Polski Cukier Avia Świdnik sprawiła swoim kibicom niemała niespodziankę, kiedy w pierwszym półfinałowym meczu pokonała MKS Będzin. Ekipa Wojciecha Serafina wyrównała jednak stan rywalizacji i o tym, kto zagra w finale TAURON 1. ligi zadecyduje piątkowe starcie. – Przed nami decydujący mecz. Choć gospodarzem są rywale, to niekoniecznie własne boisko jest w tej rywalizacji atutem. Nadal nie mamy nic do stracenia – przyznał Witold Chwastyniak.
W półfinałowej rywalizacji pomiędzy Polskim Cukrem Avią Świdnik a MKS-em Będzin jest remis. Co ciekawe zmagania lepiej rozpoczęli świdniczanie, którzy wcześniej wyeliminowali w ćwierćfinale Chemeko-System Gwardię Wrocław.
W pierwszym meczu Avia triumfowała 3:2, w rewanżu MKS okazał się lepszy 3:1. Ostateczne starcie odbędzie się w Będzinie, a jego stawką jest awans do finału I ligi. I choć rewanż lepiej rozpoczęli podopieczni Witolda Chwastyniaka, to w trzech kolejnych odsłonach lepsi byli rywale. – Kluczowa była trzecia partia, w której różnicę w zagrywce zrobił w ekipie z Będzina Mateusz Kańczok. Również w czwartym secie były ważne fragmenty, które zaważyły na naszej przegranej – podsumował trener Polskiego Cukru Avii.
Zdaniem szkoleniowca triumf w pierwszym meczu paradoksalnie nie ułatwił zadania graczom ze Świdnika. – Po naszej wygranej w Będzinie niektórzy zaczęli pompować balonik. Siatkarze naczytali się o tym i ciężko było z koncentracją. Swoje zrobiły też kamery telewizyjne. Nie trudno było je zauważyć. Gramy w szkolnej hali gimnastycznej, w której kamery, z konieczności, były ustawione bardzo blisko boiska. Z pewnością nie pomagało to zawodnikom – analizował.
I choć faworytem piątkowego starcia jest MKS Będzin, to jednak Avia nie ma już nic do stracenia. – My już swoje ugraliśmy, mamy co najmniej czwarte miejsce. To o dwie lokaty lepsza pozycja niż przed rokiem, kiedy byliśmy beniaminkiem w I lidze. Nikt nie stawiał na nas w pierwszym spotkaniu w Będzinie, a wygraliśmy. Przed nami decydujący mecz. Choć gospodarzem są rywale, to niekoniecznie własne boisko jest w tej rywalizacji atutem. Nadal nie mamy nic do stracenia. Zagramy w nowej hali, wybudowanej specjalnie do rywalizacji w siatkówkę. Tam kamery telewizyjne nie rozpraszają, o czym przekonaliśmy się już w pierwszym spotkaniu. Sprawa awansu jest otwarta. Będziemy walczyć – zapowiedział Witold Chwastyniak.
źródło: dziennikwschodni.pl, opr. własne