Zespół eWinner Gwardia Wrocław poniósł pierwszą porażkę w sezonie, niespodziewanie ulegając na wyjeździe 1:3 Krispolowi Września. – Słabo przyjmowaliśmy, trochę lepiej blokowaliśmy, ale na skrzydłach nie potrafiliśmy sobie poradzić. Do tego zagrywką nie odrzuciliśmy rywala od siatki i to był główny problem – podsumował trener eWinner Gwardii Krzysztof Janczak.
Przed meczem eWinner Gwardia Wrocław była zdecydowanym faworytem. Siatkarze z Dolnego Śląska wygrali siedem meczów z rzędu bez straty punktu, co czyniło ich jedną z dwóch niepokonanych ekip w TAURON I lidze. W czwartkowym spotkaniu okazało się jednak, że mają gorszy dzień, co wykorzystali nie mający nic do stracenia wrześnianie.
Starcie nie było co prawda jednostronne, w każdym z setów przez większość czasu toczyła się wyrównana walka, ale końcówki należały do gospodarzy. – Grało nam się źle, pod górę, próbowaliśmy walczyć… Słabo przyjmowaliśmy, trochę lepiej blokowaliśmy, ale na skrzydłach nie potrafiliśmy sobie poradzić. Do tego zagrywką nie odrzuciliśmy rywala od siatki i to był główny problem – analizował mecz trener wrocławskiego zespołu Krzysztof Janczak. Mimo słabszej postawy swojej drużyny, szukał on pozytywów: – Fajne jest to, że mimo tego, że goniliśmy przeciwnika cały mecz, nie zwiesiliśmy głów. Trafił się jednak taki pierwszy dzień naszej niemocy. Przeciwnik to wykorzystał i gratulacje dla drużyny z Wrześni. My dostaliśmy kubeł zimnej wody na głowę i pozostaje wrócić do pracy, żeby znowu wygrywać – dodał szkoleniowiec.
Wrocławianie walczą w tym sezonie o najwyższe cele i nie ukrywają plusligowych ambicji. W dotychczasowych meczach pokazali, że można ich stawiać w roli faworyta do zwycięstwa w rozgrywkach, mimo że w każdym spotkaniu mieli lepsze i gorsze chwile. Do tej pory żaden z ich rywali nie potrafił wykorzystać słabości Gwardzistów, udało się to dopiero wrześnianom. – Tego pierwszego seta, którego zazwyczaj przesypiamy, otworzyliśmy całkiem nieźle, ale nie utrzymaliśmy końcówki i przegraliśmy. Później próbowaliśmy się podnieść, ale szło nam jak po grudzie i chyba wszyscy dobrze to widzieli, kto oglądał mecz – powiedział kapitan eWinner Gwardii Wrocław Arkadiusz Olczyk. Szansę na rehabilitację wrocławianie będą mieli już we wtorek, kiedy w zaległym meczu zmierzą się z BKS-em Visłą Bydgoszcz. – Chcielibyśmy bardzo szybko wyrzucić z głowy tę porażkę i samemu sobie udowodnić, ile jesteśmy warci. Czekamy na kolejny mecz z Bydgoszczą. Trzy punkty, tego chcemy – zapowiedział środkowy.
Dla Krispolu Września zwycięstwo z Gwardią to dopiero trzecia wygrana w sezonie i pierwsza z przeciwnikiem z czołówki. Mimo że Krispol to zespół znacznie niżej notowany niż wrocławianie, podopieczni trenera Mariana Kardasa podeszli do meczu bez kompleksów, co bardzo im się opłaciło. – Od początku spotkania wiedzieliśmy, że musimy wejść z bardzo chłodną głową, z mocnym uderzeniem na zagrywce, żeby odrzucić przeciwnika od siatki, ponieważ mają bardzo dobrych środkowych. Udało nam się to od początku. Pierwsze dwa sety kontrolowaliśmy, były pod nasze dyktando – nie ukrywał zadowolenia po spotkaniu przyjmujący Krispolu Tomasz Pizuński. – W trzeciej partii trochę za bardzo się rozluźniliśmy, aczkolwiek pod koniec byliśmy blisko zwycięstwa, ze stanu 19:24 doprowadziliśmy do remisu po 24, ale niestety nie udało się wygrać tego seta. W czwartym to już był koncert naszej gry, ponownie odrzuciliśmy przeciwników od siatki, kilka razy ich zablokowaliśmy i dzięki temu mamy trzy punkty – podsumował siatkarz.
źródło: gwardiawroclaw.pl, Krispol Września - Facebook, opr. własne