– Grupa druga, do której w tym roku trafiliśmy, jest bardzo mocna. Sposób awansu też jest inny. Nie ma play-off, tylko dwie pierwsze drużyny wchodzą do dalszej rywalizacji. Na pewno nie będzie łatwo. W tej grupie każdy z każdym może wygrać i wiele się tu jeszcze może zdarzyć – przyznał Sławomir Czarnecki, trener Arki Tempo Chełm.
Arka Tempo Chełm to nowy klub na siatkarskiej mapie Polski. Jak doszło do jego powstania?
Sławomir Czarnecki: – To efekt współpracy i porozumienia dwóch klubów. Arka Chełm po prostu połączyła się z Tempem Chełm. W Tempie Chełm jest siatkówka młodzieżowa, a my jesteśmy zespołem drugiej ligi.
Kiedy doszło do tej fuzji?
– Przed poprzednim sezonem, czyli dwa lata temu. W ogóle drugi sezon jesteśmy w drugiej lidze. Pierwszy sezon też w tej formule graliśmy. Ciekawostką jest, że gramy w Chełmie, trenujemy w Świdniku, a prawie wszyscy zawodnicy są z Lublina. Do Chełma dojeżdżamy na mecze, plus czasami na dodatkowe treningi. W Chełmie jest piękna hala miejska, ale większość drużyny jest pracująca, więc nie ma takiej możliwości, żeby zawodnicy dojeżdżali codziennie do Chełma. Musimy trenować na miejscu.
Kto finansuje klub?
– Miasto. Przede wszystkim miasto, w zasadzie chyba w stu procentach. Miasto bardzo chciało, żebyśmy tam grali. Chełm dysponuje piękną, dużą halą, bodajże na 1300 miejsc siedzących. Ta hala była wykorzystywana tylko przez zapaśników i młodzież siatkarską. W Chełmie nie ma żadnego sportu zespołowego halowego na poziomie seniorskim. My tę lukę staramy się wypełnić. Atmosfera jest fajna, na nasze mecze przychodzi na mecze po trzysta-czterysta osób.
Wspomniał pan, że hala jest wykorzystywana również przez siatkarską młodzież. To znaczy, że grupy młodzieżowe też prowadzicie?
Sławomir Czarnecki: Tak, obecny tu kolega drugi trener prowadzi właśnie grupy młodzieżowe.
Wojciech Miszczuk: Tak, mamy i chłopców i dziewczęta. W klubie trenuje około osiemdziesiąt dzieciaków. Nie ukrywamy, że w związku z pandemią mamy też pewne kłopoty, mniej dzieci uczestniczy w treningach. I że „rodzynki”, które się trafiają, często przenoszą się do większych ośrodków siatkarskich.
W drugiej lidze Arka Tempo Chełm występuje dopiero drugi sezon, ale widać, że wasze zamiary są bardzo poważne. Zespół jest mocny, czego najlepszym dowodem był transfer Olega Krikuna, i tylko 6 straconych dotychczas punktów… Będzie awans w tym sezonie?
– Rzeczywiście, w ubiegłym roku po raz pierwszy zagraliśmy w drugiej lidze. Była to grupa chłopaków z trzeciej ligi, wzmocniona czterema zawodnikami z przeszłością drugoligową. Zagraliśmy bardzo fajny sezon. Trochę ponad stan i nieoczekiwanie, bo po rundzie zasadniczej byliśmy na czwartym miejscu, a w play-off pokonaliśmy Kozienice, które były pierwsze. W turnieju półfinałowym też fajnie się zaprezentowaliśmy, wygraliśmy jeden mecz. W końcówce sezonu wypadło nam z powodu kontuzji kilku zawodników, więc w tych półfinałach trochę „łataliśmy”. Ale apetyty zostały rozbudzone, miasto Chełm dostrzegło, że jest potencjał zarówno w drużynie, jak i wśród kibiców. Dzięki temu przed obecnym sezonem istotnie się wzmocniliśmy. Zespół został mocno przebudowany i niewątpliwie znacznie wzmocniony. I taki cel, żeby awansować do pierwszej ligi, jako młody klub sobie postawiliśmy. A czy to się uda? Zobaczymy. Grupa druga, do której w tym roku trafiliśmy, jest bardzo mocna. Sposób awansu też jest inny. Nie ma play-off, tylko dwie pierwsze drużyny wchodzą do dalszej rywalizacji. Na pewno nie będzie łatwo. W tej grupie każdy z każdym może wygrać i wiele się tu jeszcze może zdarzyć.
A jak oceniacie tę zmianę, która zaszła przed sezonem, czyli podział na cztery grupy?
– Chyba słuszna, bo powiem szczerze, że te sześć grup po dziesięć drużyn… Niektóre z tych drużyn to już była taka – nieładnie mówiąc – partyzantka. Poziom sportowy niektórych był bardzo niski. W tym sezonie kilka z nich nie wystartowało, bo nowy podział zwiększył też koszty, chociażby dojazdów. Na przykład my do Augustowa mamy blisko 400 kilometrów. Jak na drugą ligę – to jest bardzo daleki wyjazd, siedem godzin w autokarze. To oczywiście powoduje, że koszty są większe, ale też więcej się dzieje sportowo. W ubiegłym sezonie był już problem, żeby stworzyć 6 grup po 10 zespołów, w naszej grało 9 czy nawet 8 zespołów. I to już było takie nijakie, po prostu niewiele się działo. Obecna grupa jest dla nas oczywiście trudniejsza, ale i atrakcyjniejsza. Jest więcej drużyn, wyższy poziom, kibice obejrzą więcej ciekawych meczów. Trochę dyskusyjna jest tylko sprawa play-off. No cóż, ktoś będzie płakał.
Rozmawiały Aneta Jarosińska, Edyta Złotkowska
źródło: pzps.pl