Jedna z najlepszych polskich siatkarek plażowych wraca do kadry. Kinga Wojtasik w rozmowie z Anną Daniluk z portalu pzps.pl opowiada o nowej roli życiowej i powrocie do gry.
Kingo, zacznijmy od pytania o samopoczucie. Jak czujesz się fizycznie i jak odnajdujesz się w nowej roli?
Kinga Wojtasik: – Czuję się bardzo dobrze. Oczywiście na początku musiałam zapoznać się ze wszystkim, co dotyczy dzieciaczka. Córka ma już siedem miesięcy, więc za nami już kawałek wspólnego czasu. Równocześnie pracuję nad powrotem do formy i cieszę się, że jest coraz lepiej.
A jak na powrót do sportu, po ciąży i porodzie, zareagowało twoje ciało?
– Myślę, że było dość normalnie, nie miałam jakichś większych trudności. We wcześniejszych latach miałam duże problemy z plecami i o dziwo w ciąży, jak i po ciąży, te plecy mnie nie bolą. Nie wiem jak mój organizm to zrobił, ale wyszyło mi to na dobre! (śmiech). Teraz zaczynam zwiększać częstotliwość i intensywność ćwiczeń, ale na razie – odpukać – wszystko jest dobrze!
Ile łącznie wyniosła przerwa?
– Mój ostatni turniej zagrałam w czerwcu w tamtym roku, czyli będzie to już ponad rok. Jednak już trzy, cztery miesiące po porodzie próbowałam się ruszać na siłowni, a w ostatnim miesiącu zaczęłam wykonywać więcej rzeczy na plaży. Staram się wszystko robić w swoim czasie. Od samego początku wiedziałam, że nie chcę ruszyć zbyt gwałtownie, bo słyszałam od osób z różnych dyscyplin, że za szybkie powroty nie zawsze były dobrym pomysłem. Myślę, że te siedem miesięcy od porodu, to wystarczająco długi czas dla mnie i mojego ciała. Oczywiście dalej zachowuję rozsądek i obserwuje jak się czuje.
Miałaś okazję do rozmowy z nowym trenerem kadry plażowej – Andreą Raffaellim? (Włoch pełni funkcję od marca 2023 – przyp.red.)
– Tak, mieliśmy kontakt. Co prawda trenowałam z nim mało, znacznie więcej z Maciejem Kosiakiem, z którym znam się od lat. Trener Andrea ma w tym momencie inne cele i musi zająć się ważniejszymi rzeczami, bo w Meksyku trwają przecież mistrzostwa świata, a dodatkowo na horyzoncie widać rok olimpijski. Na razie jednak oceniam go bardzo pozytywnie, cały czas pisze, rozmawiamy, więc sprawia naprawdę bardzo dobre wrażenie.
Miałaś już kontakt z dziewczynami z kadry?
– Tak! Nawet troszkę z nimi trenowałam. „Trenowałam” to mocne słowo – powiedzmy że próbowałam biegać po piasku (śmiech). Spędziłam z nimi trochę czasu i było naprawdę bardzo fajnie. Przyznam, że na początku nie sądziłam, że będę chciała wrócić do grania na 100%. Jednak mijał miesiąc po miesiącu i zaczęłam tęsknić. Okazuje, że ciężko jest ze mnie wykorzenić siatkówkę plażową – nie da się ukryć, że jeśli się robi coś tyle lat, to tak szybko to z człowieka nie wyjdzie.
Jak będą przebiegać teraz najbliższe miesiące i na kiedy masz być gotowa? Na nowy sezon?
– Sądzę, że tak, ale wszystko zależy od bardzo wielu czynników. Jak ja zareaguje, jak będzie z turniejami w kolejnym sezonie, także jest sporo zmiennych. Na pewno chcemy, żeby ten powrót przebiegał stopniowo. Mój organizm potrzebuje jeszcze sporo czasu, szczególnie w wyskoku, bo myślę, że resztę, czyli ułożenie ręki i szybkość jestem w stanie przypomnieć sobie w miarę szybko. Wyskok może jednak być największym wyzwaniem. Mamy czas, nie spieszmy się nie wiadomo do czego. Teraz jest październik, czyli w zasadzie końcówka roku, więc te kilka miesięcy wykorzystam na odbudowanie tego, co było. Póki co z tygodnia na tydzień będę coraz więcej czasu spędzać w Spale.
źródło: pzps.pl