– W maratonie spotkań przytrafił nam się taki mecz, przed którym zaczęliśmy sypać się jak domino. Od środy nadchodziły złe wiadomości. Jednak w tym trudnym momencie pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną – powiedział po wywalczeniu awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski Wojciech Żaliński, przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w czterech setach pokonała Indykpol AZS Olsztyn i wciąż jest w grze o Puchar Polski. Jednak środowe spotkanie było dla niej trudne, bo musiała ratować się pomocą ze strony Grzegorza Jacznika, rozgrywającego ZAKSY Strzelce Opolskie. – Na pewno nie było łatwo. Cieszymy się, że w tych trudnych okolicznościach udało nam się pokonać drużynę z Olsztyna i awansować do kolejnej rundy Pucharu Polski – powiedział atakujący ZAKSY Łukasz Kaczmarek.
Komplementował on grę Grzegorza Jacznika, który stanął na wysokości zadania i pokierował grą ZAKSY tak, aby znalazła się w kolejnej rundzie pucharowych zmagań. – Wielkie gratulacje należą się Grześkowi, który pierwszy raz zagrał z nami spotkanie. Nie mieliśmy możliwości wystąpić z Marcinem Januszem i Michałem Kozłowskim, ponieważ dopadły ich problemy zdrowotne. Grzesiek nie dostał statuetki MVP, ale na pewno dla niego coś ufundujemy, bo zrobił niesamowitą robotę. Dzięki niemu grało nam się dużo łatwiej – dodał ofensywny zawodnik ekipy z Opolszczyzny.
Kędzierzynianie, mimo problemów, wywiązali się z roli faworyta i znaleźli się w ćwierćfinale Pucharu Polski. – W maratonie spotkań przytrafił nam się taki mecz, przed którym zaczęliśmy sypać się jak domino. Od środy nadchodziły złe wiadomości. Jednak w tym trudnym momencie pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną. Duży szacunek należy się Grześkowi, który na co dzień jest rozgrywającym zespołu ze Strzelec Opolskich, a w tym meczu miał największy ciężar na swoich barkach – ocenił Wojciech Żaliński, przyjmujący wicemistrza Polski.
Problemy nie ominęły też Indykpolu AZS, który jednak stał przed szansą wyeliminowania ZAKSY z dalszej rywalizacji w Pucharze Polski. Jej kłopoty mogły go napędzić do lepszej gry, ale ostatecznie musiał zadowolić się jednym wygranym setem. – Nie graliśmy z pionkami, tylko z drużyną, która też ma problemy zdrowotne. Spodziewaliśmy się tego, że olsztynianie nie położą się na boisku i będą chcieli wyrwać nam awans do kolejnej rundy, szczególnie jak zobaczyli w jakim składzie wystąpimy – zakończył Żaliński.
źródło: opr. własne, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - materiały prasowe