– W rundzie zasadniczej zbudowaliśmy w Kluczborku prawdziwą twierdzę, której nie były w stanie zdobyć drużyny z czołówki TAURON 1. Ligi. Nasz problem w tym sezonie polegał na tym, że po bardzo dobrych meczach z mocniejszymi rywalami w następnych kolejkach traciliśmy punkty z teoretycznie słabszymi zespołami – powiedział Kajetan Kulik, atakujący Mickiewicza Kluczbork.
Sezon zakończyliście rozegraniem sześciu setów z KPS-em Siedlce. Ostatecznie przegraliście po złotym secie, ale tanio skóry nie sprzedaliście. Jak grało się tak długi mecz?
Kajetan Kulik: – Na pewno bardzo ciężko. Nie ma co ukrywać, że byliśmy już zmęczeni końcówką sezonu. Dużo sił kosztował nas play-off z Politechniką Lublin, z którą w trzech meczach rozegraliśmy czternaście setów. Nie było czasu na odpoczynek i regenerację. Do tego dochodziły jeszcze długie podróże.
Wyszliście ze stanu 0:2 w Siedlcach, ale nie udało wam się przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Nie sprawdziła się siatkarska maksyma… W tie-breaku i złotym secie pogrążyły was zagrywki Górskiego?
– Pierwszy mecz wygrany przez nas dosyć łatwo w Kluczborku nie miał wielkiego znaczenia. Zdawaliśmy sobie sprawę, że aby zająć siódme miejsce, musimy także wygrać na trudnym terenie w Siedlcach. W pierwszych dwóch setach drużyna z Mazowsza narzuciła nam swój styl gry, na który nie byliśmy w stanie odpowiedzieć. Dopiero na trzeciego seta wyszliśmy odpowiednio zmotywowani , żeby jednak skończyć sezon na wyższym miejscu. Po naszej dobrej grze doprowadziliśmy do tie-breaka, którego niestety nie udało nam się wygrać, podobnie jak złotego seta. Drużyna z Siedlec wykorzystała nasze zmęczenie, postawiła na mocną zagrywkę, która ustawiła dwa ostatnie sety.
Jako jedyni w I lidze pokonaliście wszystkie zespoły z czołowej czwórki w rundzie zasadniczej, a jednak zmagania zakończyliście dopiero na ósmej pozycji. Czy zatem odczuwacie niedosyt?
– Na pewno odczuwamy po tym sezonie ogromny niedosyt. W rundzie zasadniczej zbudowaliśmy w Kluczborku prawdziwą twierdzę, której nie były w stanie zdobyć drużyny z czołówki TAURON 1. Ligi. Nasz problem w tym sezonie polegał na tym, że po bardzo dobrych meczach z mocniejszymi rywalami w następnych kolejkach traciliśmy punkty z teoretycznie słabszymi zespołami ze Strzelec Opolskich czy Sulęcina. Myślę, że gdyby nie te kilka wpadek, to na koniec rundy zasadniczej zajęlibyśmy 4-5 miejsce i kto wie czy wtedy nie mielibyśmy łatwiejszej drogi do strefy medalowej.
Niewiele wam brakowało, aby sprawić niespodziankę w ćwierćfinale. Mnóstwo krwi napsuliście Politechnice. Czego według ciebie zabrakło w tym trzecim meczu? Zaważyło większe doświadczenie lublinian?
– Do tej rywalizacji nie przystępowaliśmy w roli faworyta, ale po zwycięstwie w rundzie zasadniczej we własnej hali wiedzieliśmy, że jeśli zaprezentujemy pełnię swoich możliwości, to będziemy w stanie nawiązać z lublinianami równorzędną walkę. Udało nam się doprowadzić do trzeciego pojedynku w Lublinie. Z tego, co wiem, kibicowała nam wtedy cała siatkarska Polska. Tylko zwycięstwo w tie-breaku dzieliło nas od awansu do najlepszej czwórki i walki o medale. Niestety, na tie-breaka wyszliśmy chyba zbyt mało skoncentrowani, a drużyna z Lublina bezlitośnie to wykorzystała, zaczynając od prowadzenia 3:0. W dalszej części seta gospodarze się nakręcali, a z nas stopniowo uchodziło powietrze. Moim zdaniem pomimo gigantycznej presji, która ciążyła przed tie-breakiem na drużynie z Lublina, to właśnie jej większe doświadczenie w meczach pod presją zadecydowało o tym, że w najważniejszej momencie była w stanie zagrać dobrą siatkówkę i wygrać mecz.
Im bliżej końca sezonu, tym częściej pojawiałeś się na boisku. Jesteś zadowolony z postępów, które zrobiłeś przez ostatnie miesiące? Żałujesz, że sezon już się skończył?
– Przez cały sezon ciężko pracowałem i cierpliwie czekałem na swoją szansę, którą akurat otrzymałem w najważniejszych meczach. Na pewno w tym sezonie zdobyłem ogromne doświadczenie, które – mam nadzieję – zaprocentuje w przyszłości. Może faktycznie trochę żałuję, że ten sezon już się skończył, ale mam nadzieję, że następny będzie jeszcze lepszy.
A jak grało wam się bez kibiców i z koronawirusem w tle? To był chyba dziwny i specyficzny sezon?
– Na pewno to był bardzo dziwny sezon. Podobnie jak większości drużyn, nam też przytrafiła się przymusowa korona wirusowa przerwa, co na pewno wybiło nas z rytmu, a w niektórych przypadkach spowodowało, że niektóre zespoły praktycznie od nowa zaczynały przygotowania do sezonu. Bardzo szkoda, że nie mogliśmy grać przy kibicach. Cały czas mieliśmy informację od naszych kluczborskich fanów, że nam kibicują i żałują, że nie mogą na żywo nas dopingować i oglądać, szczególnie w tych zwycięskich meczach z czołówką ligi. Całe szczęście, że niektóre ze spotkań można było obejrzeć w telewizji Polsat Sport czy aplikacji Ipla. Podziękowania należą się też naszemu komentatorowi, Maćkowi Sitkowi, który jeździł na wszystkie mecze. Dzięki transmisjom radiowym był w stanie chociaż trochę oddać naszym kibicom boiskowe emocje.
źródło: inf. własna