Już nie dni, a tak naprawdę godziny dzielą nas od startu rywalizacji w Superpucharze Polski, który rozegrany zostanie w ramach powracającego Lewiatan Mazovia Beach Ball w Przysusze. Nad zalew Topornia przyjedzie ponad 60 par kobiet i mężczyzn. Wśród uczestników Przysucha będzie mieć swojego reprezentanta Michała Koryckiego. Ten wspólnie z Jarosławem Lechem będzie walczył o najwyższe trofea w turnieju. – Bardzo liczę na wsparcie przysuszan podczas turnieju, tak jak to miało miejsce w ubiegłych latach – przyznał.
Przed wami kolejny turniej – Lewiatan Mazovia Beach Ball w Przysusze. Dla ciebie na pewno wyjątkowy – zagrasz na swoim terenie. Czy do takiego turnieju podchodzi się inaczej? Jest większy stres? Może większa motywacja?
Michał Korycki: – Turniej w Przysusze z pewnością będzie wyjątkowy. Jest to Superpuchar Polski, więc obok turnieju finałowego mistrzostw Polski będzie najbardziej prestiżową imprezą w tym roku. Fakt, że jest rozgrywany w Przysusze – moim rodzinnym domu jeszcze dodaje mu magii. Bardzo lubię tutaj grać, na tych boiskach stawiałem swoje pierwsze kroki. Z pewnością będzie bardzo wielu kibiców, ponieważ Przysucha plażówkę ma w sercu. Bardzo liczę na wsparcie przysuszan podczas turnieju, tak jak to miało miejsce w ubiegłych latach.
W ostatnim turnieju rankingowym w Cieszynie zajęliście trzecie miejsce. Wcześniej w tym sezonie również plasowaliście się z Jarkiem w czołówce. Jak tam wasza forma? Na jakim etapie przygotowań do tego najważniejszego turnieju – finałowego MP jesteście?
– Początku sezonu nie możemy zaliczyć do udanych, jednak czujemy, że forma rośnie. Ostatnio w Cieszynie zdobyliśmy brązowy medal, wcześniej z Adamem Maniosem obroniliśmy tytuł akademickich mistrzów Polski. Z formą celujemy na sierpień, kiedy to odbędą się najważniejsze turnieje – Superpuchar w Przysusze, finały mistrzostw Polski oraz trzy turnieje Pucharu Świata.
Przysucha to niewielka miejscowość. Raczej turnieje rozgrywane są w większych miastach. Granie nad zalewem Topornia, w nietypowym miejscu ma jakieś plusy?
– Największym plusem turnieju w Przysusze jest fakt, że przysuszanie kochają plażówkę. Zawodnicy przyznają, że w naszej miejscowości czują się, jak prawdziwe gwiazdy sportu i są zawsze stawiani na piedestale, co niekoniecznie ma miejsce w innych miastach. Beach Ball jest jednym z najważniejszych wydarzeń w ciągu roku w naszej miejscowości, więc na trybunach prawdopodobnie pokaże się co czwarty mieszkaniec (uśmiech). Dodatkowo zalew w Toporni jest wielce urokliwy, co dodatkowo wpływa na odbiór turnieju przez zawodników i kibiców.
Ty już trochę na obiektach w Przysusze miałeś okazję pracować w tym roku. Prowadziłeś, nawet ostatnio, siatkarski camp. Mógłbyś o tym opowiedzieć?
– Dokładnie, ostatnio zakończyliśmy drugą edycję Przysuchacamp – obozu siatkówki plażowej. Pomysł na organizowanie treningów siatkówki plażowej w mojej miejscowości zrodził się w zeszłym roku. Mamy tu świetne warunki treningowe oraz wspaniałe miejsce noclegowe – Dwór w Zbożennie. Treningi prowadzimy wraz z grupą doświadczonych trenerów najwyższej klasy. Z tego powodu plażowicze z całej Polski chętnie do nas przyjeżdżają, zarówno ci początkujący, jak i ci zaawansowani. W organizacji obozu pomaga mi wiele osób z Przysuchy, dlatego wszystko składa się w zgraną całość.
Z Jarkiem Lechem gracie już razem dłuższy czas. Jak na co dzień w trakcie sezonu wyglądają wasze treningi, przygotowania do turniejów? Bo jak wiadomo, większość par plażowych raczej nie mieszka w jednym miejscu…
– Z Jarkiem gramy już drugi sezon. Ja na co dzień mieszkam w Łodzi, a Jarek w Miliczu, dlatego droga jest dość męcząca. Mimo to dużo trenujemy razem. Zgranie w siatkówce plażowej jest kluczowe, a jeśli chcemy mieć wyniki, musimy się temu poświęcić.
źródło: inf. prasowa