– Myślę, że dołączenie do drużyny, która aspiruje do awansu, jest rzeczywiście krokiem naprzód. Gramy o jasno postawione cele – mówił po wygranym meczu z MCKiS Jaworzno w rozmowie ze Strefą Siatkówki Mateusz Rećko, atakujący MKS-u Będzin.
W meczu z Lechią Tomaszów Mazowiecki zdobył pan 23 punkty, a w starciu z MCKiS Jaworzno 14. Jednak na statuetkę MVP trzeba jeszcze poczekać.
Mateusz Rećko: – Trzeba poczekać, aczkolwiek nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że wygrywamy. Wydaje mi się, że jak dotąd zwyciężamy dość pewnie te mecze. Mamy sześć punktów w ligowej tabeli i oby zbierać ich jak najwięcej.
Te dwa spotkania pokazały, że jest pan w dobrej dyspozycji. Czy sam czuje, że jest w formie?
– Myślę, że można jeszcze poprawić kilka rzeczy, aczkolwiek czuje się dobrze. Odczuwam, że wkomponowałem się w cały zespół mimo krótszego okresu przygotowawczego względem wszystkich. Wszystko funkcjonuje odpowiednio, na dobrych torach.
W starciu z MCKiS-em Jaworzno w wyjściowym składzie pojawił się Brandon Koppers, którego brakowało jeszcze w meczu inauguracyjnym przeciwko Lechii Tomaszów Mazowiecki. Czy z pana perspektywy obraz gry wyglądał inaczej?
– Trudno powiedzieć. Chłopaki na przyjęciu mają naprawdę zaciętą rywalizację. Myślę, że do każdego meczu może wyjść inne zestawienie, a jakość naszej gry nie powinna w żadnym z nich spaść.
Mateusz Rećko: Staraliśmy się grać swoją poukładaną siatkówkę
W I secie sprawialiście wrażenie drużyny, która chce grać oraz nadawać tempo. Z kolei jaworznianie nieco bardziej szarpali i spowalniali rozgrywkę. Odczuł pan to?
– Wiadomo, że z takimi zespołami, które w teorii są notowane niżej gra się ciężko. Te zespoły zawsze walczą, aby urwać jak najwięcej punktów, jednego-dwa sety, a czasami uda się nawet mecz. Niekiedy jest to szalona gra i atakowanie z każdej możliwej piłki, co często wychodzi. Tak więc takie mecze nigdy nie są łatwe. Staraliśmy się grać swoją poukładaną siatkówkę, co się udało.
Chłodna głowa zdecydowanie wam pomogła, bo kiedy przeciwnik was doganiał albo zaczął trzeciego seta od kilkupunktowej przewagi, to nie zrobiło to na was wrażenia. Graliście swoje.
– Dokładnie tak. Przewaga w początkowej fazie seta nic nie znaczy, ponieważ jest jeszcze bardzo dużo punktów do zdobycia. Wiedzieliśmy, że zdążymy odrobić straty, wypracować przewagę i dowieźć to spotkanie do końca.
Kiedy rozmawiałem przed tygodniem z Grzegorzem Pająkiem, rozgrywający powiedział, że macie dobre czucie. Co konkretnie decyduje o tym, że nadajecie na tych samych falach?
– Ciężko powiedzieć. Wiadomo, że na początku trzeba było trochę porozmawiać i pozmieniać niektóre nawyki. Wydaje mi się, że wraz z biegiem czasu, po dwóch-trzech tygodniach zaczęliśmy się rozumieć. Efekty tego widać teraz.
Ostatnie trzy sezony spędził pan w Avii Świdnik. Przejście do MKS-u Będzin to krok w przód, wszak celem zespołu jest awans. Czy odczuwa pan, że pańska kariera nabiera rozpędu?
– Trzy lata spędzone w Świdniku na pewno dały mi dużo pewności siebie, ponieważ przez ten okres grałem jako podstawowy zawodnik. Myślę, że dołączenie do drużyny, która aspiruje do awansu, jest rzeczywiście krokiem naprzód. Gramy o jasno postawione cele. Wraz z Avią graliśmy o znalezienie się w pierwszej ósemce. Cieszę się z tego kroku naprzód. Mam nadzieję, że zrealizujemy ten cel, który stoi przed nami.
Zobacz również:
I liga M: Bez niespodzianki w Będzinie, beniaminek bez punktów
źródło: inf. własna