W sobotę (1 maja) drużyna Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle stanie przed szansą zapisania się złotymi zgłoskami w dziejach polskiej siatkówki klubowej. Jeszcze nigdy nasza drużyna nie wygrała tej prestiżowej rywalizacji. W finale zmierzy się z włoskim Trentino Itas. Gospodarzem rozstrzygających zmagań, zarówno w rywalizacji mężczyzn, jak i kobiet będzie Werona.
Siatkarze z Opolszczyzny w tym sezonie zdążyli już odnieść triumf w Pucharze Polski, zdobyli także Superpuchar Polski, przed kilkoma dniami zakończyli natomiast rozgrywki PlusLigi, w których w rywalizacji o tytuł mistrza kraju musieli pogodzić się z porażką i ostatecznie zadowolić się srebrnym medalem. Mimo tej sporej niespodzianki zawodnicy Nikoli Grbicia wciąż mają jeszcze o co walczyć, bowiem ostatni krok dzieli ich od sięgnięcia po prestiżowy puchar CEV Ligi Mistrzów.
Kędzierzynianie rozpoczną walkę o trofeum w sobotę o godzinie 20.30, mierząc się z wielokrotnym medalistą rozgrywek – Trentino Itas, prowadzonym przez włoskiego szkoleniowca Angelo Lorenzettiego.
Jedną z największych gwiazd w zespole przeciwnika jest młody rozgrywający włoskiej reprezentacji Simone Giannelli, który z klubem z Trydentu związany jest od początku swojej profesjonalnej kariery, zaś od 2018 r. pełni funkcję kapitana zespołu. W barwach Trentino Giannelli rozegrał już 314 spotkań.
Do zbliżającego się wielkimi krokami finału Włosi podejdą wyjątkowo skoncentrowani i głodni zwycięstwa, bowiem ostatni raz po puchar CEV Ligi Mistrzów udało im się sięgnąć w roku 2011, a ostatni medal w rozgrywkach zdobyli w krakowskiej Tauron Arenie w 2016 r., gdzie po emocjonującym pojedynku ulegli Zenitowi Kazań (2:3), plasując się ostatecznie na drugim stopniu podium.
Właśnie wtedy Simone Giannelli został uhonorowany nagrodą indywidualną dla najlepszego rozgrywającego turnieju, zapewnił jednak, że jest to tylko miły dodatek, a nie jego cel. – Zdecydowanie wolałbym nie otrzymać żadnej nagrody indywidualnej, ale za to mieć okazję razem z moim zespołem wznieść w górę puchar Ligi Mistrzów. Gra o najwyższe stawki to zawsze świetne uczucie, a ja dodatkowo czuję się jeszcze bardziej zmotywowany, bo bardzo chciałbym poprawić wynik sprzed pięciu lat – powiedział Simone Giannelli.
– Dzisiaj jesteśmy zupełnie innym zespołem, niż byliśmy w 2016 r., dlatego myślę, że nie ma większego sensu dokonywać porównań. Jesteśmy pewni swoich umiejętności i jestem przekonany, że damy radę niebawem zaprezentować je w Weronie, starając się grać naszą najlepszą siatkówkę. Dla nas ten finał będzie wyjątkową szansą na zamknięcie długiego i bardzo trudnego sezonu, ale za to w najlepszy możliwy sposób. Mamy za sobą długą drogę w Lidze Mistrzów, ale widzimy już linię mety – dodał.
W szeregach Trentino gra obecnie najlepiej punktujący zawodnik tegorocznej CEV Ligi Mistrzów Nimir Abdel Aziz, jednak w klasyfikacji generalnej po piętach depcze mu Kamil Semeniuk, który będzie jednym z najważniejszych zawodników, na którym skupią się siatkarze Angelo Lorenzettiego. – Na pewno będziemy musieli spróbować powstrzymać Kamila, używając naszego systemu blok-obrona, jednak wyeliminowanie jednego zawodnika to za mało, żeby osiągnąć sukces, bo drużyna ZAKSY składa się z samych dobrych siatkarzy. To świetny zespół, który nie dotarł do finału przez przypadek, grają niesamowitą siatkówkę, są bardzo zgrani. By z nimi wygrać, będziemy musieli zagrać bardzo agresywnie we wszystkich elementach, zaprezentować naszą siłę i udźwignąć presję. Oczywiście, to wszystko to założenia taktyczne, ale wiadomo, że jeden z najbardziej wyczekiwanych meczów sezonu rządzi się swoimi prawami – skomentował Włoch.
Z powodu trwającej na świecie pandemii koronawirusa, męskie i kobiece mecze finałowe odbędą się bez udziału publiczności, jednak zawodnicy zachęcają do śledzenia i komentowania zmagań na odległość. –Jestem przekonany, że to będzie wspaniałe, siatkarskie widowisko, które będzie się podobało kibicom. Mam nadzieję, że wielu fanów dołączy do nas on-line, czy to przed telewizorami, laptopami czy też smartfonami – zakończył Simone Giannelli.
źródło: pzps.pl