Trefl Gdańsk w swoim ostatnim meczu sezonu zmierzy się na wyjeździe z Projektem Warszawa. Znajdzie się na 5. miejscu w PlusLidze, jeśli zwycięży 3:0 bądź 3:1 i dodatkowo w złotym secie. W innym przypadku zajmie 6. pozycję w końcowej tabeli. Bez względu na rozstrzygniecie i tak za największego wygranego sezonu może się uznać Mikołaj Sawicki. Do żółto-czarnych przychodził jako rezerwowy przyjmujący, a obecnie otrzymał powołanie do szerokiego składu reprezentacji Polski obok m.in. kolegów klubowych: Karola Urbanowicza i Bartłomieja Bołądzia.
Przed wami ostatni mecz sezonu. Żeby zakończyć go na piątym miejscu, musicie wygrać w Warszawie 3:0 lub 3:1 i później złotego seta. Czy to strata, która jest do odrobienia?
Mikołaj Sawicki: – W tym sezonie pokonaliśmy już Projekt Warszawa. Do stolicy jedziemy po zwycięstwo i piąte miejsce. Fajnie byłoby również wygrać dla Mariusza Wlazłego, dla którego będzie to ostatnie spotkanie w karierze.
Czego zabrakło w tym poniedziałkowym meczu, który przegraliście 1:3?
– W mojej ocenie sportowej złości. Szkoda, że nie docisnęliśmy rywala, gdy był w dołku. Była szansa na tie-break.
Żałuje pan, że ten sezon się już kończy?
– Szczerze to nie, bo czuję go już w nogach. Jednak jak to w życiu bywa, pewnie po ostatnim meczu zmienię zdanie.
A tu jeszcze wzywa reprezentacja Polski. Znalazł się pan w szerokiej kadrze powołanych. To zaskoczenie?
– Wielkie. Gra w reprezentacji była moim marzeniem, od kiedy zacząłem grać w siatkówkę. Nie spodziewałem się, choć z tyłu głowy to siedziało, że fajnie byłoby w końcu zagrać w seniorskiej drużynie narodowej.
Znalazł się pan w niej między innymi kosztem Rafała Szymury. To chyba znak, że ten sezon był dla pana udany?
– Myślę, że to nagroda za pracę, którą włożyłem. To bardzo miłe wyróżnienie, ale nie zamierzam się cieszyć jedynie z tego powołania. Doskonale wiem, jak silna jest rywalizacja na przyjęciu w naszej kadrze. Nie mniej zamierzam powalczyć, by być częścią tej reprezentacji także w kolejnych latach.
Co takiego się zatem wydarzyło, że zaledwie w ciągu roku zrobił pan taki postęp?
– Myślę, że wystarczyło dać mi szansę. I za to dziękuję trenerowi Igorowi Juriciciowi.
Zatem możemy uznać, że to najlepszy sezon w pańskim życiu, a decyzja o przejściu do Trefla była właściwa, a może i nawet najlepsza w karierze?
– Zdecydowanie tak. Była to moja najlepsza decyzja w karierze.
Czy wobec transfer definitywny na kolejny sezon był tylko formalnością?
– Cały proces trochę trwał, aczkolwiek i ja i klub chcieliśmy kontynuować współpracę. Dobrze się tu czuję.
W następnym sezonie możemy spodziewać się Mikołaja Sawickiego w jeszcze lepszej dyspozycji? Już w tym pokazywał pan, że potrafi być liderem zespołu, gdy na przykład Bartłomiej Bołądź miał gorszy dzień.
– Gdy nie idzie, to czasami ktoś inny musi dać iskrę. Nie boję się brać ciężaru gry na swoje barki. Jednak co do kolejnego sezonu to na razie nie chciałbym wychodzić tak daleko. Życie pokazało mi, że to nie zawsze kończy się dobrze.
Rozmawiał Damian Konwent – sport.trojmiasto.pl
źródło: sport.trojmiasto.pl