– Nie mamy w drużynie wielkich gwiazd. Gramy jednak sercem i ambicją – powiedział w rozmowie z „Gazetą Lubuską” Przemysław Jeton, prezes siatkarzy I-ligowej Astry Nowa Sól, który odniósł się m.in. do gry „Koliberków” w pierwszej rundzie rozgrywek.
Zanim przeanalizujemy pierwszą część sezonu, musimy zapytać o nieoczekiwaną zmianę na stanowisku trenera. 30 grudnia zarząd klubu zwolnił Norberta Śrona. Skąd ta nagła decyzja?
– Nie była to łatwa decyzja, ale od jakiegoś czasu zauważyliśmy, że coś w zespole dzieje się niedobrego. Nie była to ta sama drużyna, która przez pierwszą część sezonu była waleczna. Później relacje na linii trener-zawodnicy uległy zmianie. Daliśmy sobie trochę czasu, ale nic się nie polepszyło, i to się przekładało na jakość gry, stąd taka decyzja. Trenerowi chciałbym podziękować, bo zespół pod jego wodzą awansował do pierwszej ligi. Musimy jednak poszukać nowego bodźca, by grać jeszcze lepiej w drugiej rundzie.
Czy były konflikty w drużynie?
– Nie chcę wchodzić w szczegóły. Nie nazwałbym tego większym konfliktem, ale było kilka sytuacji, które powodowały napięcia w zespole i to się przekładało na całokształt i wyniki.
Co teraz? Kto poprowadzi Astrę w drugiej rundzie?
– Zostaje Andrzej Krzyśko, który przez dwa sezony był przy trenerze Śronie. Do końca sezonu pozostanie pierwszym trenerem, natomiast niewykluczone, że ktoś dołączy do sztabu szkoleniowego, by dać trenerowi wsparcie.
Dziewiętnaście punktów i jedenaste miejsce w tabeli – to chyba niezły bilans po pierwszej rundzie, jak na beniaminka rozgrywek?
– Naszą postawę należałoby ocenić na plus, bo ze sporą niepewnością przystępowaliśmy do rozgrywek. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Można było zdobyć więcej punktów, szczególnie w meczach wyjazdowych. To był nasz słaby punkt. U siebie urywaliśmy punkty faworytom, wygrywaliśmy. W domu mieliśmy wsparcie naszej publiczności, i to dodawało nam pazura.
Nie da się jednak ukryć, że słabiej wyglądaliście na parkietach przeciwników. Wygraliście tylko jeden mecz z juniorami ze Spały. Z czego wynikała ta wasza wyjazdowa niemoc?
– Też się nad tym zastanawiamy w klubie i nie potrafimy na to pytanie odpowiedzieć. My jesteśmy taką drużyną, która musi „szarpać”, grać agresywnie, nie mamy wielkich gwiazd i wysokiego budżetu Gramy sercem i ambicją i te elementy charakteryzowały nas przez całą pierwszą rundę. Czasami brakowało nam tej iskry. Po meczach wyjazdowych siatkarze sami przyznawali, że nie czuli tego „naładowania”, co w Nowej Soli.
Celem Astry jest utrzymanie, ale macie wciąż realne szanse na awans do czołowej ósemki i udział w play off.
– Mamy za sobą kilka meczów, po których mogliśmy sobie pluć w brodę. Przykładowo, przegraliśmy spotkanie we Wrześni, gdzie jechaliśmy po pewne punkty. Wystarczyło wygrać jedno spotkanie więcej i już bylibyśmy wyżej w tabeli, w której jest duży ścisk. Wciąż jednak pamiętajmy o tym, że naszym celem jest utrzymanie w pierwszej lidze, więc trzeba być zadowolonym z tego, co jest.
*Cały artykuł Macieja Noskowicza dostępny na stronie Gazety Lubuskiej
źródło: gazetalubuska.pl