Nie będzie przeniesienia rozgrywek włoskiej ligi do „bańki”. Zamiast tego mogą pojawić się turnieje. Już w ten weekend dojdzie do zestawienia drużyn, które są zdrowe, a ich rywale mają kwarantannę. Będą też szybkie testy i nowy sposób podróżowania na mecze – to najnowsze pomysły szefów włoskiej siatkówki. SuperLega chce grać bez względu na rozwój pandemii. W Perugii są dwa pierwsze negatywne testy, w Trento prawie wszyscy są zdrowi. Koronawirus zaatakował za to w Veronie i Ravennie.
We włoskiej SuperLidze w ostatni weekend odbył się tylko jeden mecz – zespół z Padwy przegrał we własnej hali z ekipą z Mediolanu 2:3. Pozostałe spotkania zostały przełożone na późniejszy termin. Na razie jeszcze nie ustalono na jaki.
To był pierwszy tak poważny atak koronawirusa na rozgrywki SuperLega. Wcześniej nie odbyły się tylko dwa mecze, ekipy z Perugii, który miała zmierzyć się z Allianzem Mediolan oraz Ravenny z Veroną. W tym przypadku były pozytywne wyniki testów w Veronie. Zespół nie zdążył przeprowadzić ponownych badań i dlatego nie mógł zagrać z Ravenną. Dziś już wiadomo, że zarówno Verona, jak Ravenna będą musiały odpocząć dłużej. W tym pierwszym klubie jest pięciu zakażonych zawodników i trzech pracowników. A to oznacza zakaz występów i kwarantannę całej drużyny. W Consarze jest aż sześciu zakażonych siatkarzy. Trener Marco Bonitta zdecydował o zawieszeniu treningów do czasu poznania wyników kolejnej tury testów, jakim został poddany zespół. Pięć pozytywnych wyników jest też w Top Volley Cisterna.
W SuperLega protokół sanitarny przewiduje, że drużyna może grać, jeśli w jej szeregach jest nie więcej niż trzech „pozytywnych” zawodników. Oczywiście wszyscy pozostali muszą mieć negatywne wyniki powtórnych testów. Procedura wygląda tak, że co wtorek we wszystkich klubach przeprowadzane są badania. Jeśli któryś z zawodników ma pozytywny wynik, pozostali nie mogą trenować i grać do momentu przeprowadzenie kolejnej serii badań i oczywiście poznania ich wyników. Te wyniki muszą być negatywne. Z tym szybkim poznaniem wyników jest coraz większy problem, bo Włochy, tak jak Polska, zmagają się z jesienną falą koronawirusa. Laboratoria, tak jak i u nas, są maksymalnie obciążone. Wyniki testów przychodzą z opóźnieniem. Najczęściej kluby poznają je około piątku. Tak było w ostatniej kolejce. Nie było już szans na przeprowadzenie serii kolejnych testów i poznania wyników przed sobotnimi i niedzielnymi meczami. Dlatego niemal wszystkie zostały odwołane.
Wobec tych problemów i rozwoju pandemii pojawiły się nawet opinie, by na miesiąc zawiesić rozgrywki SuperLega. Najgłośniej postulowała to prezes Modeny Catia Pedrini. Większość działaczy i zawodników jest jednak za dalszym graniem. To właśnie potwierdzono na nocnym posiedzeniu szefów klubów, które odbyło się z czwartku na piątek w zeszłym tygodniu. O ustaleniach z tego spotkania we włoskich mediach opowiedział prezes Serie A, wybrany niedawno na to stanowisko Massimo Righi. Prezesi podjęli decyzję, że raczej na pewno nie dojdzie do zamknięcia ligi w „bańce” wzorem koszykarskiej NBA. To zbyt drogie i trudne rozwiązanie. Możliwe za to są weekendowe turnieje z udziałem czterech drużyn, które po badaniach trafiają do „mini bańki”, czyli jednego hotelu i grają w jednej hali.
Działacze chcą wdrożyć także badania tzw. szybkimi testami (niedawno Słowacja przebadała w ten sposób całą populację kraju). Procedura ma wyglądać tak, że co wtorek dalej wszyscy badają się „normalnymi”, dużo bardziej skutecznymi testami molekularnymi. Natomiast „poprawka” będzie możliwa za pomocą wspomnianych szybkich testów. W ten sposób postępują już we Włoszech ligi piłkarska i koszykarska. Wyniki takich testów są dostępne dużo szybciej, co pozwoli zachować ciągłość rozgrywek. By zmniejszyć ryzyko wzajemnego zakażania się zawodników działacze rozważają zakaz „cieszenia się” po zdobyciu punktów, zwiększenie odległości pomiędzy sportowcami w szatniach, a także obowiązkowe przerwy w podróżach na mecze. Co godzinę autobus wiozący zespół na mecz ma stanąć, zawodnicy wyjść na zewnątrz, a drzwi muszą pozostać otwarte, by przewietrzyć wnętrze.
Kolejną zmianą, jaką Włosi już wprowadzają jest zestawianie drużyn, które akurat są zdrowe, nie przebywają na kwarantannie, a ich rywale z „kolejki” nie mogą grać. Taki pierwszy mecz odbędzie się już w najbliższy weekend. W najbliższą niedzielę dojdzie do starcia Cucine Lube Civitanova – Tonno Calippo Calabria Vibo Valentia.
Pauzować na pewno będzie też Perugia, w której jeszcze niedawno było 12 przypadków wśród zawodników. Pozytywny test mieli m.in. Wilfredo Leon oraz trener Vital Heynen. Na dziś obaj wciąż są w kwarantannie, ale jest pierwsza dobra wiadomość z ich drużyny. Negatywne testy mają pierwsi zarażeni w drużynie – czyli środowi Fabio Ricii i Sebastian Sole. Obaj mają teraz przejść badania lekarskie, a od czwartku wrócić do treningów na siłowni. Na razie we dwóch.
Negatywne wyniki testów ma też większość siatkarzy Itasu Trentino. Drużyna przeszła je w sobotę i niedzielę po tym, jak okazało się, że zakażonych jest trzech zawodników – Dick Kooy, Salvatore Rossini, Sosa Sierra oraz drugi trener i szef działu komunikacji. Itas wraca więc do treningów – na razie na siłowni, a w niedzielę zagra u siebie z Allianzem Mediolan. – To wszystko, co dzieje się wokół jest trudne i niebezpieczne, ale nie możemy się poddać. Z jednej strony musimy zrobić wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo naszym zawodnikom, a z drugiej strony dać przykład innym, że można żyć i działać w czasach koronawirusa – mówi trener Lube, były selekcjoner reprezentacji Polski i ZAKSY Kędzierzyn Koźle Ferdinando de Giorgi.
Autor artykułu: Robert Małolepszy
źródło: polsatsport.pl