– Ten mecz wymagał od nas bardzo dużego zaangażowania i wielkiej koncentracji. Pierwszy set był szalenie ważny. Ta końcówka dodała nam skrzydeł, ale zespół z Olsztyna narzucał bardzo dużą presję, szczególnie w zagrywce – komentował zaciętą rywalizację w Iławie kapitan wicemistrzów Polski Aleksander Śliwka.
Rozpędzona zwycięstwem w Katowicach Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle szybko narzuciła swój rytm gry i olsztynianom. Po tym jak gospodarzom nie udało się podstawić kropki nad „i” w premierowej odsłonie, wicemistrzowie Polski nabrali wiatru w żagle i zaczęli dominować na boisku, choć, jak sami kędzierzynianie przyznają, wymagało to niemałego wysiłku.
– Ten mecz wymagał od nas bardzo dużego zaangażowania i wielkiej koncentracji. Pierwszy set był szalenie ważny. Ta końcówka dodała nam skrzydeł, ale Indykpol AZS Olsztyn narzucał bardzo dużą presję, szczególnie w zagrywce. Wiadomo, że mają swoje atuty, a zagrywka jest jednym z nich. We własnej hali potrafią mocno „kopać”. Przetrzymaliśmy te trudne momenty i pokazaliśmy swoje największe zalety na boisku, co pozwoliło nam wygrać. Trzymaliśmy się razem, graliśmy zespołowo. Bardzo się cieszymy z kolejnych trzech punktów. Pakujemy się do autokaru i jedziemy do Rzeszowa – komentował spotkanie Aleksander Śliwka.
Jak ten mecz wyglądał z drugiej strony siatki? Czy z tak grającą ZAKSĄ dało się zdobyć choćby punkt? – Ciężko powiedzieć na gorąco. Rywale dobrze grali. Mieliśmy swoje momenty, szczególnie w pierwszym secie i nie wykorzystaliśmy ich. Potem trudniej było nam wejść w następną partię. Byliśmy poirytowani tą sytuacją z pierwszej odsłony. I tak to się potoczyło – nie krył zawodu wynikiem spotkania Jan Firlej, któremu trudno było znaleźć pozytywne aspekty w tych zawodach w wykonaniu swojej drużyny. – W oczy rzuciła mi się jedna rzecz – pierwszy set, bardzo dobrze zagraliśmy, walczyliśmy prezentowaliśmy skuteczną siatkówkę na dobrym poziomie, a potem spuściliśmy z tonu. – Rozgrywający nie przeczył, że o losach meczu w dużej mierze przesądziła pierwsza partia. – W naszych szeregach zagościła irytacja, że nie udało się rozstrzygnąć tego pierwszego seta na własną korzyść i z takim przeciwnikiem się takich akcji bardzo żałuje. ZAKSA to zawahanie wykorzystała.
Podopieczni Javiera Webera nie mieli argumentów na dobrze dysponowaną ZAKSĘ, choć mieli swoje szanse na wygraną przynajmniej jednej partii. Karol Butryn był mocno zawiedziony postawą swojej drużyny. Czego jego zdaniem zabrakło? – Wiedzieliśmy, z kim się mierzymy. Chcieliśmy walczyć, a niestety nie było tej walki. Wydaje mi się, że to był główna przyczyna naszej porażki. Grając z taką wolą walki, możliwe, że przegralibyśmy z każdym przedstawicielem PlusLigi. Musimy wyciągnąć wnioski na kolejny mecz, bo te są jeszcze ważniejsze – zakończył atakujący.
źródło: inf. prasowa, inf. własna, PLS TV