W miniony weekend zgodnie wygrywały zespoły plasujące się w czołowej trójce I ligi. Ważne punkty stracił czwarty KPS, a niespodziewane zwycięstwo odniósł ostatni SMS. Trwa zacięta batalia o miejsca 7-8, a z walki o awans do play-off nie rezygnuje Legia Warszawa.
Coraz bliżej wygrania rundy zasadniczej jest BBTS Bielsko-Biała, który w niedzielę pokonał u siebie ZAKSĘ Strzelce Opolskie, rewanżując się jej za porażkę w pierwszej rundzie. Mógł nawet wygrać 3:0, ale dekoncentracja w końcówce trzeciej odsłony spowodowała, że wygraną przypieczętował dopiero w czwartym secie. W każdym elemencie miał przewagę nad rywalami. Zaczynała się ona na zagrywce (9 asów), a kończyła w ataku (58% skuteczności). Pierwsze skrzypce w jego szeregach grał Jake Hanes, który zdobył 14 punktów, a po drugiej stronie siatki „10” osiągnął jedynie Krystian Walczak. – Mecz przebiegał pod nasze dyktando. We wszystkich elementach prezentowaliśmy się bardzo dobrze. Nawet w trzecim secie przez jego większość prowadziliśmy, ale w końcówce zabrakło nam koncentracji, pojawiły się błędy i zrobiło się trochę nerwowo – podsumował spotkanie libero BBTS-u, Kacper Ledwoń.
Z walki o pierwszą lokatę nie rezygnuje MKS Będzin, który u siebie rozbił Olimpię Sulęcin. Trochę walki było jedynie w drugiej odsłonie, którą przyjezdni przegrali dopiero po batalii na przewagi. Nie pomogło im 16 punktów Tomasza Polczyka, bowiem ich kłopoty zaczynały się w przyjęciu, a kończyły na siatce. Gospodarze ustawili sobie mecz zagrywką, którą punktowali 13 razy. Prym w niej wiódł Mateusz Kańczok, choć najwięcej oczek, bo 15 zapisał na koncie Jakub Rohnka. – Kontrolowaliśmy sety od początku do końca poza drugim, w którym chłopaki weszli z ławki i zaryzykowali zagrywką i w ataku. Zrobiła się nerwowa końcówka, ale pokazaliśmy w niej doświadczenie i spokój – stwierdził Jakub Rohnka, przyjmujący będzinian. Obecnie mają oni 4 oczka straty do lidera, a Olimpia jest czternasta w stawce.
Na pewnej trzeciej lokacie plasuje się Visła Proline Bydgoszcz, która w miniony weekend nie miała problemów, aby u siebie pokonać Lechię Tomaszów Mazowiecki. Podopieczni Bartłomieja Rebzdy nie pokazali się ze zbyt dobrej strony. Tylko w jednym secie przekroczyli barierę 20 punktów, a cieniem na ich grze położyły się błędy. W samym ataku i zagrywce popełnili ich aż 27. Jedynie Dawid Sokołowski przekroczył w ich szeregach barierę 10 zdobytych oczek. Visła grała pewnie i kontrolowała mecz, a jej liderami byli w nim Damian Wierzbicki (15 oczek) i Jan Galabov (11 oczek). Jest ona w dobrej sytuacji na finiszu rundy zasadniczej, zaś Lechia spadła na ósme miejsce i ma tylko 3 oczka przewagi nad dziewiątą Legią.
Ważne punkty stracił KPS Siedlce, który przegrał na wyjeździe z Exact Systems Norwidem Częstochowa. Mecz był nierównym widowiskiem, a o jego losach musiał zadecydować tie-break. Jego na swoją korzyść rozstrzygnęli podopieczni Piotra Gruszki. Mimo że nie mają już szans na grę w play-off, to zamierzają jeszcze napsuć rywalom trochę krwi na finiszu rundy zasadniczej. Do wygranej z KPS-em przyczyniła się głównie ich skuteczność w ataku, która wyniosła 59%, a ich liderami byli Tomasz Kryński i Krzysztof Gibek, którzy zdobyli po 16 oczek. Po drugiej stronie siatki zabrakło siły na skrzydłach, a najczęściej punktującym zawodnikiem był środkowy – Adrian Markiewicz. – To był dziwny mecz z tego względu, że w każdym secie oprócz tie-breaka któraś z drużyn dominowała na boisku. Na szczęście w ostatniej partii pokazaliśmy charakter. Mimo że nie walczymy o play-off, to graliśmy o każdą piłkę i wygraliśmy to spotkanie – podkreślił libero Norwida, Bartosz Olczyk.
Po ważne punkty sięgnęła Chemeko-System Gwardia Wrocław, która u siebie odprawiła z kwitkiem Chrobrego Głogów. Goście nawiązali z nią walkę tylko w drugim secie, którego przegrali na przewagi. Na przestrzeni całego spotkania zabrakło im skuteczności w ataku, a z taką na poziomie 37% trudno było im cokolwiek wskórać. Gospodarze dominowali na siatce, co przełożyło się na ich wygraną. Poprowadził ich do niej Marco Ferrira, który zgromadził na koncie 13 punktów. – Gwardia była lepszym zespołem. Nie mogliśmy jej ruszyć zagrywką, przez co mogła grać zarówno przez środek, jak i różnymi innymi strefami. Mieliśmy problem, aby zablokować jej ataki i kończyć swoje kontry – przyznał trener gości – Dominik Walenciej. Mimo porażki są i tak oni już pewni utrzymania w lidze, a Gwardia jest piąta w stawce.
Z walki o ósemkę nie rezygnuje Legia Warszawa, która przed własną publicznością wykazała wyższość nad wyżej notowanym Krispolem Września. Do wygranej potrzebowała tylko 3 odsłon. Zadanie ułatwili jej rywale, którzy w samym ataku i zagrywce popełnili 23 błędy, a ponadto nie mogli zatrzymać gospodarzy na siatce. Ci uzyskali aż 62% skuteczności w ataku, a ich liderem był Arkadiusz Żakieta, który zdobył 21 oczek. Po drugiej stronie siatki najczęściej punktował Adrian Kopij, ale wrześnianom zabrakło lidera, który w kluczowych momentach potrafiłby przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. – Dobrze ustawialiśmy blok i obronę. Dobrze graliśmy na kontrze. Uważam, że był to jeden z naszych lepszych meczów w kontrataku. To zadecydowało – stwierdził atakujący Legii, Arkadiusz Żakieta. Obecnie ma ona 3 punkty straty do zespołów z miejsc 7-8, a więc play-off wciąż są w jej zasięgu.
W ósemce utrzymuje się Polski Cukier Avia Świdnik, ale stoczył on trudny bój w Kluczborku z miejscowym Mickiewiczem. Podopieczni Mariusza Łysiaka prowadzili już 2:1, ale ani w czwartej, ani w piątej odsłonie nie potrafili postawić kropki nad „i”. Uczynili to goście, którzy na przestrzeni całego meczu uzyskali niewielką przewagę we wszystkich elementach. Najbardziej widoczna była ona na zagrywce, którą punktowali 12 razy. Prym w ich szeregach wiódł Mateusz Rećko, który zapisał na koncie 23 oczka, ale wspierali go Jakub Urbanowicz i Kamil Kosiba. Z kolei wśród gospodarzy na słowa uznania zasłużył Dawid Bułkowski, zdobywca 17 punktów. Mimo przegranej Mickiewicz jest już pewny utrzymania na zapleczu PlusLigi.
Niespodziewane zwycięstwo odnieśli siatkarze SMS-u PZPS Spała, którzy przełamali serię porażek, pokonując we własnej hali AGH AZS Kraków. Potrzebowali do niego zaledwie trzech setów. Nie tylko w tym meczu popełnili mało błędów, ale przede wszystkim uzyskali przewagę na siatce – 11 bloków i niespełna 50% skuteczności w ataku to były elementy, które poprowadziły ich do zwycięstwa. Pierwszoplanową postacią w ich szeregach był Kacper Ratajewski, który wywalczył 16 punktów. Po drugiej stronie siatki 17 oczek uzyskał Daniel Grzymała, ale nie wystarczyło to ekipie z Małopolski do wygranej. Obecnie plasuje się ona na dziesiątym miejscu w tabeli, natomiast spalska młodzież nie opuściła ostatniego miejsca w stawce.
Zobacz również:
Wyniki i tabela I ligi mężczyzn
źródło: inf. własna