Powołanie do dorosłej reprezentacji, występ w ćwierćfinałowym starciu mistrzostw Europy przeciwko Turcji, a w międzyczasie transfer do zespołu mistrza Polski – Grupy Azoty Chemika Police. I to wszystko w wieku 17 lat. Losy Martyny Czyrniańskiej, przynajmniej w teorii, potoczyły się bajecznie. Ale w międzyczasie przytrafił się bardzo duży kryzys, który mógł przekreślić wieloletnią pracę młodej zawodniczki. – W zasadzie kończyłam z siatkówką – mówiła w audycji „Siatkarki po godzinach”. A do zakończenia świetnie zapowiadającej się kariery było o krok.
– Najgorszy moment miałam w tym roku po mistrzostwach świata juniorek, gdy musiałam od razu przyjechać do Szczyrku na przygotowania do mistrzostw Europy seniorek. Miałam wtedy przesyt siatkówki, tylko trzy dni wolnego. Przez pierwsze trzy dni po powrocie non stop płakałam. Były już nawet telefony do rodziców i przyjaciółki, że kończę z siatkówką i rezygnuję z kadry. Mówiłam, że chcę do domu i mam tego wszystkiego dość. To był taki trudny moment, ale już później, przed meczami sparingowymi w Bielsku, można powiedzieć, że zaczęłam kochać siatkówkę na nowo – mówiła w audycji „Siatkarki po godzinach” Czyrniańska.
– Dosłownie zaczynałam się pakować, chciałam iść do trenera rezygnować. Tak naprawdę nikt o tym moim kryzysie nie wiedział, nawet on. Tylko moja rodzina i przyjaciółka. Bardzo trudny dla mnie moment, bo w zasadzie kończyłam z siatkówką. I naprawdę nie wiem, co bym teraz robiła. Cieszę się, że przetrwałam ten moment – wspominała.
Parę miesięcy później nie może mieć już wątpliwości co do słuszności podjętej decyzji.
źródło: sport.tvp.pl