Ekipa KPS-u Siedlce zakończyła miniony sezon na zapleczu PlusLigi na 7. miejscu. Postawę drużyny w rozgrywkach podsumował jej szkoleniowiec Mateusz Grabda. – Plan minimum został wypełniony w 100%, ale doskonale wiem, że ja i moi gracze widzieliśmy siebie na zdecydowanie wyższym miejscu – przyznał.
Jak z perspektywy czasu ocenia pan miniony sezon?
Mateusz Grabda: Był to piękny czas. W większej mierze wzlotów niż upadków. Jako grupa chłopcy poszli bardzo do przodu. Mówię tutaj o umiejętnościach siatkarskich, ale również o sferze mentalnej. Jestem trenerem, który wie, co to empatia i zaufanie, a przede wszystkim uczciwość w stosunku do swoich graczy. Cieszę się, że chłopcy mogli doświadczyć tych fundamentalnych wartości w tym sezonie i utwierdzić się w przekonaniu, że ciężką pracą mogą osiągnąć wiele, ale jako dobrze działający zespół znacznie więcej.
Co było największym sukcesem rozgrywek 20/21?
– Zajęliśmy siódme miejsce. Jestem ambitnym człowiekiem i nie będę mówił, że był to szczyt moich marzeń. Uważam, że zajęcie siódmego miejsca było adekwatne do tego, co prezentowaliśmy na boisku. Przypomnę, że do klubu dołączyło 12 nowych graczy i zbudować wszystko od początku nie jest łatwym zadaniem. Chciałbym sięgnąć troszkę głębiej. Uważam za niesamowity sukces to, że zbudowaliśmy coś według mnie nieosiągalnego dla części zespołów, byliśmy drużyną przez duże „D” i do końca zachowaliśmy duży profesjonalizm. Część chłopców dostała po sezonie bardzo dobre oferty z klubów pierwszoligowych, jak i plusligowych. Trzymam za nich mocno kciuki, bo na pewno zapracowali na to.
Czy siódme miejsce na koniec sezonu należy uznać za wypełnienie celu minimum na ten sezon?
– Tak jak wspomniałem. Ja i moi gracze to ambitne bestie. Po siedmiu zwycięstwach z rzędu, apetyty urosły i gdzieś w głowie rodziła się wizja gry o medale. Jak to się mówi: każda passa kiedyś musi się skończyć i tak było w naszym przypadku. Odpowiadając na pytanie: plan minimum został wypełniony w 100%, ale doskonale wiem, że ja i moi gracze widzieliśmy siebie na zdecydowanie wyższym miejscu.
Przez moment po serii zwycięstw wydawało się, że KPS może zakończyć rundę zasadniczą w najlepszej czwórce i skutecznie powalczyć o medal. Tak dobrze jednak nie było…
– Zbudować drużynę, która ma walczyć o medale na podstawie 12 nowych graczy jest niezwykle trudne. Uważam, że sportowo byliśmy na poziomie większości drużyn, pomijając oczywiście Bielsko-Białą, Lublin, Bydgoszcz czy Wrocław. To co nas wyróżniało, to przede wszystkim niesamowity mental, który panował od pierwszego do ostatniego meczu i focus na każdym kolejnym spotkaniu. Nie sięgaliśmy daleko w przyszłość. Liczyło się tu i teraz. Żałuję niesamowicie jednej rzeczy z tego sezonu. Braku kibiców na trybunach i tego, że nie mogli być bezpośrednim odbiorcą emocji, których w każdym spotkaniu nie brakowało.
Czy zostaje pan w KPS-ie na kolejny sezon? W środowisku dało się usłyszeć o zainteresowaniu trenerem ze strony bogatszych klubów.
– Patrząc z perspektywy zawodników, uważam, że Siedlce to niesamowite miejsce do rozwoju. Jestem trenerem, który zakochany jest w ciężkiej pracy i uważam, to jako jeden z kroków do osiągnięcia czegokolwiek w życiu. Jestem dumny, że mogę reprezentować barwy KPS Siedlce i pracować w takim miejscu jakim są Siedlce. Często powtarzam chłopakom, że to co mają napisane z tyłu koszulki jest najmniej ważne. Natomiast przynależność i oddanie klubowi jest wartością priorytetową. Uważam, że działalność klubu, prowadzenie go przez prezesów Bartka Kurkusa i Maćka Nowaka, jest bez zarzutu. Wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie. Maciek Nowak, z którym jestem praktycznie w codziennym kontakcie jest człowiekiem bardzo honorowym i wiem, że dla dobra klubu, chłopaków, sztabu poświęca bardzo wiele. Takich ludzi należy szanować, bo też rzadko się ich spotyka. Prawdziwych pasjonatów.
Przychodząc do klubu dwa lata temu nie było statystyka, dziś jest. Mamy dwóch fizjoterapeutów Kamila i Szymona, którzy są niesamowitymi profesjonalistami i zajęcie siódmego miejsca jest ich bardzo dużym udziałem. Mogę zdradzić, że w nadchodzącym sezonie będziemy również mieli w drużynie trenera przygotowania fizycznego. W połowie sezonu do sztabu dołączył niezwykle wartościowy człowiek, drugi trener Paweł Bieliński. Z roku na rok klub się rozwija tempem ekspresowym i za to właśnie cenie tych ludzi i to miejsce. Mam 33 lata, jestem jednym z najmłodszych trenerów w lidze, również mam swoje marzenia, które wiążą się z pracą w PlusLidze, ale też wiem, żeby tam być muszę dać z siebie jako trener 110% i ciągle się rozwijać, uczyć, zdobywać doświadczenie, a Siedlce są idealnym ku temu miejscem. Zainteresowanie ze strony innych klubów jest po dziś dzień. Na pewno cieszy ten fakt, ale jeszcze mam cos do zrobienia w Siedlcach w kolejnym sezonie.
Cały wywiad w serwisie zyciesiedleckie.pl
źródło: zyciesiedleckie.pl