W czwartek reprezentantki Polski rozegrają pierwszy mecz siatkarskich mistrzostw Europy. Ich rywalkami będą Niemki. Polki w grupie B będą rywalizowały również z Bułgarkami, Czeszkami, Hiszpankami i Greczynkami. – Trener dostał kredyt zaufania i musi pokazać, że stworzył zespół – powiedział Witold Roman, były reprezentant Polski, a obecnie działacz PZPS.
W kadrze pojawiło się dużo nowych nazwisk i została ona bardzo odmłodzona. Jak to może wpłynąć na grę?
Witold Roman: – To zależy, jak bardzo trener popracował z dziewczynami. Wierzę w te młode kobiety i mam nadzieję, że udźwigną one odpowiedzialność, która wiąże się z grą w kadrze. Chciałbym, by ta reprezentacja pokazała się podobnie jak na zeszłych mistrzostwach, ale to będzie bardzo trudne. Na razie skupmy się na rywalizacji grupowej i na tym, by z tej grupy wyjść. Ta drużyna musi coś udowodnić zarówno sobie, jak i nam. Trener dostał od Polskiego Związku Piłki Siatkowej duży kredyt zaufania i musi teraz pokazać, że stworzył zespół, który być może będzie w stanie wrócić do takich sukcesów, jakie odnosiły nasze „Złotka”.
Na boisku zabraknie Joanny Wołosz, czyli jednej z najlepszych siatkarek świata. Zawodniczka poprosiła trenera o roczną przerwę.
– Brak Wołosz to duża strata dla tej reprezentacji, zarówno pod względem mentalnym, jak i sportowym. Jacek Nawrocki został jednak postawiony trochę przed faktem dokonanym – nie mógł odmówić tej prośby. Stara zasada mówi przecież, że z niewolnika nie ma zawodnika. Oczywiście szkoda, że ten czas przypada akurat na rok mistrzostw Europy, choć powiedzmy sobie szczerze – w kalendarzu siatkarskim co roku odbywają się ważne imprezy i tak naprawdę z punktu widzenia trenera nie ma dobrego miejsca na przerwy.
Wyjście z grupy wydaje się bardzo prawdopodobne. Pierwszy mecz Polki rozegrają z Niemkami i wydaje się, że to on może zdecydować o tym, kto wygra rywalizację w pierwszej fazie turnieju.
– Parę dni temu obie te reprezentacje rozegrały ze sobą mecz towarzyski. Wtedy to my wygraliśmy z nimi dość gładko, lecz teraz będzie już dużo trudniej. Obie ekipy będą nastawione na granie na pełnych obrotach. Prawda jest taka, że w tej ostatniej fazie treningu bardzo trudno jest zweryfikować, czy zespół już doszedł do formy turniejowej, czy jeszcze nie. Wtedy trochę zmniejsza się obciążenia i drużyna zaczyna łapać świeżość. W tym przypadku tak naprawdę może zdecydować jeden czy dwa dni i one mogą okazać się kluczowe dla całego turnieju.
Jeśli Polki wyjdą z grupy i wygrają mecz 1/8 finału, wtedy w ćwierćfinale prawdopodobnie czeka je przeprawa z Turczynkami lub Holenderkami. To nie będzie łatwy mecz.
– Wolałbym, żeby to nie były Turczynki (śmiech). Na tym etapie jednak już z każdym będzie trudno. Jeśli my mamy coś wygrać i ugrać w tym turnieju to musimy zwyciężać i takie spotkania. Najpierw jednak wyjdźmy z grupy i przejdźmy 1/8. Dopiero później myślmy o tym, z kim przyjdzie nam zmierzyć się w ćwierćfinale. Zadaniem trenera jest to, by drużyna jak najdłużej grała w tym turnieju i pokazała się jak najlepiej. Większość kadry to młode osoby. Myślę, że z każdym kolejnym meczem ręce będą im się trząść coraz mniej i będą prezentowały się coraz lepiej.
* cała rozmowa Karoliny Potrykus w serwisie sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl