Lukas Kampa zdobył tytuł mistrzowski z Jastrzębskim Węglem, teraz wraca na Śląsk w barwach Trefla Gdańsk. – Będzie na pewno emocjonalnie, już to czuję, już nie mogę się doczekać. Przede wszystkim chcę zagrać dobra siatkówkę, po to tam jadę – podkreślił Niemiec w rozmowie z serwisem Interia.pl.
– Nie widzę wielkiej różnicy pod względem organizacji, Trefl stoi na bardzo dobrym poziomie – ocenił poziom organizacyjny obu drużyn z PlusLigi. – Dziś oba kluby mają inne cele i ambicje ale wydaje mi się, że w Gdańsku można zbudować coś dużego.
W niedzielę (godz. 17.30) Trefl Gdańsk zagra z Jastrzębskim Węglem, w którym występował pan pięć lat i w zeszłym sezonie zdobył mistrzostwo Polski. To nie będzie dla pana zwykły mecz.
– Na pewno spotkam się kilkoma znajomymi, m.in. z Kubą Popiwczakiem. Czułem się bardzo dobrze w Jastrzębiu, dostałem duże zaufanie, z tym klubem wiązało mnie coś więcej niż kontrakt. Dziękuję wszystkim za ten czas, ale dziś jestem po drugiej stronie. W Gdańsku jest mój dom, na tym się skupiam. Będzie na pewno emocjonalnie, już to czuję, już nie mogę się doczekać. Przede wszystkim chcę zagrać dobra siatkówkę, po to tam jadę.
Myśli pan, że Jastrzębiu w niedzielę może pomóc wiedza na temat pańskiego sposobu grania?
– Nie, skądże! Skąd ten pomysł? (śmiech). Oczywiście, żartuję. Oni wiedzą jak lubię grać, ale to działa w dwie strony, ja też znam drużynę Jastrzębskiego Węgla. Myślę, że nie to w niedzielę zdecyduje o rezultacie meczu. Dla mnie to będzie specjalny mecz, dla reszty drużyny normalny. Najważniejsze dla nas, by zagrać na dobrym poziomie.
Mówiło się, że miał pan wrócić do Niemiec, wylądował pan jednak w Gdańsku. Kiedy oferta Trefla pojawiła się na horyzoncie?
– Zabawna historia, bo od razu gdy trafiłem do Polski, do Radomia, rozmawiałem z Wojtkiem Żalińskim, który wcześniej był w Treflu. On już wtedy bardzo mi polecał Gdańsk, fajne miasto i fajna drużyna. Cały czas miałem w głowie Gdańsk i Trefla. Był plan, by wracać do Niemiec, mój starszy syn miał iść do szkoły w Niemczech. Jednak sytuacja siatkówki w mojej ojczyźnie przez COVID-19 nie jest łatwa. Zbyt mocno lubię Polskę i PlusLigę, żeby je opuszczać. Rozmawiałem z menedżerem czy jest szansa zagrać w Gdańsku. Udało się, jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem zostać w Polsce, że jestem w Treflu Gdańsk. Podpisałem kontrakt: rok + rok + rok.
Jakby pan porównał oba kluby organizacyjnie? Jastrzębski Węgiel jest na topie od kiedy pamiętam, a Trefl Gdańsk to drużyna pukająca do czołówki.
– Nie widzę wielkiej różnicy pod względem organizacji, Trefl stoi na bardzo dobrym poziomie. Może brakuje nawierzchni Taraflex, czyli parkietu w sali treningowej, ale prezes o tym wie i obiecał pomóc (śmiech). Tak na poważnie to to oczywiście ma związek z tym, że w tej samej sali trenują koszykarze. Wracając do porównania – dziś oba kluby mają inne cele i ambicje ale wydaje mi się, że w Gdańsku można zbudować coś dużego. Gdy trafiłem do Jastrzębia też nie byli w czołówce tabeli.
źródło: interia.pl