Siatkarze Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle po raz trzeci z rzędu triumfowali w Lidze Mistrzów. W polskim finale pokonali oni po emocjonującym meczu Jastrzębski Węgiel, a tym razem w szeregach kędzierzynian nie zabrakło Norberta Hubera. – Rok temu mnie zabrakło, od tamtego czasu cały czas o tym myślałem. Marzyłem o tym, żeby być w tym meczu I podnieść w górę puchar Europy. Marzenia się spełnia – powiedział Strefie Siatkówki środkowy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
To był jeden z dziwniejszych meczów, jakie widziałam, taki, w którym wszystko może się zdarzyć. Na boisku mieliście podobne odczucia?
Norbert Huber: – Ten mecz miał naprawdę różne odsłony, raz my prowadziliśmy, raz Jastrzębianie byli z przodu. Raz graliśmy dobrze, raz graliśmy gorzej, obu drużynom zdarzały się błędy, więc było czuć, że ten mecz naprawdę sporo waży dla obydwu stron. Cały czas jednak czy to na boisku czy to też w trakcie przerw, mówiliśmy sobie, że może tak właśnie musi być, że to jest ta nasza droga po triumf w Lidze Mistrzów. Mieliśmy piłki setowe, mieliśmy piłki meczowe, nie wykorzystaliśmy wielu szans, jak chociażby ty w czwartym secie. Ja sam miałem w pewnym momencie dwie kontry, jednej nie skończyłem, drugi raz zostałem zablokowany, a wynik naprawdę co chwilę się zmieniał.
Trzy triumfy ZAKSY z rzędu – taka konsekwencja w Lidze Mistrzów musi robić wrażenie.
– Osiągnęliśmy to, co chcieliśmy, trzeci raz triumfowaliśmy w Lidze Mistrzów. Będziemy się cieszyć i Turyn nas nie zatrzyma. To jest niesamowite uczucie. ZAKSA po raz trzeci z rzędu wygrywa Ligę Mistrzów i to jest naprawdę niesamowity wyczyn. To rewelacyjne uczucie być częścią tej ekipy, częścią tego sukcesu i odczuwam teraz ogromną satysfakcję.
Trener Sammelvuo wystawił cię też w podstawowym składzie. Chyba też powód do satysfakcji?
– Trener mnie desygnował do gry w finale, powiedział to dopiero na odprawie przedmeczowej. Jestem niesamowicie podekscytowany tym, że było mi dane zagrać finale z moimi kolegami z drużyny. Rok temu mnie zabrakło, od tamtego czasu cały czas o tym myślałem. Marzyłem o tym, żeby być w tym meczu i podnieść w górę puchar Europy. Marzenia się spełnia.
Ten sezon był dla ciebie trudny, najpierw dochodziłeś do siebie po kontuzji, potem dochodziłeś do formy. To złoto chyba w pełni to wynagradza?
– To jest naprawdę najlepsza nagroda, jaką mogłam sobie wymarzyć. Odbierając ten medal, czułem, że warto jest ciężko pracować, warto poświęcać się. Byłam raz w drużynie, w której wtedy mój trener, a teraz prezes innego klubu, powiedział że, czasem, żeby zjeść czekoladę najpierw trzeba zjeść coś o wiele bardziej gorszego. To się teraz spełnia. My w Turynie zjedliśmy czekoladę, która smakuje chyba najlepiej na świecie.
źródło: inf. własna