– Chcemy od samego początku, od meczu z Włochami, zaprezentować się jak najlepiej. W każdym meczu chcemy być zdeterminowani i walczyć o zwycięstwo. Nie będę tu rzucał, że jedziemy po medale, bo naturalnie każdy zespół o tym marzy. Jedziemy walczyć o zwycięstwo w każdym meczu, secie czy pojedynczej akcji. A jeżeli to osiągniemy, to dojdziemy do strefy medalowej – mówi trener kadry U17, Konrad Cop, tuż przed wylotem na mistrzostwa Europy do Albanii (10-18 lipca), gdzie w grupie jego podopieczni zagrają kolejno z Włochami, Austrią, Serbią, Czechami i Bułgarią.
Jak przebiegały przygotowania do najważniejszej imprezy sezonu, mistrzostw Europy w Albanii? Czy kadra jest już wyłoniona i zamknięta?
Konrad Cop: – Za nami trzy etapy selekcji. Rozpoczynaliśmy zgrupowaniem w Kolnej, gdzie byliśmy 10 dni, po czterech dniach przerwy mieliśmy kolejne zgrupowanie w Policach, gdzie również byliśmy 10 dni, a teraz trwa ostatni etap. Od niedzieli jesteśmy w Nowym Dworze Mazowieckim i w czwartek wylatujemy do Albanii. Z dziewiętnastki, z którą zaczynaliśmy przygotowania, na chwilę obecną mamy czternastu zawodników, a docelowo poleci dwunastu.
Kiedy skreśli pan tych dwóch ostatnich?
– „Skreślę” to brzydkie słowo, po prostu będę musiał powiedzieć „dzięki, że daliście z siebie wszystko i do zobaczenia w przyszłości”. Niestety, regulamin rozgrywek młodzieżowych jest taki, a nie inny. I mimo, że kwalifikację wywalczyła czternastka, to na same mistrzostwa – podobnie, jak na igrzyska lecą seniorzy – może pojechać tylko dwunastka. Chłopcy dowiedzą się o decyzji dziś lub jutro. Trwają burzliwe narady w sztabie. Bierzemy pod uwagę przeróżne opcje, ale chcę żeby zawodnicy wiedzieli, że liczy się dobro zespołu. Na to patrzymy. Nie widzę jednostek, widzę serce i ducha walki całej drużyny. Po prostu chcemy, żeby na pierwszym planie były atuty naszego zespołu, i to właśnie je będziemy starali się zabezpieczyć. Selekcja jest najgorszą rzeczą w pracy trenera kadry narodowej.
Czyli możemy zakładać, że do Albanii poleci nieco inny skład od tego, który wygrał w Gruzji turniej EEVZA?
– Tak. Zdecydowanie będzie inny, bo ciekawą analizę zawodników i nowe twarze w kadrze dały nam Mistrzostwa Polski Juniorów Młodszych. Szczególnie mam tu na myśli mistrzów Polski z Tomaszowa Mazowieckiego. Na pewno ci chłopcy jeszcze tę grupę ubogacili. Ostatnie rozgrywki graliśmy tak naprawdę w marcu, więc cztery miesiące za nami, była przerwa spowodowana covidowym lockdownem, więc zespół – mimo, że osobowo bardzo podobny – będzie grał już kompletnie inną siatkówkę.
Nastroje przed mistrzostwami Europy są bojowe? Zwycięstwo w Gruzji dało chłopakom dodatkowego motywacyjnego „kopa”, pozwoliło uwierzyć we własne możliwości?
– To na pewno. Zwycięstwa zawsze budują poczucie własnej wartości. Tu muszę podkreślić, że świetną pracę wykonał nasz statystyk, Kacper Goździkiewicz, który opisał wszystkie turnieje kwalifikacyjne. Na tej podstawie pokazaliśmy chłopakom, gdzie jesteśmy w porównaniu z innymi faworytami, jak Włosi, Belgowie, czy Rosja, z którą mierzyliśmy się w Tbilisi. Zobaczyliśmy, w jakich elementach my przodowaliśmy, w czym być może byliśmy na tamtą chwilę nawet najlepsi, a czego nam brakuje do tych zespołów. Analiza pomogła nam skorygować kurs na następne zgrupowania. Na EEVZIE szczególnie cieszyła nas bardzo mała liczba błędów własnych, np. w samym finale z Białorusią byliśmy na poziomie 2,5 błędu własnego na set. W męskiej siatkówce to się generalnie nie zdarza, a w młodzieżowej to już w ogóle jest ewenement. Wiemy, że będzie bardzo trudno powtórzyć taki wynik, ale to pokazywało naszą wysoką kulturę gry, jaką prezentowaliśmy w Gruzji.
Jaki cel sobie stawiacie na te mistrzostwa?
– Na pewno są to bardzo młodzi chłopcy. Jak wcześniej powiedzieliśmy, EEVZA zbudowała ich pewność siebie. Do tej grupy dołączyło kilku złotych medalistów mistrzostw Polski juniorów młodszych. Jestem pewien, że ta grupa jest osobowo mocniejsza niż była, ale nie chcę tu pompować żadnego balonika. Są to chłopcy, którzy z większą presją dotychczas się nie spotykali, chociaż jedno z haseł, które przyjęliśmy jako swoje brzmi „presja to jest przywilej”. Chcieliśmy tym pokazać, że jeżeli ktoś od nas wymaga i stawia w gronie faworytów, to oznacza, że doszliśmy do takiego poziomu, że nie powinniśmy tych wymagań się bać. Po prostu zapracowaliśmy sobie naszą ciężką pracą, determinacją na to, że teraz można od nas wymagać dużych wyników. Chcemy od samego początku, od meczu z Włochami, zaprezentować się jak najlepiej. W każdym meczu chcemy być zdeterminowani i walczyć o zwycięstwo. Nie będę tu rzucał, że jedziemy po medale, bo naturalnie każdy zespół o tym marzy. Jedziemy walczyć o zwycięstwo w każdym meczu, secie czy pojedynczej akcji. A jeżeli to osiągniemy, to dojdziemy do strefy medalowej.
Właśnie, najgroźniejsi rywale? Włosi?
– Zaczynamy z wysokiego C. Los tak zadecydował, więc stawimy mu czoło. Ważnym czynnikiem będzie tutaj na pewno ładunek emocjonalny. Kto szybciej opanuje emocje, ten to spotkanie będzie mógł na pewno wygrać. Włoski zespół ma duże tradycje siatkarskie i kulturę gry oraz zawodników, którzy mają epizody w Serie A1. Ale my również – jak choćby Maksia Graniecznego, naszego libero, który zaliczył już debiut w Lidze Mistrzów i PlusLidze czy Kubę Kubackiego w I lidze. W kwalifikacjach do mistrzostw Europy Italia straciła bodajże tylko jednego seta. Na pewno nie będzie łatwo, ale z Rosją też nie było łatwo. Przegrywaliśmy 0:2, ale – co cieszy – nasz zespół jest naprawdę mocny mentalnie, walczył dalej i patrzył rywalom prosto w oczy. Wierzę, że tak samo będzie z Włochami, na pewno „na papierze” się ich nie przestraszymy.
A co czeka was w Albanii, patrząc na pozasportowe aspekty turnieju. Czy będziecie zamknięci w bańce, jak starsi koledzy w Rimini?
– Z tego co wiem, to nie będzie jednego ośrodka, w którym byśmy byli wszyscy skoszarowani. Albania teraz jest dosyć otwartym krajem, również dla turystów – bo nie trzeba tam legitymować się ani testami ani szczepieniami. Jednak CEV zażyczył sobie, żeby – niezależnie od tego, czy jesteśmy zaszczepieni czy nie – wszyscy wykonali testy covidowe przed wylotem, następnie na miejscu przed rozgrywkami, a także przed powrotem do Polski. Dokładnie takie same procedury przechodziliśmy w Gruzji.
Wszyscy zawodnicy, których ma pan do dyspozycji są zdrowi?
– Co do naszego zdrowia – po chłopcach, którzy przyjechali po mistrzostwach Polski widać było zmęczenie psychofizyczne. Brakowało u nich trochę głodu gry, mieli pewne dolegliwości. Na szczęście nie było większych urazów, które by ich eliminowały. Ale musieliśmy dać kilka dni przerwy zawodnikom, którzy odgrywali ważne role w swoich zespołach na mistrzostwach Polski. Ciężko pogodzić dwie imprezy następujące po sobie w tak krótkim czasie. Niektórzy chłopcy, na przykład z Tomaszowa Mazowieckiego, w niedzielę skończyli mistrzostwa, a już we wtorek spotkaliśmy się w Kolnej. Nie jest to łatwe, tym bardziej, że dla dwóch z tych chłopców to była kompletnie nowa sytuacja. Zdobywają mistrzostwo Polski, a za chwilę jadą bić się o coś, czego w ogóle się nie spodziewali, czyli bilet na mistrzostwa Europy.
To, że w kadrze, z którą pracuje pan już trzy lata, pojawiają się nowe twarze pokazuje, że jest potencjał w siatkówce w tym roczniku?
– Jest potencjał w całej polskiej siatkówce. Ale rzeczywiście w naszej kadrze jest wielu rosłych chłopaków z dobrymi zdolnościami motorycznymi i umiejętnościami. To jest pochwała dla ośrodków, które świetnie szkolą. Duży ukłon w stosunku do trenerów klubowych, jak i ze Spały. Jesteśmy wdzięczni wszystkim trenerom, dzięki którym możemy z tymi chłopcami współpracować, bo tu są najlepsi z najlepszych i fantastyczni młodzi ludzie.
Jak wygląda typowy dzień na zgrupowaniu?
– Schemat dnia wygląda w ten sposób, że rano mamy zajęcia motoryczne i zajęcia techniczne, w których dzielimy się na grupy. Trening główny techniczno-taktyczny na bazie fragmentów gry jest zawsze popołudniami. Przed nim robimy różne wstawki analityczne dla rozgrywających czy przyjmujących. Dodatkowo po obiedzie robimy analizę wideo naszego treningu, pokazując pozytywne zagrania i mankamenty. Wieczorami natomiast spotykamy się na różnych sesjach. Teraz jest z nami pani Tamara Majos, psycholog sportu, która nas wspiera i pomaga nam otwierać grupę. Jestem szalenie szczęśliwy, że przez te 3 lata mogłem obserwować wzrost mentalny tych chłopaków, jak oni się otwierali na nas i na drużynę. Na samym początku chodzili ze wzrokiem wbitym w podłogę, a teraz widzimy fajnych, wyprostowanych młodych mężczyzn, którzy nie wstydzą się swojego zdania. Możemy twórczo podyskutować na różne tematy. Wczoraj rozmawialiśmy o tym, jak będziemy reagować w końcówkach setów, jeśli będziemy przegrywać w tie-breaku 1:6, albo co zrobimy, gdy będzie 24:23 i nastąpi błąd sędziego. Staramy się pokazać, że mogą być sytuacje – dobre, kiedy my prowadzimy grę i wygrywamy, ale może też być ciężko. Fajne było to, co zrobiliśmy przed meczem z Rosją na mistrzostwach EEVZA – pokazaliśmy chłopakom mecz z 2006 r. i poprosiliśmy kilku wybitnych siatkarzy – Piotra Gruszkę, Pawła Zagumnego, Sebastiana Świderskiego, Mariusza Wlazłego czy Michała Winiarskiego – o wypowiedzi dla chłopaków. Piotr Gruszka powiedział: „Macie patrzeć Rosjanom prosto w oczy. Czy będziecie wygrywać, czy przegrywać oni wreszcie pękną”, i oni to czuli. Przegrywaliśmy 0:2, zebraliśmy się na czasie i chłopcy mówili „Panowie, będzie jak w 2006, damy radę!”. Tam nie było chłopców przestraszonych, że Rosjanie nas leją. Była determinacja i to wreszcie dało efekt. Zespół zareagował po prostu super.
Rozmawiały Aneta Jarosińska i Edyta Złotkowska – pzps.pl
źródło: pzps.pl