Jovana Brakocević-Canzian do polskiej ligi przychodziła jako wielka gwiazda i z miejsca stała się jej czołową postacią. W Chemiku Police gra już drugi sezon i zdecydowanie nie odrzuca możliwości pozostania na dłużej. – Chcę sobie udowadniać, że moje nazwisko dalej wiele znaczy w siatkówce. W ogóle nie myślę o końcu kariery – powiedziała atakująca
Łatwe pytanie – Chemik Police będzie mistrzem Polski?
Jovana Brakocević-Canzian (atakująca Chemika Police): – Oj, to zdecydowanie nie jest łatwe pytanie (śmiech). Łatwo by było, gdyby usunęło się resztę przeciwników lub nie pozwoliło im grać. Bardzo chcemy znów wygrać ligę, jesteśmy naprawdę zmotywowane. W ostatnim meczu rundy zasadniczej to pokazałyśmy. Walczymy o mistrzostwo, bo to jedyne trofeum, które będziemy mogły wznieść w tym sezonie. Mamy dużo żądzę sukcesu, ale inne zespoły walczą o to samo. Mam jednak nadzieję, że na koniec to Chemik będzie mistrzem.
Po odpadnięciu z Pucharu Polski chyba tylko zwycięstwo w lidze może was zadowolić.
– Chemik to klub, w którym liczy się tylko zwycięstwo. Wszyscy w klubie, sztab i zawodniczki czują to od początku. Mamy na sobie odpowiedzialność za to, żeby historia pełna sukcesów cały czas trwała i była żywa. Porażka w pucharze i superpucharze była dla nas dużym ciosem, dla każdej zawodniczki i dla klubu. Dlatego w play-off chcemy pokazać, na co tak naprawdę nas stać.
Dużo zmieniła u was zmiana trenera?
– Trudno powiedzieć. Niektórym pomogło to trochę odetchnąć, innym zrozumieć, że zmiany się zdarzają i są potrzebne, dlatego nieustannie trzeba starać się rozwijać. Często zmiany zaczynają się od trenera, rzadko bywa, żeby najpierw odchodziły zawodniczki. Uznano, że z trenerem Nawrockim nie mogliśmy już wiele więcej osiągnąć. To też był sygnał, że jeśli nie przyłożysz się bardziej do pracy, to możesz być następny. To normalne w siatkówce. A zmiany mogą pójść w różnym kierunku. Zaczęłyśmy pracę z trenerem Markiem i oczywiście jeszcze się poznajemy. Czasami musimy coś bardziej sprecyzować, dopytać. Trwa proces wzajemnego docierania się, bo zmiana trenera w trakcie sezonu nie jest łatwa, tym bardziej na jego późnym etapie.
Była pani zadowolona ze współpracy z Jackiem Nawrockim?
– Dla mnie Jacek Nawrocki to bardzo dobry człowiek, który wie dużo o siatkówce. Trudno mi dokładnie wytłumaczyć, dlaczego współpraca nie przyniosła oczekiwanych efektów. Trochę o tym rozmawialiśmy i wiem, że on też stawia sobie pytania, dlaczego pewne kwestie nie zafunkcjonowały. Jest ostro oceniany przez opinię publiczną, ale w moich oczach to naprawdę bardzo dobra osoba. Miałem z nim dobry kontakt, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie. Dlatego patrząc od tej ludzkiej strony, jest mi przykro, że tak to się dla niego zakończyło. To jednak dla niego kolejne doświadczenie, z którego będzie mógł czerpać, żeby stawać się lepszym. Życzę mu wszystkiego co najlepsze w dalszej pracy.
Wylała się na niego duża fala krytyki, wcześniej za pracę w reprezentacji, teraz za klub. Wiele osób mówiło, że nie zasłużył na szanse w takich miejscach.
– Nie wiem, kto miałby mieć taką władzę, żeby mówić czy ktoś zasłużył na pracę w danym miejscu, czy nie. Jeśli trener czy zawodnik jest zatrudniony w jakimś klubie, zawsze jest ku temu powód. To znaczy, że są ludzie, którzy w nich wierzą. Opinie ludzi, którzy komentują te decyzje np. w social mediach, nie mają żadnego znaczenia. To są obserwatorzy, mogą mieć swoją opinię, ale nie są ekspertami w danej dziedzinie. Oczywiście może zrodzić się polemika co do różnych decyzji, to naturalne. Ale kim jesteśmy, żeby osądzać? Nikt nie zatrudnia sam siebie. Dajmy na to w Chemiku Police jest szereg osób, które decydują. Łatwo oceniać, ale my, jako ludzie związani ze sportem, nie powinniśmy się tym przejmować. Wiele osób może podzielać tę samą opinię, ale nie znaczy to, że jest ona prawdziwa.
Zwycięstwo w ostatniej kolejce fazy zasadniczej zadecydowało o tym, że jesteście na pierwszym miejscu. Łatwiej będzie o finał z drugiej strony drabinki?
– Na początku musimy przejść UNI Opole, a to nie będzie łatwa rywalizacja. To pierwsze miejsce jest dla nas przede wszystkim takim dużym dodatkiem pewności siebie. Nie chcemy kalkulować, jeśli chcesz być mistrzem, musisz wszystkich pokonać. To też przekazałam ostatnio niektórym dziewczynom z drużyny i wszystkie podzielamy takie myślenie. Ktokolwiek jest po drugiej stronie siatki, zasługuje, żeby tam być, więc trzeba po prostu sportowo pokazać swoją wyższość. Nasz zespół ma ogromny potencjał oparty na bardzo zdolnych i utalentowanych młodych zawodniczkach, które niedługo zaczną brylować. Musimy to wykorzystać w możliwie jak najlepszy sposób.
Bierze pani pod uwagę trzeci rok z rzędu w Polsce?
– Tak, wszystkie opcje wezmę pod uwagę. Porozmawiamy z klubem o mojej przyszłości. Teraz jednak w pełni jestem skupiona na grze, nie chcę analizować przyszłości. Chcę zdobyć z Chemikiem mistrzostwo, reszta teraz nie jest ważna.
Ile grania jeszcze przed Jovaną Brakocević?
– Często ludzie mnie o to pytają, pewnie też ze względu na mój wiek, ale cały czas mam ogień w oczach. Czuję pragnienie sukcesu, przed ważnymi meczami krew mi buzuje i myślę, że dalej jestem w stanie grać na bardzo wysokim poziomie. Dlatego nie widzę powodu, żeby przestać. Mam nawet większą chęć do grania, niż kiedy zaczynałam. Mam już swoje lata i chcę sobie udowadniać, że moje nazwisko dalej wiele znaczy w siatkówce. Moje ciało nadal funkcjonuje jak należy, cieszę się dalej siatkówką i w ogóle nie myślę o końcu kariery.
*cały wywiad Jana Pęczaka w serwisie sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl