany i adaptacji do panujących warunków. Nie są to jednak optymalne rozwiązania, bowiem bardzo ważna w systemie pracy zawodowego sportowca jest odpowiednia regeneracja. – Zaczynam się już trochę śmiać, bo nasza rola polega na zarządzaniu kryzysem, a nie na szlifowaniu formy. Ciężko tutaj mówić o jakimkolwiek systemie treningowym, który możemy sobie zaplanować w dłuższej perspektywie. Bardzo często zaplanować jakąś pracę możemy w okresie tygodniowym lub dwutygodniowym. Później dostosowujemy się, w zależności od tego, jakie są nasze mecze – długie czy krótkie, tak samo sety – jak zawodnicy reagują, jak się regenerują, czy mamy dużo podróży, czy też gramy u siebie. Naprawdę nie można usiąść i zaplanować całego sezonu z góry, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna. Obcujemy z żywym organizmem i musimy reagować na to, co się dzieje – wyjaśnił Piotr Pietrzak.
Zobacz również:
Kalendarz – jakość, nie ilość [opinia]
Ze swoim kolegą po fachu zgadza się Jakub Gniado. On na codzień pracuje w Aluronie CMC Warcie Zawiercie, do tego jest również członkiem sztabu szkoleniowego reprezentacji Niemiec. – Widzę nawet po mikrocyklu, który wykonujemy, że tu nie można nic zbudować, po prostu działamy w nowych realiach ligowych. Musimy dbać o zdrowie zawodników i balansować pomiędzy liczbą wykonywanych skoków w tygodniu. Sprawdzamy, gdzie można odjąć ciężarów, prób, by każdy zawodnik był gotowy do kolejnego meczu – powiedział Gniado.
zmiany w planach
FIVB już zapowiedział zmiany w kalendarzu siatkarskim. Mają one zmniejszyć obciążenie zawodników, a jednocześnie pozwolić na to, że rozgrywki ligowe będą trwać około 7 miesięcy, nie 5 jak jest to w tym sezonie. Wydłużenie ligowych zmagań sprawi, że i siatkarze nie występujący w reprezentacjach będą w bardziej komfortowej sytuacji. – W sezonie, w którym zdobywaliśmy brązowy medal i jeszcze można było pracować tygodniowymi mikrocyklami, liczba meczów w lidze wynosiła 39. W poprzednim roku było ich 53. Czternaście meczów więcej, czyli prawie 1/3 więcej grania niż wcześniej. Do tego dochodzą reprezentacje i kwalifikacje, które zmęczyły każdego. Co mnie szczególnie uderza – nie znaleźliśmy żadnej innej dyscypliny, która wymaga spędzenia tak długiego czasu w kadrze – przyznał Jakub Gniado.
źródło: sport.pl, TVP Sport