Nie ma łatwego życia w Rosji Bartosz Bednorz. Reprezentant Polski w glorii przychodził do Zenita Kazań rok temu jako wyróżniający się siatkarz ligi włoskiej. Miał rozwinąć świetnie zapowiadającą się karierę w Tatarstanie, zarobić przy okazji wielkie pieniądze i stać się lepszym graczem. Niestety, dramatyczne fiasko Zenita – brak sukcesu w Lidze Mistrzów i wypadnięcie po raz pierwszy od 15 lat ze strefy medalowej w lidze – spowodowało, że polski przyjmujący nie pierwszy raz w tym sezonie znalazł się w ogniu krytyki.
Zaczęło się na początku roku, gdy trener Władimir Alekno w pewnym momencie nie wytrzymał i publicznie wytknął Bednorzowi to jak gra („obrzydliwie” – takiego słowa użył słynny szkoleniowiec). Nawet jak na standardy rosyjskie i to że wszechmocnemu Alekno wolno wszystko, była to sytuacja bez precedensu.
Polak jakoś się po tym otrząsnął, podobnie jak zespół, który zaliczył wcześniej serię szokujących ligowych porażek. Zenit wrócił na ścieżkę zwycięstw. Potem jednak była dramatyczna walka z ZAKSĄ o finał Ligi Mistrzów, w której reprezentant Polski wypadł źle, a drużyna z Kazania najpierw nie wykorzystała pięciu meczboli w swojej hali i przegrała 2:3, a potem w Kędzierzynie nie dała rady w złotym secie. Pierwszy tegoroczny cel Zenita odpłynął zatem w siną dal.
Drugim było oczywiście mistrzostwo Rosji, które dla 10-krotnego triumfatora Superligi i wieloletniego hegemona miało być może nie łatwe, ale całkowicie realne i oczekiwane. Nic z tego. W turnieju Final Six już w fazie grupowej Zenit uległ 2:3 Lokomotiwowi Nowosybirsk, postawił się pod ścianą w konfrontacji z Kuzbassem Kemerowo i tę potyczkę także przegrał w tie-breaku. Zero zwycięstw w grupie, zero szans na awans i na pocieszenie pozostaje siatkarzom z Kazania walka o 5. miejsce w lidze rosyjskiej. Ono jednak gwarantuje zaledwie występ w Pucharze Challenge – najniżej notowanych klubowych rozgrywkach europejskich. Ligę Mistrzów Zenit ma oczywiście w przyszłym sezonie z głowy.
Kuzbass, zespół, który – przypomnijmy – w grudniu Verva Warszawa rozbiła 3:0 w Lidze Mistrzów (potem odebrał jej awans do ćwierćfinału, ale pierwszy rezultat i tak poszedł w świat – red.), pokazał wyjątkowo ambitną grę przeciwko Zenitowi. Może dlatego, że chciał sprawić radość trenerowi Aleksiejowi Wierbowowi – wybitnemu przed laty libero Zenita, który ma zastąpić odchodzącego Alekno na ławce trenerskiej w Kazaniu. To, że Alekno pożegna się z Kazaniem, było wiadome od dawna, nie przesądziła o tym katastrofa sportowa w tym sezonie. Legendarny trener skupi się teraz na pracy z reprezentacją Iranu, a o tym, że coś się wypaliło w Zenicie, świadczy fakt, iż od 2018 roku ten klub nic poważnego nie wygrał. Co ciekawe, właśnie wtedy zespół opuścił jego największy gwiazdor Wilfredo Leon…
Bartosz Bednorz, kolega Leona z naszej kadry, nie miał może zastąpić polskiego Kubańczyka, bo to niemożliwe, niemniej wiązano z nim duże nadzieje. Im dłużej trwał sezon, tym więcej jednak szło nie tak, a na polskim graczu często skupiało się ostrze krytyki w rosyjskich mediach. Podobnie jest teraz, gdy Zenit wyleciał z hukiem z walki o medale, co nie zdarzyło się od sezonu 2005/2006.
Polak w meczu o pozostanie w grze o półfinał Superligi znowu wypadł blado. Zdobył tylko 10 punktów, nie imponował skutecznością w ataku. „Pierwszą część spotkania rozegrał znośnie, potem się posypał. Szczególnie słabo Polak wyglądał na przyjęciu, w którym popełnił aż siedem błędów – więcej niż wszyscy gracze Kuzbassu razem wzięci” – zauważył „Sowietskij Sport”. Na początku tie-breaka z Kemerowem, kiedy najpierw Bednorz przyłożył w aut, a potem został zatrzymany na pojedynczym bloku, Alekno nie wytrzymał i wstawił Fiodora Woronkowa. Ten – może jedynie poza słabą zagrywką – wyglądał o wiele lepiej niż nasz człowiek w Kazaniu.
źródło: se.pl