Malwina Stroińska, przyjmująca Grupy Azoty Roleski PWSZ Tarnów, dołączyła do drużyny przed rozpoczęciem obecnego sezonu. – Gra wygląda coraz lepiej, liczymy na kolejne zwycięstwa. Oby przerw było jak najmniej, nie tylko u nas, ale również w innych drużynach – mówi siatkarka.
Malwino, zacznijmy od początku, żebyś dała się trochę lepiej poznać kibicom tarnowskiej siatkówki. Jakie były twoje siatkarskie początki? Czy od samego pozycji występowałaś na przyjęciu?
Malwina Stroińska: – Grałam praktycznie na każdej pozycji oprócz libero, wliczając w to także początki czyli mini-siatkówkę i siatkówkę młodzieżową. Zaczynałam jako rozgrywająca, potem w młodziczkach i kadetkach dość długo grałam na środku, ale od przejścia do SMS PZPS Sosnowiec zaczęłam grać na swojej aktualnej pozycji. Warto powiedzieć, że siatkówka zawsze gościła w naszym domu: w przeszłości mój tata grał w siatkówkę, a ja od dzieciństwa oglądałam ten sport i bardzo mi się spodobał. Na pierwszy trening trafiłam dzięki mojej mamie, która pracowała z Kingą Baran (polska siatkarka, rozgrywająca przyp. red.), która znała się z trenerem Zbigniewem Zdunem. I tak od słowa do słowa trafiłam na trening, od którego zaczęła się moja trwająca do dziś przygoda.
Czy to właśnie twój tata, grający wcześniej w siatkówkę, jest dla ciebie najsurowszym krytykiem?
– Tata zawsze, kiedy widzi błędy w mojej grze, stara się wskazać, co zauważył. Jego słowa traktuję jako konstruktywną krytykę. Oczywiście są również pochwały i nawet nie tak mało (śmiech). Warto podkreślić, iż tata nie zmuszał mnie do tego sportu czy treningów. Zawsze powtarzał, że to w pełni moja decyzja, sama musiałam zdecydować, czy chcę się temu poświęcić. Rodzice zawsze mi kibicowali i wspierali w tym, co chcę robić.
W którym momencie swojej kariery zauważyłaś, że chcesz w pełni poświęcić się siatkówce?
– Zaczęłam treningi w wieku 10 lat, od tego momentu siatkówka jest ze mną przez cały czas. Nigdy nie miałam momentu, w którym chciałam to rzucić i poświęcić się innej aktywności, np. tylko studiowaniu (aktualnie studiuję dwa kierunki: administrację i zarządzanie). Cały czas chciałam się rozwijać, siatkówka sprawia mi radość, jestem ambitna i chcę być coraz lepsza.
Jak to się stało, że znalazłaś się w Tarnowie? Czy była to łatwa decyzja?
– O zainteresowaniu klubu moją osobą dowiedziałam się od menedżera. W Tarnowie grało kilka moich znajomych, więc znałam opinie o tym klubie, a te były dobre. Przedyskutowałam ofertę ze swoją rodziną i stwierdziłam, że chcę spróbować tu swoich sił. Nie była to trudna decyzja.
Podczas swojej kariery zwiedziłaś już kilka miast, jak spodobało ci się w Tarnowie?
– Urodziłam się w Łodzi, ale już w wieku kadetki przeniosłam się do Sosnowca. Karierę seniorską rozpoczęłam w Siedlcach, potem przez krótki czas mieszkałam w Kaliszu, a następnie Gliwice i Częstochowa. Miasto mi się podoba, jest ładne, niestety przez panujące obostrzenia nie mogę w pełni korzystać z jego uroków. Daleko od domu, ale poza tym, super!
Chyba najdalej położone miasto od Łodzi?
– Dokładnie. Mam jednak wsparcie rodziny, w wolnych chwilach jeżdżę do Łodzi, ale i oni mieli okazję mnie odwiedzić w Tarnowie. Gdyby nie pandemia, na pewno przyjeżdżaliby częściej, w poprzednich sezonach tata uczestniczył w większości moich meczów.
Jak odczuwasz brak kibiców na trybunach?
– Mocno brakuje nam kibiców. Pamiętam, że przyjeżdżając do Tarnowa jako zawodniczka AZS Politechniki Śląskiej, czy Częstochowianki byłam pod wrażeniem ilości kibiców na trybunach. Bardzo cieszyłam się, że w tym sezonie cała tarnowska hala będzie kibicować również mi, wsparcie kibiców bardzo dużo daje, bez nich mecz traci swoją otoczkę, klimat. A te są niezwykle ważne. Oczywiście wiem, że kibice wciąż są z nami, co widać w mediach społecznościowych. Bardzo im za to dziękuje i nie mogę się doczekać ponownego spotkania w trakcie meczu.
Tegoroczny rozbrat z siatkówką był bardzo długi, kibice na kolejne mecze czekali ponad pół roku. Jak radziłaś sobie w tej sytuacji?
– Był to dla nie dziwny okres, mocno stęskniłam się za siatkówką. Poza brakiem meczów doskwierał mi również brak treningów na hali, ale również na siłowni. Pozostały jedynie treningi w domu, bo w pewnym momencie nawet bieganie było dozwolone tylko w maseczkach. Grałam również w siatkówkę z młodszą siostrą, w mieszkaniu (śmiech).
Przejdźmy do tego sezonu. Jakie cele indywidualne postawiłaś sobie przed rozpoczęciem treningów?
– Przede wszystkim miałam nadzieję, że sezon ruszy i uda się go dograć do końca. Indywidualnie chcę się rozwijać, poprawić w każdym elemencie, zdobyć trochę boiskowej pewności siebie, doświadczenia meczowego. Drużynowo życzę nam, żeby każda z dziewczyn osiągnęła swoje cele indywidualne, bo to na pewno przełoży się na dobre wyniki całego zespołu. Chciałabym również, abyśmy stworzyły taką siatkarską rodzinę, żeby po sezonie pozostały fajne wspomnienia. Przy dobrej atmosferze dużo lepiej się trenuje, sprawia to większą przyjemność.
Po niezłym początku przyszedł koronawirus, a następnie seria słabszych spotkań. Ostatnio nastąpiło przełamanie i gra wygląda coraz lepiej, po meczu z SAN-Pajdą coś zaskoczyło?
– Musiałyśmy dojść do siebie po chorobie. Mnie wirus dotknął strasznym bólem głowy i oczu, kilka dni nie mogłam podnieść się z łóżka. Każda przerwa wybija z rytmu, zarówno meczowego, jak i treningowego. Po powrocie ciężko pracowałyśmy na treningach i to zaczęło przynosić efekty. Potrzebowałyśmy czasu, żeby jako drużyna zgrać się ze sobą, zacząć nadawać na tych samych falach. Gra wygląda coraz lepiej, liczymy na kolejne zwycięstwa. Oby tych przerw było jak najmniej, nie tylko u nas, ale również w innych drużynach.
Wielu kibiców docenia twoją zagrywkę, czy widzisz w niej swój największy atut?
– Faktycznie, moja zagrywka czasem sprawia problemy przeciwniczkom, ale wciąż wiele pracy przede mną w tym elemencie. Czasami uderzam z pełną siłą, a mimo to przeciwniczki przyjmują w punkt, a tego chciałabym uniknąć (śmiech).
Wcześniej mówiłaś, że święta spędzisz z rodziną. Macie w Łodzi jakieś szczególne zwyczaje świąteczne?
– Chyba nie, rozmawiając z dziewczynami mam wrażenie, że mamy dość klasyczne zwyczaje, potrawy. U nas prezenty przynosi Mikołaj! Przy okazji chciałabym życzyć kibicom Wesołych Świąt i bardzo dziękuję, za wsparcie!
źródło: uksjedynka.pl