Paweł Zagumny z pewnością może być nazwany prezesem czasów wojny. Polska Liga Siatkówki nigdy nie musiała zmagać się z tak ogromnym wyzwaniem, jakim jest zapewnienie ciągłości rozgrywek ligowych w dobie pandemii. Tak naprawdę dopiero jak opadnie kurz po koronawirusie, będzie można ocenić jak bardzo poobijana wyszła siatkówka z tej sytuacji, natomiast na dziś zadaniem Zagumnego było trwanie ligi i łatanie dziur, które powstawały z każdej strony. To się – lepiej lub gorzej – udawało. Wiemy już natomiast , że prezes nie ma dalszego mandatu na kierowanie PLS-em. On sam wydaje się tym faktem dość zaskoczony.
– Cóż mogę powiedzieć? Czuję szok i niedowierzanie, bo nie spodziewałem się takiej decyzji. Osobiście nie mam sobie nic do zarzucenia. Duża szkoda, bo ta kadencja nie została nawet zrealizowana w pełni. Sprawa jest bardzo świeża, więc potrzeba czasu, żeby się dowiedzieć co i kto stoi za taką decyzją – skomentował Zagumny.
Według odwołanego prezesa nie było merytorycznych podstaw do podjęcia takiej decyzji i nie została ona w żaden sposób uzasadniona. – Nie było żadnej argumentacji ze strony PLS-u na temat braku przedłużenia kadencji. Powiedziano mi o tym niedawno, więc pewnie z biegiem czasu spróbuję się dowiedzieć, dlaczego zapadła taka decyzja. Za mojej kadencji finansowo wszystko było w porządku, do tego należy wspomnieć o pozyskaniu dużego sponsora dla kobiecej ligi. Cóż, pozostaje żal i ubolewanie, że tak się stało – skwitował Zagumny.
Nie wiadomo kiedy poznamy nowego prezesa, ale wszystko wskazuje, że następny sternik PLS nie będzie taki nowy. Najpoważniejszym kandydatem na to stanowisko jest Artur Popko, który w dwudziestoletniej historii PLS spędził w sumie ponad szesnaście lat na prezesowskim fotelu.
źródło: inf. własna, polsatsport.pl