Na prośbę ukraińskiej federacji, środowisko siatkarskie w Polsce zdecydowało się przyjąć grupę młodzieży uciekającej przed wojną. Dzieci wraz z opiekunami są już bezpieczne w naszym kraju.
Grupa z Iwano Frankowska, licząca 23 osoby, w nocy z poniedziałku na wtorek, po wielogodzinnej i trudnej podróży nareszcie przekroczyła przejście graniczne Krościenko-Smolnica. Ostatnie 4 km uciekający przed rosyjską agresją, musieli pokonać pieszo. Nie sprzyjał także mróz i padający śnieg, który niestety nie ustąpił wraz z nadejściem marca.
Kiedy tylko dzieci wraz z opiekunami znalazły się na pokładzie autobusu, dostały drożdżówki i ciepłą herbatę, które po takim wysiłku miały szczególny smak. Trudno się więc dziwić, że po dwudziestu minutach wszyscy pasażerowie zasnęli.
Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Proszowicach będzie teraz nowym domem dla tej siatkarskiej grupy. Oprócz zawodniczek w wieku 11-14 lat, do Polski przybyły ich trenerki i kilka mam, pełniących rolę opiekunek, które kiedyś same grały w reprezentacji Ukrainy. W większości grupa składała się z dziewcząt, choć w jej składzie byli też chłopcy w wieku wczesnoszkolnym – prawdopodobnie rodzeństwo młodych siatkarek.
– Dzieci czują się dobrze, choć widać, że do wszystkich nie dociera to, co się dzieje w Ukrainie. Nasz ośrodek, ma część hotelową, która została przekazana naszym gościom, a więc mają gdzie spać, co jeść, a nawet gdzie trenować – mówi Dariusz Pomykalski, przewodniczący wydziału ds. młodzieży PZPS. – Myślę, że potrzeba treningu była dla nich tak samo ważna, jak dostęp do wi-fi, dzięki któremu mają kontakt z domem i mogą śledzić, co się dzieje w ich kraju.
Docelowo grupa zostanie właśnie w Proszowicach, bo jak mówi Dariusz Pomykalski „nie ma sensu jej rozbijać i dostarczać dzieciom dodatkowego, niepotrzebnego stresu”. Na jak długo? Tego nie wie nikt.
– Moim zdaniem, to będzie długi czas, dlatego już teraz zaczynamy zapisywać dzieciaki do szkoły. Jeśli okaże się, że mogą wrócić do Ukrainy szybciej – nie ma takiego problemu. Trzeba być jednak gotowym na każdą ewentualność – przyznaje działacz.
Rzeczywiście Siatkarska Rodzina dba o każdy szczegół, w tym także, a może przede wszystkim – aspekt sportowy. – Dziewczyny są w podobnym wieku jak nasze zawodniczki z Pogoni Proszowice, dlatego już dziś rozpoczynamy wspólne treningi. Będzie to dobry impuls do integracji i oderwania się od przytłaczających myśli – kontynuuje Dariusz Pomykalski.
Choć całe środowisko siatkarskie ma ręce i serca otwarte na wszystkie formy pomocy, to nie da się ukryć, że iwano-frankowska grupa uchodźców, cały czas stara się traktować ten wyjazd jako zagraniczny obóz sportowy, a nie nowe życie. Wojenna rzeczywistość niestety jest znacznie trudniejsza i wciąż bezterminowa.
Od tych cięższych realiów nie ucieka też Dariusz Pomykalski. – Wiemy, że w planach są kolejne grupy siatkarskich uchodźców, tym razem z terenów, które już doświadczyły wojny – z Żytomierza czy spod Kijowa. To będzie druga fala, która widziała bombardowania, schrony i zniszczone domy. W tych przypadkach pomoc będzie już znacznie bardziej wymagająca.
Siatkarska Rodzina jest jednak gotowa na każde wsparcie. Po apelu PZPS tylko na samym Podkarpaciu odezwały się m.in.: ośrodki z Jarosława i Krosna, które są gotowe na przyjęcie całych grup na dłuższy pobyt. Jest też wiele zgłoszeń, które będą mogły pomóc w pojedynczych przypadkach.
źródło: pzps.pl