Developres BELLA DOLINA Rzeszów pokonał ŁKS Commercecon Łódź 3:2 i tym samym odniósł trzecie zwycięstwo w niedawno rozpoczętym sezonie TAURON Ligi. W tym starciu nieco więcej szans na grę otrzymała młoda rozgrywająca rzeszowskiego zespołu Julia Bińczycka. – Cieszę się, że mogłam wejść na boisko, coś poprawić, pokazać inną siatkówkę. Jestem zadowolona, że mecz jest wygrany – przyznała po meczu.
Emocji w meczu z ŁKS-em Commercecon nie brakowało, które pewnie dawały się pewnie pani we znaki, szczególnie w tie-breaku?
Julia Bińczycka: – Nawet nie. Myślę, że byłam gdzieś tam z tyłu głowy pewna, że wygramy ten mecz, tylko musimy zagrać w pełni skoncentrowane. Nie zaczął się on dobrze dla nas bo było 0:2, ale choć to tie-break to nie była to strata nie do odrobienia, co pokazałyśmy. Wszystkie byłyśmy gotowe wygrać i nieważne jak zaczęłyśmy, istotne to, że zakończyłyśmy go zwycięsko.
Mogłyście już ten mecz zamknąć w czwartym secie, gdzie prowadziłyście 23:21.
– Zgadza się, ale myślę, że zabrakło nam trochę skuteczności i też może trochę takiej „zabawy na boisku” pod koniec tego seta. Był na pewno też stresik, bo bardzo chciałyśmy wygrać za trzy punkty, ale jak rywalki zaczęły nas gonić, to gdzieś ta nasza gra była sztywna.
Najwięcej krwi napsuła wam Veronica Jones-Perry, momentami była nie do zatrzymania.
– Na pewno w ataku dawała się mocno we znaki, jak również ich środkowe. Nasze dziewczyny często atakowały na podwójnym bloku co też było przeszkodą.
Był to dla pani pierwszy tak emocjonujący mecz w tym sezonie z tak mocnym rywalem.
– Cieszę się, że mogłam wejść na boisko, coś poprawić, pokazać inną siatkówkę. Jestem zadowolona, że mecz jest wygrany, bo to jest najistotniejsze i bardzo podbudowujące.
Pewnie tak samo jak trzecie kolejne zwycięstwo w tym sezonie?
– Ciężko pracujemy na treningach i fajnie, że to się przekłada na wygrane mecze, ale na pewno jeszcze możemy popracować więcej, żeby wygrywać spotkania za trzy punkty.
źródło: tauronliga.pl