Nad będzinianami zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Co prawda nikt specjalnie nie spodziewał się zdobycia przez nich punktów w Katowicach, ale trzeci set wlał w serca zawodników i kibiców MKS-u nadzieję, że ten rok nie zakończy się meczem bez punktów i coraz pewniejszym urządzaniem się na ostatnim miejscu w tabeli. Katowiczanie nie stracili jednak czujności i czwartym setem zamknęli mecz, zgarniając komplet oczek.
Na początku meczu oba zespoły popełniały sporo błędów w ataku. Mylili się między innymi Jose Aldemar Santana i Adrian Buchowski, ale wynik oscylował wokół remisu. MKS Będzin dzielnie stawiał się rywalom. W ataku przebudził się brazylijski skrzydłowy, a GKS kilkukrotnie tracił niewielką przewagę. Dopiero udane kontry Kamila Kwasowskiego i Miłosza Zniszczoła pozwoliły gospodarzom złapać głębszy oddech (16:13).
Pojedyncze udane zagrania Rafała Faryny nie odmieniły gry po stronie MKS-u, a po skutecznej kontrze Jakuba Jarosza podopieczni Grzegorza Słabego kontrolowali boiskowe wydarzenia (21:16). Po dwóch asach serwisowych Faryny będzinianie zbliżyli się jeszcze na 21:23, ale na więcej nie było ich stać. Skuteczna kiwka Kwasowskiego przypieczętowała wygraną katowiczan w tej części spotkania (25:21).
Tylko przez chwilę w drugiej odsłonie oba zespoły szły łeb w łeb. Szybko Jarosz dał sygnał do ataku GKS-owi, a po szczęśliwej zagrywce Buchowskiego obie drużyny dzieliły już trzy oczka (6:3). Goście próbowali ratować się blokiem, ale to było za mało. Katowiczanie popełniali mniej błędów, a po asie serwisowym Zniszczoła kontrolowali boiskowe wydarzenia (12:8). Zadanie ułatwiali im rywale, a po punktowej zagrywce Emanuela Kohuta wciąż na prowadzeniu był GKS (16:12). Im bliżej końca seta, tym bardziej mnożyły się błędy MKS-u w ataku, a jego sytuacja robiła się coraz trudniejsza. Pojedyncze udane zagrania nie poderwały go do walki. W końcówce na środku przypomniał o sobie Jan Nowakowski, a popsuta zagrywka przypieczętowała wygraną gospodarzy (25:19).
W trzecią partię także lepiej weszli katowiczanie, ale będziński blok oraz udana kontra Kacpra Bobrowskiego pozwoliły przyjezdnym wrócić do gry (6:6). Przy zagrywce Faryny wyszli oni na prowadzenie, a gospodarze nie mogli zniwelować strat (13:11). W ataku przypomniał o sobie Santana, a po błędzie Jana Firleja sytuacja katowiczan robiła się coraz trudniejsza. Do walki próbował poderwać ich Kwasowski, ale po asie serwisowym Bobrowskiego goście byli na dobrej drodze do przedłużenia spotkania (19:16). Seria zbić Buchowskiego dała jednak gospodarzom remis. O losach tej odsłony musiała zadecydować walka na przewagi. W niej lepiej spisali się przyjezdni, którzy po punktowej zagrywce Bobrowskiego przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę (26:24).
W czwartej partii przebudzili się katowiczanie, którzy przy zagrywkach Zniszczoła i Kwasowskiego szybko odskoczyli od rywali na kilka oczek (5:1). Jednak MKS próbował odrabiać straty blokiem. W ataku mógł liczyć na Farynę, ale wciąż w lepszej sytuacji byli rywale (9:6). Na siatce po ich stronie przypomniał o sobie Jarosz, a jego koledzy dołożyli szczelny blok. Wydawało się, że GKS kontroluje boiskowe wydarzenia, ale przeciwnicy nie rezygnowali z walki. Po zbiciu Bobrowskiego odrobili część strat, a przy zagrywce Łukasza Makowskiego doprowadzili do remisu (22:22). W końcówce jednak sprawy w swoje ręce wziął Jarosz. To po jego skutecznym ataku oraz po błędach będzinian ta część meczu padła łupem gospodarzy, którzy w ten sposób sięgnęli po komplet punktów (25:22).
MVP: Miłosz Zniszczoł
GKS Katowice – MKS Będzin 3:1
(25:21, 25:19, 24:26, 25:22)
Składy zespołów:
GKS: Zniszczoł (10), Jarosz (19), Buchowski (12), Kohut (3), Firlej (1), Kwasowski (13), Watten (libero) oraz Nowakowski (5)
MKS: Sobański (3), Kalembka (5), Thiago (1), Schmidt (5), Faryna (28), Santana (16), Gregorowicz (libero) oraz Makowski (1), Ratajczak, Gawryszewski (1), Bobrowski (4) i Godlewski
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna
