– Po sezonie spędzonym w lidze czeskiej znam część zawodników, z którymi będę grał w Odolenej Vodzie. Ale w zespole będzie też kilku obcokrajowców, z którymi nigdy nie miałem przyjemności grać – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki Kamil Durski, nowy rozgrywający Aero Odolenej Vody.
Po kilku latach spędzonych w I lidze zdecydował się pan na obranie zagranicznego kierunku. Przed sezonem 2022/2023 przeniósł się pan do Benatky nad Jizerou. Jak z perspektywy czasu oceni pan te przenosiny?
Kamil Durski: Grę w Czechach rozpatrywałem w kategorii wyzwania. Całą wcześniejszą karierę spędziłem w Polsce, ale chciałem zobaczyć, jak gra wygląda w innych krajach. Liga czeska jest bardzo specyficzna. Spotkałem się w niej z kilkoma rzeczami, które w Polsce nie miałyby miejsca, ale w dłuższej perspektywie przenosiny do Czech wyszły mi na dobre.
A co pan ma na myśli, mówiąc, że jest to specyficzna liga?
– W Czechach wiodącym sportem jest hokej. Na siatkówce nie ma takiej koncentracji jak w Polsce. Różnią się kwestie organizacyjne. Nie jest to tak profesjonalna liga jak w Polsce, ale u nas liga jest jedną z najlepszych na świecie i ciężko jest dorównać takiemu poziomowi.
A jakby pan ocenił potencjał ligi czeskiej w porównaniu do I ligi czy PlusLigi?
– Myślę, że kilka czołowych zespołów w swoim najlepszym okresie startowym mogłoby rywalizować w drugiej części PlusLigi. Reszta zespołów poradziłaby sobie w I lidze, chociaż nie w jej topie, ale w drugiej części tabeli. Jednak czeska liga jest bardzo specyficzna, bo nie ma w niej wyjazdowych weekendów. Wszędzie na mecze jest stosunkowo niedaleko, więc jest dużo mniej podróży, a na mecz zazwyczaj jedzie się w jego dniu. Najdalszy wyjazd drużyny mają do Ostrawy, gdzie z Pragi jedzie się 4 godziny, więc nie jest to jakaś długa podróż. W porównaniu do PlusLigi czy I ligi, gdzie jeździ się po 12 godzin, to jest to spora różnica i duży przeskok życiowy, bo nie spędza się weekendu w autokarze, a wyjeżdża się na mecz rano i wraca się wieczorem.
Ale w Czechach rozegrał pan cały ostatni sezon, więc z pana punktu widzenia było to pewnie bardzo istotne?
– Zgadza się. Dostałem szansę grania przez cały sezon. Zarówno w sparingach przed sezonem, ale i w tych najważniejszych w trakcie sezonu, które decydowały o awansie do play-off. Jestem bardzo zadowolony z możliwości ciągłego grania oraz pełnego zaufania, którym obdarzył mnie klub i trener.
Pierwsza szóstka celem minimum
A jednak w przerwie zdecydował się pan na przenosiny do Aero Odolena Voda, której trenerem jest Marcin Kryś. To był element, który był istotny w kontekście podjęcia przez pana decyzji o zmianie barw klubowych?
– Nie ma co ukrywać, że trener Kryś był taką iskierką, która była początkiem negocjacji. Nie ukrywam, że on chciał mnie w swoim zespole. Poza tym drużyna z Odolenej Vody na mapie siatkarskiej ekstraklasy znajduje się od lat. Ma już pewną renomę w tej lidze, więc cieszę się, że do niej trafiłem.
Zaczął pan już indywidualne przygotowania do sezonu?
– Praktycznie miesiąc temu otrzymaliśmy rozpiski treningowe. 14 sierpnia po raz pierwszy spotkamy się wszyscy wraz ze sztabem w Odolenej Vodzie.
Jest ciekawość odnośnie nowego sezonu?
– Oczywiście, że tak, aczkolwiek po jednym sezonie spędzonym w lidze czeskiej znam część zawodników, z którymi będę grał w Odolenej Vodzie. Zamieniłem z nimi już kilka słów. Ale w zespole będzie też kilku obcokrajowców, z którymi nigdy nie miałem przyjemności grać w jednym zespole ani nawet rywalizować z nimi po drugiej stronie siatki. W sumie drużyna będzie mieszanką, bo połowa zespołu to będą Czesi, a połowa – obcokrajowcy.
Trener Kryś mówił, że chce ten zespół krok po kroku rozwijać. Awans do play-off jest celem numer jeden?
– Drużyna z Odolenej Vody co roku ma aspiracje, aby znaleźć się w w czołowej szóstce. W lidze czeskiej akurat tak się rozkładają siły, że pod kilkoma względami sześć zespołów jest lepszych od pozostałych. Stąd też miejsce w czołowej szóstce jest takim celem minimum dla tego zespołu.
źródło: inf. własna