Katowiczanie nie zwalniają tempa i po zwycięstwie nad zawiercianami oraz pierwszoligowym Mickiewiczem Kluczbork przyszedł czas na lublinian. Wygrana ta była o tyle ważna, że ich rywale mieli tyle samo punktów w tabeli i do końca będą walczyć o wejście do play-off. W chwili obecnej podopieczni Grzegorza Słabego umocnili się na ósmym miejscu i jak będą prezentować taka dyspozycję jak w dwóch pierwszych setach, to mogą realnie myśleć o jego utrzymaniu, a być może także o wskoczeniu na wyższą lokatę. Przed nimi starcie z olsztynianami, którzy są tuż przed nimi w tabeli i będą uważani za faworyta. Kluczem będzie zatrzymanie Torey DeFalco, który znajduje się obecnie w wyśmienitej formie.
Pierwsze dwa sety katowiczanie zagrali wyśmienicie i wydawało się, że nic ich nie będzie w stanie zatrzymać. Jednak podopieczni Dariusza Daszkiewicza podnieśli się i zdołali ugrać seta. Byli blisko nawet doprowadzenia do tie-breaka, ale końcówkę lepiej zagrali gospodarze i ostatecznie wygrali 27:25. – Pierwsze dwa sety graliśmy bardzo dobrze i wygraliśmy je pewnie. W trzecim bardzo dobrze zaczęli zagrywać lublinianie i mieliśmy sporo problemów, aby utrzymać piłkę w górze, a nawet jak nam się to udało to bardzo dobrze grali w bloku i obronie, dzięki czemu nas wypunktowali w tym secie. Szkoda nam tej trzeciej partii, bo ten mecz dzięki temu zrobił się taki nerwowy. Cieszę się natomiast bardzo, że wytrzymaliśmy seta czwartego, bo tam decydowało się wszystko w końcówce – ocenił Grzegorz Słaby. Co wiec się stało przed trzecią partią? Czy spadła w jego drużynie koncentracja? – Po drugiej stronie był zespół, który potrafi grać w siatkówkę i jakość ich grania diametralnie wzrosła i musieliśmy się do tego dostosować. Tym bardziej, ze trener Daszkiewicz wykonał podwójną zmianę i zawodnicy, którzy weszli na boisko wnieśli sporo ożywienia i mieliśmy z tym problem – dodał.
Katowiczanie co roku przyzwyczaili wszystkich do tego, że są drużyną, która jest nieobliczalna i walczy zawsze do ostatniej piłki. Choć może w tym sezonie grają mniej tie-breaków to wychodząc na spotkanie przeciwko nim trzeba być zawsze dobrze przygotowanym i nie można nigdy być pewnym wygranej. – Troszeczkę irytujące jest to, że nazywa się nas drużyną walczącą. Tzn. to jest coś pięknego, że o nas tak się mówi i odbieram to w takim pozytywnym słowa znaczeniu, ale chciałbym zaznaczyć, że każdy z tych zawodników ma odpowiednią jakość siatkarską do tego, aby walczyć na boisku. Bez tej jakości oni nie byliby w stanie walczyć, a bardzo często zapominamy o tym, że w tej drużynie są zawodnicy, którzy tą jakość posiadają – stwierdził szkoleniowiec GieKSy.
Przed nimi bardzo ważne starcie z olsztynianami, którzy znajdują się bezpośrednio nad nimi w ligowej tabeli. Tam ich kluczowym zadaniem będzie powstrzymanie Torreya Defalco oraz Karola Butryna, na których w dużej mierze opiera się gra ofensywna akademików. – Jedziemy do Olsztyna spróbować sprawić niespodziankę, bo wyraźnym faworytem meczu są na pewno olsztynianie. Będziemy robili wszystko, żeby przywieźć do Katowic jakieś punkty – zakończył.
źródło: inf. własna