Reprezentacja Ukrainy, która w mistrzostwach świata zajęła miejsce agresora, sprawiła sporą sensację i w 1/8 finału pokonała Holandię. – Pracujemy cały czas razem. Nie da się ukryć, że po rozpoczęciu mistrzostw było nam nieco łatwiej mentalnie. Ale nie jest tak, że podczas meczu potrafimy całkiem skupić na grze. Myślami jesteśmy trochę nie na boisku, ale na Ukrainie. W naszym kraju wciąż toczy się wojna. Na Ukrainie walczy wojsko, a nasza drużyna tutaj, w turnieju, także ku chwale ojczyzny – powiedział Jurij Semeniuk.
Z oczywistych powodów siatkarze z Ukrainy do mistrzostw świata przygotowywali się poza ojczyzną. Od początku maja przebywali kolejno w Estonii, na Łotwie i w Polsce. – Jest nam trudno, bo nasze żony, dzieci, mamy, babcie i wszyscy najbliżsi zostali na Ukrainie. Od tego czasu nie widziałem żony i syna. To bardzo długo. Część z chłopaków z zespołu po Lidze Europejskiej, kiedy mieliśmy krótką przerwę, wykorzystało ją na to, by pojechać do rodzin. Inni nie mieli takiej szansy. Ja należę do tej drugiej grupy. Bliscy mieszkali w Chersoniu, gdzie zarządzono ewakuację – zaznaczył Jurij Semeniuk. – Pracujemy cały czas razem. Nie da się ukryć, że po rozpoczęciu mistrzostw było nam nieco łatwiej mentalnie. Ale nie jest tak, że podczas meczu potrafimy całkiem skupić na grze. Myślami jesteśmy trochę nie na boisku, ale na Ukrainie. W naszym kraju wciąż toczy się wojna. Na Ukrainie walczy wojsko, a nasza drużyna tutaj, w turnieju, także ku chwale ojczyzny – podsumował środkowy.
Ukraina drugi raz uczestniczy w mistrzostwach świata. Debiut przypadł w 1998 roku, gdzie nasi sąsiedzi zajęli dziesiąte miejsce. W tegorocznym czempionacie mieli nie zagrać, bo odpadli w kwalifikacjach. Zajęli jednak miejsce agresora i pokonując Holandię już zapewnili sobie historyczny wynik. – Po każdym meczu grupowym wyciągaliśmy wnioski. Mocno pracowaliśmy całą drużyną. Spotkanie z Serbią pokazało nam drogę, jaką powinniśmy podążać. Celem na ten turniej było zagranie jak najlepiej jesteśmy w stanie, ale także wyjście z grupy – podkreślił Semeniuk.
źródło: opr. własne, sport.pl