DPD IŁCapital Legionovia Legionowo, mimo bardzo dobrego początku sezonu, zakończyła rozgrywki na ósmym miejscu. – Jeśli spojrzeć na tabelę, tylko na wynik, to ocenia się sezon negatywnie, ale my na pewno pamiętamy, że były też lepsze momenty – przyznała w rozmowie ze Strefą Siatkówki Maja Tokarska, środkowa zespołu z Legionowa.
Rok temu zakończyłyście sezon na czwartym miejscu. Jaki był wasz cel w tej edycji rozgrywek?
Maja Tokarska: – Myślę, że naszym celem było powtórzenie tego wyniku, awans do czwórki. Niestety, nie udało nam się go zrealizować.
Zespół został nieco przebudowany względem minionego sezonu. Uważasz, że stać was było na taki wynik w tym składzie?
– W meczach z Radomką o bezpośrednie wejście do czwórki było 1:2, w ostatnim spotkaniu 1:3. Trochę nam więc zabrakło. Na pewno szanse były, szczególnie w drugim meczu u nas.
W play-off zagrałyście bardzo dobry pierwszy mecz w Radomiu, odniosłyście zwycięstwo. Potem jednak sytuacja całkowicie się odwróciła. Co o tym zadecydowało?
– Już do końca nie pamiętam, jak te spotkania wyglądały, bo bardzo je przeżyłam i starałam się wymazać je z pamięci. To pozostaje do oceny trenera, prezesa. Z naszej strony to wyglądało tak, że w trzecim, decydującym meczu Radomka była od nas po prostu lepsza. W drugim prowadziłyśmy w poszczególnych setach, ale nie udało się doprowadzić tego do końca. Myślę, że można powiedzieć, że trochę zabrakło nam doświadczenia.
Po takiej bolesnej porażce w ćwierćfinale, w rywalizacji o siódme miejsce nie było już motywacji do walki?
– Nie możemy mówić, że zabrakło nam motywacji, bo jesteśmy sportowcami i zawsze chcemy wygrywać. Wydaje mi się jednak, że i jedna i druga strona trochę odpuściła, na boisku pojawiły się pomieszane składy, kilka dziewczyn, które wcześniej miały mniej okazji, żeby się pokazać. Na pewno bolało nas to, że nie gramy nawet o piąte czy szóste miejsce, tylko dopiero o siódme, więc to nie była już gra o żadne europejskie puchary. Dlatego można powiedzieć, że skoro nie udało się osiągnąć tego celu, jakim była gra w europejskich pucharach, to ze strony klubu te mecze były już traktowane bardziej szkoleniowo dla osób, które mniej grały, a mają przed sobą wielką przyszłość.
Mniej więcej w połowie sezonu miałyście kwarantannę i później bardzo długo wracałyście do formy, miałyście dłuższy okres słabej gry, co poskutkowało siódmym miejsce w fazie zasadniczej. Powiedziałabyś, że Legionovia najwięcej straciła z powodu koronawirusa?
– Nie lubię się tłumaczyć koronawirusem. Na pewno ten sezon był specyficzny. Ja czuję, jakbym grała tylko w kilku meczach – tych, w których byli kibice. W pozostałych spotkaniach było zdecydowanie mniej emocji, bez dopingu z trybun było po prostu dziwnie. Patrząc jednak na finał Developres-Chemik, to te zespoły miały dwa razy kwarantannę, więc nie można powiedzieć, że jakoś im to przeszkodziło. Te drużyny mają też bardzo szeroki, wyrównany skład, wiele dziewczyn gotowych do grania i być może dlatego koronawirus nie odbił się na ich wynikach. Nie powiedziałabym jednak, że nas dotknął najbardziej.
Czy to był dla was najtrudniejszy moment w sezonie, czy może jednak wskazałabyś na fazę play-off?
– Nie, w play-off grałyśmy już o wiele lepszą siatkówkę, niż po kwarantannie. Wtedy to się zbiegło z wprowadzonym zakazem obecności kibiców w hali, a do tego dwukrotnie przegrałyśmy z Beziers. Wszystko się skumulowało właśnie na przełomie listopada i grudnia i to był zdecydowanie najtrudniejszy moment.
A jaki był najlepszy?
– Pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to wygrana z ŁKS-em. To już było po tym, jak odbiłyśmy się od takiego dna, na którym byłyśmy w listopadzie i grudniu. Później ciężko przepracowałyśmy cały miesiąc i byłyśmy w dobrej formie, to był nasz lepszy moment. Na pewno też pierwsze spotkanie, otwierające sezon, kiedy wygrałyśmy u siebie z Chemikiem Police.
Ostateczny wynik może przysłonić te fragmenty sezonu, w których grałyście bardzo dobrze?
– Miałyśmy dobre momenty i właśnie dlatego chcemy jak najszybciej zapomnieć o tym, że zakończyłyśmy sezon na ósmym miejscu. Na pewno jest nam bardzo wstyd. Z drugiej strony liga była bardzo wyrównana w tym roku i takie zespoły jak te z Kalisza czy Bielska-Białej też grały bardzo dobre mecze. Musimy przełknąć gorycz porażki. Jeśli spojrzeć na tabelę, tylko na wynik, to ocenia się sezon negatywnie, ale my na pewno pamiętamy, że były też lepsze momenty.
Sezon był dla was trudny, wynik niesatysfakcjonujący. Myślisz, że mimo tego możecie wyciągnąć z niego jakieś pozytywy? Lekcje na przyszłość?
– Na pewno. Dla takich dziewczyn jak Olivia Różański czy Alicja Grabka pozytywem po tym sezonie może być to, że są w kadrze lub blisko niej. Otarłyśmy się o czwórkę, a w meczu, który wygrałyśmy, one akurat zaprezentowały się bardzo dobrze i dla nich to jest spore doświadczenie. Wiele z nas zostaje w klubie i mam nadzieję, że będziemy mądrzejsze o ten sezon i w przyszłym roku będziemy potrafiły podejść do fazy play-off z chłodniejszą głową.
Wspomniałaś o tym, że wiele dziewczyn zostaje w klubie na kolejny sezon, między innymi właśnie ty. Wcześniej zazwyczaj po roku zmieniałaś zespół, teraz przedłużyłaś kontrakt w Legionovii już na trzeci rok. Zmieniły ci się trochę priorytety, stabilizacja ma teraz dla ciebie większe znaczenie?
– Można tak powiedzieć. Wydaje mi się, że jak się jest na początku kariery, to chce się jak najwięcej nauczyć, poznać różnych szkół, różnych trenerów. Szuka się miejsc, gdzie można się jak najbardziej rozwinąć. Jeśli chodzi o mnie, to ja też zmieniałam często kluby, bo wiele z nich upadło, nie zawsze chodziło o to, że ja koniecznie musiałam coś zmienić. Tak się układały sprawy. Cieszę się, że w Legionowie zostaję już trzeci rok.
Jak opisałabyś, podsumowała rozgrywki, widziane z twojej perspektywy?
– Była część pierwsza, kiedy w hali byli kibice i było tak radośnie, a my wygrywałyśmy. Później zaczęły się zawirowania z koronawirusem i zrobiło się trochę gorzej. Miałyśmy swoje odrodzenie w styczniu, lutym i pojawiły się nadzieje na to, że w fazie play-off uda nam się zrealizować nasz cel. Nie było to może na wyciągnięcie ręki, bo na przestrzeni sezonu drużyna z Radomia była od nas po prostu lepsza, wygrałyśmy z nią tylko raz i zasłużenie to właśnie Radomka jest w czwórce, ale miałyśmy swoje szanse. Później, jak już nie udało nam się w ćwierćfinałach, mecze z kaliszankami były dla nas bardzo trudne, wszyscy byli zawiedzeni i to rozczarowanie dało się odczuć.
źródło: inf. własna