Przyjmujący reprezentacji Francji, Kevin Tillie, wrócił do Francji po wielu latach gry za granicą i obecnie gra w zespole z Tours. Ekipa ta z zaledwie jedną porażką na koncie jest liderem Ligue A. – Mecz z drużyną z Cannes jest dla nas ostatnim w pierwszej rundzie. Na ten moment jest pozytywnie, jestem bardzo zadowolony. Mamy sympatyczną grupę, która wygrywa, a do tego na mecze przychodzi sporo kibiców – podkreślił przyjmujący.
W tym sezonie dołączyłeś do zespołu z Tours. Jesteś zadowolony z początku rozgrywek w swoim wykonaniu?
Kevin Tillie: – Wszystko przebiega dobrze. Jesteśmy już w połowie sezonu, mecz z drużyną z Cannes jest dla nas ostatnim w pierwszej rundzie. Na ten moment jest pozytywnie, jestem bardzo zadowolony. Mamy sympatyczną grupę, która wygrywa, a do tego na mecze przychodzi sporo kibiców, czy to w Tours, czy w innych miastach, w których gramy. To wielka przyjemność grać przy publiczności, mam nadzieję, że tak będzie już do końca sezonu.
Znałeś Ligue A jako widz, teraz odkrywasz ją jako gracz na boisku. Jaka jest to liga? Czy coś cię w niej zaskoczyło?
– To liga z zawodnikami pochodzącymi z wielu różnych krajów, jest bardzo zróżnicowana, co dodaje jej smaczku. Nie ma zespołów typowo francuskich. Każdą drużynę wyróżnia coś innego, jest wielu Argentyńczyków, Brazylijczyków, Kubańczyków, graczy ze wschodu. To powoduje, że co weekend każda ekipa ma inny styl. Nie jest tak, jak w innych krajach, chociażby we Włoszech, gdzie zespoły często opierają się na sile i mocnej zagrywce. W lidze francuskiej jest to bardziej zróżnicowane. Są drużyny, których mocną stroną jest gra zagrywką oraz blokiem, takie, które są bardzo mocne w ataku i takie, które opierają swoją grę na przyjęciu i obronie. Liga jest zróżnicowana, każdy może wygrać z każdym.
Do tej pory gra twojego zespołu układała się świetnie, byliście niepokonani aż do poprzedniego weekendu.
– Przegraliśmy z zespołem z Sète, który był u siebie bardzo mocny w grze systemem zagrywka-blok-obrona. To nas trochę zaskoczyło, nie byliśmy w stanie wprowadzić zmian do swojej gry, żeby wygrać. To udawało nam się wcześniej, od początku sezonu. To jednak tylko jedno spotkanie, wyciągniemy wnioski z tych błędów.
Celem klubu z Tours jest zdobycie tytułu mistrzowskiego, żaden wynik poniżej tego was nie usatysfakcjonuje?
– Tak, chociaż tak naprawdę z każdym zespołem, w którym grałem, chciałem wygrywać. To cel każdej drużyny. Mierzymy wysoko i chociaż nie będzie łatwo, to po to właśnie robimy to, co robimy.
Poza grą w lidze, walczycie też w Pucharze CEV, w którym zmierzycie się z mocnym zespołem z Modeny.
– Gra w takich meczach to wielka przyjemność, ale to spotkanie jak każde inne. Musimy wygrać, nieważne, czy po drugiej stronie stoi zespół z Modeny, czy z Holandii. Gra się tak samo. Wszyscy jesteśmy profesjonalistami, nie będziemy jednej drużyny traktować inaczej niż innej. To mocna ekipa, ale zagramy jeden mecz i będziemy próbowali wygrać.
Jesteś zadowolony z tego, jak się dotychczas prezentowałeś? Zdobyłeś już trzy nagrody MVP.
– Dopóki wygrywamy, to jestem zadowolony. To, czy gram dobrze czy źle, nie ma znaczenia, jeśli zwyciężamy. Cieszę się z tego, jak wszystko przebiegało do tej pory i nadal ciężko pracuję, żeby dalej było tak, jak dotychczas.
To odpowiedź, która obrazuje to, z czego jesteś dobrze znany – twoją wszechstronność i to, że zawsze robisz to, czego twój zespół potrzebuje. W drużynie z Tours spoczywa na tobie jednak duża odpowiedzialność w ataku.
– To zależy od tego, czy zespół potrzebuje mojej gry w ataku czy nie. W Warszawie miałem podobną rolę, tak mi się wydaje. W zeszłym roku we Włoszech było podobnie, tym bardziej, że przez kilka miesięcy nasz atakujący zmagał się z urazem. Przyzwyczaiłem się do tej roli. Kiedy drużyna mnie potrzebuje, to staram się zrobić wszystko, co w mojej mocy i pomóc najbardziej, jak potrafię.
źródło: ffvb.org, inf. własna