Turniej Góral Cup – Beskidy 2021 był pierwszą okazją dla byłych zawodników klubu BBTS Bielsko-Biała na powrót do hali pod Dębowcem w nowych barwach. Jednym z takich graczy jest Michał Makowski, który przez ostatnie dwa sezony był wyróżniającą się postacią w szeregach BBTS-u.
– Przyjemnie jest wrócić do tej hali, ale nie robi już ona takiego wrażenia po dwóch latach gry w jej murach. Kiedyś byłoby znacznie ciężej. Dodatkowo atmosfera była sympatyczna – mówi w rozmowie ze Strefą Siatkówki przyjmujący MKS-u Będzin.
Jak wraca się pod Dębowiec?
Michał Makowski: – Dobrze, ale gorzko. Przyjemnie jest wrócić do tej hali, ale nie robi już ona takiego wrażenia po dwóch latach gry w jej murach. Kiedyś byłoby znacznie ciężej. Dodatkowo atmosfera była sympatyczna, więc nie ma co narzekać.
Nowy rozdział kariery otworzyłeś tym razem w MKS-ie Będzin.
– Owszem. Na chwilę obecną nie mam co do tej decyzji żadnych zarzutów. Nie ma się absolutnie do czego przyczepić, bo organizacyjnie wszystko stoi w klubie na wysokim poziomie. Jeśli chodzi o rezultat sportowy, to być może po turnieju nie jest on zadowalający, ale na tym etapie to normalne. Mamy taki zespół, w którym naprawdę wiele możemy się od siebie nauczyć.
Warunki pozasportowe, jak wspomniałeś, również spełniają twoje oczekiwania.
– Jak najbardziej. Od samego początku przygotowań trenujemy w Będzin Arenie. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać na taraflex i możemy już w pełni poczuć start nowego sezonu.
Macie nowy, przebudowany zespół. Trochę inaczej skomponowana została ta drużyna. Czy to mieszanka, która w twoim odczuciu może dać pozytywny rezultat?
– Z pewnością będzie to ciekawy sezon. Jest pięć zespołów, które wydają się stwarzać dużą konkurencję i jak co roku znajdzie się zapewne jakiś „czarny koń”. My mamy szeroki skład, będzie kim grać. Mamy nadzieję, że wszyscy będziemy zdrowi. Jesteśmy swego rodzaju nowym tworem, bo praktycznie znamy się od miesiąca i mało kto grał ze sobą wcześniej. Wierzę, że to kwestia czasu i wszystko będzie układało się tak, jak sobie tego życzymy.
Jak fizycznie radzisz sobie z trudami okresu przygotowawczego? Nie da się ukryć, że końcówka minionego sezonu nie była dla ciebie pod względem zdrowotnym zbyt łaskawa…
– Nie da się ukryć, że zakończyłem rozgrywki z kontuzją. Tutaj w Będzinie mamy świetny sztab, fizjoterapię z prawdziwego zdarzenia i specjalistę, który bardzo dobrze zadbał o mnie. Widzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a sam nie odpuściłem żadnego treningu, jak dotychczas, a to dobrze świadczy o mojej formie, bo jesteśmy cały czas na wysokich obrotach. Wydaje mi się, że wszystko jest doskonale przemyślane przez nasz sztab.
Jesteście jednym z faworytów do awansu?
– Nie powiedziałbym tak. Bylibyśmy faworytem, gdybyśmy dobrze już się znali. Jesteśmy nowym tworem, jak wspomniałem, więc być może kiedyś tym faworytem się staniemy. Póki co dopiero się ze sobą poznajemy. Wiemy o sobie tylko tyle, że ktoś gdzieś kiedyś grał. Ciężko nas faworytem nazwać, ale z pewnością będziemy walczyć. Zobaczymy co czas przyniesie, ale nie czujemy się pierwszymi pretendentami do awansu.
Nie narzucacie sobie zatem żadnej presji?
– Nie, zdecydowanie. Chcemy, aby nasza gra stawała się coraz lepsza z meczu na mecz, a wyniki były możliwie jak najlepsze. Chcemy zdobywać każdy kolejny punkt do tabeli i nic innego się nie liczy.
Czego można ci życzyć przed nadchodzącymi rozgrywkami?
– Zdrowia przede wszystkim. Jak będzie zdrowie, to będzie atmosfera, a jak będzie dobra atmosfera, to będzie dobre granie.
źródło: inf. własna